Sąd podjął decyzję. Elon Musk nadal może rozdawać miliony wyborcom
Musk jest jednym z największych i najważniejszych sponsorów kampanii Donalda Trumpa. Jakiś czas temu zorganizował internetową petycję w obronie wolności słowa i prawa do posiadania broni. Osoby, które ją podpiszą, mogą dostać od niego milion dolarów. Codziennie wybiera jedną, której przekazuje czek.
Jest jednak pewien haczyk. Aby dostać od niego pieniądze, trzeba być zarejestrowanym wyborcą i mieszkać w jednym z siedmiu tzw. swing states. Tak w USA nazywa się stany, w których żaden z kandydatów nie ma znaczącej przewagi. Zwycięstwo w nich jest kluczowe dla wygrania wyborów prezydenckich.
Demokraci są przerażeni
Akcja Muska wzbudziła popłoch wśród Demokratów. Wprawdzie nigdzie nie jest napisane, że petycji nie mogą podpisać zwolennicy lewicy, ale dla wszystkich jest jasne, że jej celem jest zmotywowanie potencjalnych wyborców Trumpa, by ci zarejestrowali się na listach wyborców. Lewicowi politycy zarzucają Muskowi, że łamie tym samym kodeks wyborczy, który jasno zabrania płacenia nie tylko za głosy, ale także za sam udział w wyborach. Eksperci uważają, że to, co robi Musk, to prawna „szara strefa” - i dopiero sądy będą musiały stwierdzić, czy łamie tym prawo.
Kilka dni temu Musk został podany do sądu przez lewicowego prokuratora okręgowego Filadelfii Larriego Krasnera. Prokurator w swoim pozwie nie wspomniał jednak o możliwym naruszeniu prawa wyborczego. Stwierdził za to, że nielegalna loteria celem wywarcia wpływu na wyborców narusza prawa konsumentów przez używanie niejasnego i zwodniczego języka w swoim regulaminie. Twierdzi też, że Musk nie opisał jasno, w jaki sposób chroni dane osobowe uczestników loterii i zarzucił mu, że zwycięzcy nie są wybierani losowo – powołując się na fakt, że dwójka z nich brała udział w pro-trumpowych wiecach.
To nie jest sprawa dla sądu stanowego
Prawnicy Muska twierdzą, że pozew Krasnera dotyczy kwestii wolności słowa i wpływu na wybory. Jako taki, ich zdaniem, powinien być rozpatrzony przez sąd federalny, a nie stanowy. Twierdzą też, że Krasner podał do sądu Muska osobiście, a nie tylko jego organizację America PAC, która stoi za tą petycją, bowiem chce wprowadzić wokół niego „cyrkową atmosferę”.
Sędzia Angelo Foglietta zgodził się z opinią jego prawników. Zdecydował, że jego sąd nie rozpatrzy na razie tej sprawy. Ma to dać czas sądowi federalnemu na zastanowienie się, czy się nią zajmie. Oznacza to, że Musk może na razie kontynuować swoją loterię w Pensylwanii, najważniejszym ze swing states, bo jest skrajnie mało prawdopodobne, by sprawa zdążyła ruszyć przed wtorkowymi wyborami. Departament Sprawiedliwości ostrzegał wcześniej organizację Muska, że może łamać prawo, ale jak na razie nie zdecydował się na podjęcie jakichkolwiek działań.
Musk dostał polecenie stawienia się na tym posiedzeniu sądu, ale tego nie zrobił. Kiedy Krasner powiedział przed sądem, że mógł to z łatwością uczynić, jego prawnik odparł, że nie wsiądzie do statku kosmicznego i nie przyleci nim do Filadelfii. Krasner złożył już awaryjny wniosek, żądając powrotu tej sprawy do sądu stanowego, ale na razie nie wiadomo, czy sąd go przyjmie.
źr. wPolsce24 na podst. AP