Ukraina ma nową broń. Może nią zaatakować Moskwę

Nowy pocisk wstępnie nazwano „Długim Neptunem”. Jest bowiem oparty o pocisk R-360 Neptun – ukraińską wersję sowieckiego pocisku manewrującego Kh-35, który służy do atakowania celów nawodnych. O tych pociskach zrobiło się głośno w kwietniu 2022 roku, kiedy zatopiły Moskwę, okręt flagowy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Od 2023 roku Ukraińcy mają też wersję, która może atakować cele naziemne.
Może dolecieć do Moskwy
Długi Neptun od swojego poprzednika różni się głównie zasięgiem. R-360 mógł atakować cele oddalone o ok. 200 km od wyrzutni. Nowy pocisk ma aż tysiąc kilometrów zasięgu. Oznacza to, że odpalony z terytorium Ukrainy może dolecieć do Moskwy i np. uderzyć w Kreml. Nowy pocisk jest dłuższy od poprzedniego, by można było zmieścić w nim większe zbiorniki paliwa.
Prezydent Zełenski poinformował niedawno, że nowy pocisk został już użyty w boju. Najprawdopodobniej odnosił się do ataku na rafinerię w mieście Tuapse, do której doszło 14 marca. Tuapse jest oddalone o ok. 480 km od linii frontu. Od zeszłego roku Ukraińcy regularnie atakują rosyjski przemysł petrochemiczny i udało im się ograniczyć produkcję ropy o ok. 10%.
100 tysięcy sztuk
Nowa rakieta to ważny dodatek do ukraińskiego arsenału. Dotychczas do strategicznych uderzeń w głębi Rosji wykorzystywali bowiem głównie drony – w tym przebudowane cywilne samoloty. Pozyskanie broni dalekiego zasięgu od państw Zachodu było trudne, bo rządy bały się, że użycie ich broni do ataków na Rosję spowoduje eskalację. Amerykanie bardzo długo nie chcieli im przekazać pocisków ATACMS, a Niemcy nadal nie zgadzają się na przekazanie pocisków manewrujących Taurus.
Stworzenie tej rakiety jest częścią rozbudowy ukraińskich zdolności projekcji siły. Prezydent Zełenski obiecał niedawno, że tylko w tym roku wyprodukują 100 tys. sztuk broni zdolnej do rażenia celów w Rosji, co obejmuje zarówno nowe Neptuny, jak i drony dalekiego zasięgu. Wczoraj Zełenski poinformował, że testy nowego drona dalekiego zasięgu zakończyły się sukcesem. Może przelecieć aż 3 tys. kilometrów.
źr. wPolsce24 za Forbes