Nie tylko Biały Dom. W wyborach w USA wybierani są też członkowie Kongresu
Wybory prezydenckie w USA są organizowane wspólnie z innymi wyborami. Najważniejsze z nich to wybory do Izby Reprezentantów i do Senatu. Oprócz tego Amerykanie, w zależności od stanu, wybierają też gubernatorów, przedstawicieli władz lokalnych, prokuratorów itp. W wielu stanach w dniu wyborów odbywają się też referenda, które zwykle dotyczą zmian w stanowej konstytucji.
Raz na dwa lata
Izba Reprezentantów nie ma stałej wielkości. Każdy stan musi mieć w niej co najmniej jednego członka, ale ich liczba może być dużo większa – Kalifornia ma ich aż 52. Ich liczba zależy od populacji danego stanu, jest uaktualniana co 10 lat, po każdym spisie powszechnym. Obecnie liczba głosujących kongresmanów wynosi 435 i jest maksymalną wielkością Izby dopuszczalną przez prawo. Zasiadają w niej także przedstawiciele Dystryktu Kolumbii i amerykańskich terytoriów zależnych, ale są pozbawieni prawa głosu.
Wybory do Izby są proste. Odbywają się co dwa lata i w ich trakcie wybierani są wszyscy zasiadający w niej kongresmani. Kongresman, który walczy o reelekcję, jest zwykle w nieco lepszej sytuacji, ale dzieje się tak z powodu rozpoznawalności nazwiska, a nie dlatego, że przepisy wyborcze dają mu jakiekolwiek fory. Liczba kadencji jest nielimitowana, zależy wyłącznie od woli wyborców. Rekordzistą jak na razie jest John Dingell, który zasiadał w Izbie od 1955 do 2015 roku.
Po ostatnich wyborach Republikanie mają większość w Izbie, ale jest ona minimalna, 220 do 212. Podczas ostatniej kadencji wielokrotnie było to problemem, bowiem przyjęcie jakiejkolwiek ustawy przy sprzeciwie Demokratów wymagało od nich całkowitej zgody, którą często trudno było uzyskać. Dało to też ogromną władzę relatywnie niewielkiej grupie skrajnie prawicowych kongresmanów, która nie tylko blokowała niepodobającą im się legislację – głównie tę dotyczącą pomocy dla Ukrainy – ale dała też radę po raz pierwszy w historii USA odwołać spikera Izby. Republikanie liczą, że po tych wyborach uda im się powiększyć swoją przewagę.
Demokraci mają pod górkę
Wybory do Senatu są już bardziej skomplikowane. Wyższa izba Kongresu liczy stu senatorów – po dwóch na każdy stan – ale nie są oni wybierani jednocześnie. Aby zachować ciągłość władzy, podzielono ich na trzy tzw. klasy, które liczą po ok. jedną trzecią senatorów. Co dwa lata wybierana jest jedna z tych klas, dwa lata później kolejna, a za kolejne dwa lata kolejna, sami senatorzy sprawują swój urząd przez sześć lat.
Po ostatnich wyborach to Demokraci mają delikatną przewagę. Mają 47 senatorów, ale cztery miejsca zajmują senatorzy, którzy formalnie są niezależni, ale w praktyce współpracują z Partią Demokratyczną. Republikanie mają ich 49. W tym roku wybierani są senatorzy 1 klasy. 23 z 33 senatorów tej klasy to Demokraci. Co więcej, trzech z nich będzie walczyć o reelekcję w stanach, w których Donald Trump wygrał w 2016 i 2020 roku, a żaden Republikanin nie musi o nią walczyć w stanie, który w poprzednich wyborach zagłosował na Bidena. Kiedy w 2020 roku wybory do Senatu zbiegły się z wyborami prezydenckimi, tylko jedna senator, Susan Collins, wygrała w stanie, w którym wybory prezydenckie wygrał kandydat drugiej partii.
