Zwolnili sprzątaczkę bo nie chciała zrzucić się na ekran, który miał wyświetlać zdjęcie prezydenta

Każdemu z pracowników kultury – z miejskich i wiejskich domów kultury – kazano oddać 230 manatów ze swoich pensji, by móc sfinansować zakup gigantycznego wyświetlacza. To równowartość 92–108 dolarów na czarnym rynku, czyli ok. 10 proc. ich pensji. Odmowa? Zwolnienie. Oczywiście pod przykrywką – każdemu kazano napisać oświadczenie, że odchodzi z powodów zdrowotnych.
Ale ta historia to tylko jeden z wielu przykładów turkmeńskiej codzienności. Jak relacjonuje portal Chronika Turkmenistana, urzędników i pracowników budżetówki regularnie zmusza się do potrąceń z pensji – na różne cele, od wymuszonego zakupu książek prezydenta po zegarki z jego podobizną. Do tego dochodzą obowiązki dalekie od opisu stanowiska praca: hodowanie jedwabników, zbieranie bawełny, sprzątanie ulic przed wizytą władz. Często w dni wolne.
W kraju, w którym nie istnieje wolna prasa, opozycja, ani prawo do krytyki, takie decyzje przechodzą bez echa wewnątrz państwa. O tym, co naprawdę dzieje się w Turkmenistanie, świat dowiaduje się z mediów... redagowanych za granicą.
Turkmenistan od lat uznawany jest za jedno z najbardziej zamkniętych i opresyjnych państw świata. Niektóre posunięcia administracji Berdimuchammedowa są jednak tak absurdalne, że trudno uwierzyć w nie ludziom z innego kręgu cywilizacyjnego.
źr. wPolsce24 za PAP