Kamala Harris zrezygnowała z przemówienia. „To koniec” - Demokraci godzą się z porażką
- Nie usłyszycie dzisiaj wiceprezydent - powiedział ze sceny na terenie uniwersytetu Cedric Richmond, współprzewodniczący sztabu kandydatki Demokratów w wyborach prezydenckich. - Wciąż są głosy do podliczenia - podkreślił i zapowiedział, że Harris zwróci się do swoich wyborców w środę rano czasu lokalnego (po południu w Polsce).
-To koniec - ocenił w rozmowie z PAP jeden z wolontariuszy Demokratów.
Wyniki gorsze niż Bidena
Wieczór wyborczy w Waszyngtonie zaczął się od optymizmu i wiary w wygraną, jednak w miarę spływania kolejnych wyników z Georgii, Karoliny Północnej i kluczowych stanów "pasa rdzy" - gdzie Harris hrabstwo po hrabstwie notowała wyniki gorsze niż Joe Biden w 2020 roku - nastroje zaczęły się pogarszać.
Jeszcze po tym, jak Trump został ogłoszony zwycięzcą w Georgii i zdawał się pewny zwycięstwa w Karolinie Płn., szefowie kampanii Harris starali się przekonać o sympatyków o możliwości jej wygranej dzięki głosom "niebieskiego muru", czyli Pensylwanii, Michigan i Wisconsin, a zgromadzeni uczestnicy imprezy - głównie studenci historycznie afroamerykańskiej uczelni - tańczyli w rytm energicznej muzyki. Jednak część już zaczynała godzić się z porażką.
Ze zwieszonymi głowami
- Widzę, że właściwie nie ma już szans, ale nie potrafię tego przyjąć do wiadomości. Jak to możliwe, by ponad połowa kraju chciała powrotu tego człowieka? - dziwiła się wolontariuszka Janelle, która opuściła imprezę przed jej zakończeniem.
Tuż po ogłoszeniu przez Richmonda, że Harris nie zwróci się do sympatyków tej nocy, tłum na błoniach uniwersytetu rozszedł się ze zwieszonymi głowami do domów.
źr. wPolsce24 za PAP (z Waszyngtonu Oskar Górzyński)