Demokraci promowali się... Donaldem Trumpem
Republikanie są niemal pewni, że uda im się odbić Zachodnią Wirginię. To prawicowy stan, który w Senacie przez wiele lat reprezentował Joe Manchin. Był on uznawany za najbardziej prawicowego z Demokratów, ale w maju odszedł z partii, a ostatecznie zdecydował, że nie weźmie udziału w tegorocznych wyborach. W Pensylwanii Demokrata Bob Casey rywalizuje z republikańskim biznesmenem Davem McCornickiem. Co ciekawe Casey w swoich materiałach wyborczych nie tylko dystansuje się od Harris i przedstawia bardziej jako kandydat niezależny, ale podkreśla też to, że w przeszłości... popierał Donalda Trumpa. W Wisconsin Demokratka Tammy Baldwin pokazała w jednej z reklam wyborczych, jak Trump podpisuje sponsorowaną przez nią ustawę.
Także w Montanie walczący o reelekcję Demokrata John Tester robi co w jego mocy, by zdystansować się od Harris. Jego rywalem jest były komandos US Navy SEAL Tim Sheehy. W Ohio senator Sherrod Brown walczy z kolejnym republikańskim biznesmenem, Berniem Moreno.
W Michigan demokratyczna kongresman Elissa Slotkin chce zająć miejsce po odchodzącej na emeryturę Debbie Stabenow. Walczy z nią były kongresman i przewodniczący Komisji Wywiadu.
Mike Rogers, którego poparł Trump. W Newadzie były kapitan armii Sam Brown zbliżył się w sondażach do walczącej o reelekcję Demokratki Jacky Rosen.
W Arizonie inna „prawicowa Demokratka”, senator Kyrsten Sinema, która odeszła z partii w 2022 roku, zdecydowała się teraz na polityczną emeryturę. O zwolnione przez nią miejsce rywalizuje Kari Lake, która przez 22 lata była dziennikarką lokalnej telewizji i zdobyła nagrodę Emmy. Co ciekawe, była członkiem obu partii. W 2022 roku niemal udało jej się zostać gubernator tego stanu, przegrała o 0,6%. Wyzwanie rzucił jej demokratyczny kongresman Ruben Gallego.
Wynik będzie ważny dla prezydenta
Wybory do Kongresu są bardzo ważne także dla zwycięzcy wyborów prezydenckich. To Senat bowiem potwierdza nominacje jego kandydatów na np. stanowiska sekretarzy, a jeśli większość w nim będzie miała przeciwna partia, to wtedy będzie musiał wyznaczyć bardziej kompromisowych kandydatów. Posiadanie większości w obu izbach pomoże mu także w realizacji programu wyborczego. Republikanie już zapowiedzieli, że po zwycięstwie zajmą się reformą podatkową, co jest ważne dla Trumpa, a dla Demokratów priorytetem w takiej sytuacji ma być zabezpieczenie na poziomie federalnym ułatwień udziału w wyborach.
Większym problemem dla Amerykanów będzie jednak sytuacja, w której jedna partia zdobędzie większość w Senacie, a druga w Izbie. Taka sytuacja ma miejsce od 2020 roku, i przyjęcie jakiejkolwiek ustawy jest ogromnym wyczynem, gdyż każda musi być przyjęta przez obie Izby. Republikańska większość w Izbie dała też radę zablokować cały szereg lewicowych pomysłów Bidena.
Obecnie pojawiły się już wstępne wyniki w trzech stanach. W Vermont stanowisko zachowa socjalistyczny senator Bernie Sanders, który startował tradycyjnie jako kandydat niezależny. W Virginii różnica między walczącym o reelekcje Timem Kainem i Republikaninem Hungiem Cao jest na razie zbyt mała, by ogłosić zwycięzcę. W Indianie republikańskiego senatora Mike'a Brauna, który startuje w wyborach na gubernatora, zastąpi jego partyjny kolega, kongresman Jim Banks.
źr. wPolsce24 za Fox News