USA wstrzymują budowę gigantycznej farmy wiatrowej. Trump o energii z wiatraków: droga, zawodna i niszczy krajobraz

Amerykańskie Biuro Zarządzania Energią Oceanów (BOEM) tłumaczy swoją decyzję obawami związanymi z bezpieczeństwem narodowym oraz trwającym przeglądem wszystkich projektów dotyczących morskiej energetyki wiatrowej. Choć Orsted podkreśla, że zastosuje się do nakazu i zapewnia bezpieczeństwo pracowników oraz środowiska, firma nie ukrywa, że sprawa może trafić na drogę sądową.
Revolution Wind jest już gotowy w około 80 proc. Na morzu postawiono wszystkie fundamenty i 45 z planowanych 65 turbin wiatrowych. Orsted zapowiada, że będzie walczył o możliwość uruchomienia farmy w połowie 2026 roku.
Trump nie jest fanem wiatraków
Sprawa ma również wymiar polityczny. Prezydent USA Donald Trump wielokrotnie krytykował zieloną energię, wskazując, że jest droga, zawodna i niszczy krajobraz. Wiosną jego administracja czasowo wstrzymała inny projekt – farmę Empire Wind norweskiego koncernu Equinor. Decyzja wobec Orstedu zapadła dokładnie w momencie, gdy duński minister spraw zagranicznych Lars Lokke Rasmussen podpisywał w Kalifornii porozumienie o współpracy w dziedzinie zielonej transformacji z gubernatorem Gavinem Newsomem, przeciwnikiem Trumpa.
Mało chętnych do takich inwestycji
Orsted zmaga się już z poważnymi problemami finansowymi. W sierpniu koncern poprosił swoich udziałowców, w tym duński rząd, o dokapitalizowanie spółki kwotą 60 mld koron (9,4 mld dolarów). Powodem były kłopoty z inną inwestycją – Sunrise Wind – dla której trudno znaleźć partnerów biznesowych.
Warto dodać, że Orsted jest także zaangażowany w polski projekt Baltica 2, realizowany wspólnie z PGE. Ma to być największa farma wiatrowa na Morzu Bałtyckim, składająca się ze 107 turbin o mocy 14 MW każda.
Decyzja administracji USA wobec Revolution Wind pokazuje, że wiatraki – choć promowane jako symbol zielonej transformacji – coraz częściej stają się elementem wielkiej polityki i sporów o bezpieczeństwo.
źr. wPolsce za PAP