Roboty będą strzegły bezpieczeństwa Bałtyku. "Trzeba zachować ostrożność"

Jednym z najbardziej wrażliwych na atak punktów zachodu jest sieć podmorskich kabli. Chodzi zarówno o kable, którymi przesyłany jest między państwami prąd, jak i światłowody, które odgrywają ogromną rolę w systemie komunikacji. Od rosyjskiej inwazji na Ukrainę i regularnych gróźb Kremla pod adresem jej sojuszników, ich ochrona stała się ważniejsza niż kiedykolwiek – tym bardziej, że doszło już do incydentów, w których były uszkodzone.
Będą ich strzegły drony-żaglówki
Dziennik Guardian donosi, że Dania testuje nowe rozwiązanie w ochronie podmorskiej infrastruktury na Bałtyku – podmorskie drony-żaglówki. Wyprodukowała je amerykańska firma Saildrone. Dziennik nie informuje dokładnie o jaki model chodzi, ale twierdzi, że mają 10 metrów długości – co wskazuje, że Dania wybrała model Voyager. Saildrone produkuje także 7-metrowego Explorera i 20-metrowego Surveyera.
Drony Saildrone, jak sama nazwa wskazuje, są napędzane przez energię wiatru za pośrednictwem żagli. Mają także dodatkowe silniki – w wypadku Voyagera jest to silnik elektryczny o mocy 4kW – ale te służą głównie do manewrowania w porcie. Wyposażono je także w baterie słoneczne, które produkują prąd potrzebny dla zainstalowanych na nich czujników. Dzięki temu misja takiego drona może potrwać nawet rok, chociaż zwykle trwają ok. stu dni.
Czujniki i radary
Firma Saildrone ma już na koncie współpracę z amerykańska marynarką wojenną, która używała ich dronów do walki z przemytem narkotyków i nielegalnym połowem ryb. To jednak pierwszy raz, kiedy będą służyć w europejskich wodach. Prezes tej firmy Richard Jenkins powiedział, że ich celem posiadanie oczu i uszu tam, gdzie wcześniej ich nie mieliśmy.
Na pokładzie tych maszyn znalazły się liczne czujniki, kamery i radar. Dzięki AI drony same kompilują zebrane z nich dane, by stworzyć bardziej dokładny obraz sytuacji, niż mogą zapewnić satelity. Mogą na przykład samodzielnie zidentyfikować statek i oznaczyć jego niecodzienne ruchy, które mogą być sygnałem, że jego załoga szykuje się do sabotażu. Dania w ramach testów wprowadziła na Bałtyk cztery takie maszyny, ale jak informuje Guardian, wystarczy ich od 10 do 20, by przypilnować całe morze.
Boją się Amerykanów
Dania bardzo blisko współpracuje z USA w dziedzinie obronności, a niedawno nawet przedłużyła umowę, która daje Amerykanom dostęp do trzech ich baz wojskowych. Sugestie Donalda Trumpa, że anektuje Grenlandię, sprawiły jednak, że decyzja o skorzystaniu z amerykańskich dronów wywołała w tym kraju kontrowersje.
Inżynier i biznesmen David Heinemeier Jansson powiedział nadawcy DR, że problemem z amerykańskimi firmami jest to, że muszą one przestrzegać amerykańskiego prawa i słuchać amerykańskiego prezydenta. Jego zdaniem Trump w każdej chwili może zażądać danych i w każdej chwili zamknąć konto. Jacob Herbst, szef duńskiej Rady Cyberbezpieczeństwa dodał, że przy obecnej sytuacji międzynarodowej oczywiście trzeba zachować wyjątkową ostrożność wybierając w tym obszarze amerykańskich dostawców. Jenkins stwierdził jednak, że ich drony nie zbierają żadnych tajnych informacji w Danii, a te, które zbierają, są w pełni zaszyfrowane.
źr. wPolsce24 za Guardian