Szokujący wynik wyborów prezydenckich. Wygrał kandydat, którego mało kto znał
Prezydent Rumunii może sprawować ten urząd przez dwie kadencje. Prezydent Klaus Iohannis zaczął drugą kadencję w 2019 roku, więc w tym roku nie mógł już wystartować. Jego Narodowa Partia Liberalna wystawiła więc emerytowanego generała Nicolaę Ciolacu.
Sondaże pokazywały jednak, że faworytem jest kandydat Partii Socjaldemokratycznej Marcel Ciolacu. Drugie miejsce zajmował w nich George Simion, kandydat prawicowego Sojuszu Związku Rumunów, która to partia osiągnęła zaskakująco dobry wynik z poprzednich wyborach parlamentarnych. Podczas kampanii jego głównym postulatem było zjednoczenie Rumunii z Mołdawią – nb. sześć razy otrzymał zakaz wstępu do tego państwa. Twierdził też, że Putin to zbrodniarz wojenny a dotychczasowe sankcje to za mało, ale sprzeciwiał się zwiększeniu wsparcia wojskowego dla Kijowa. Wielu komentatorów zauważało, że próbuje stylizować się na „rumuńskiego Trumpa”.
Zaskakujący wynik
Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbyła się w niedzielę. Głosy oddało ok. 9,4 mln osób, ponad 52% uprawnionych. Jej wyniki okazały się jednak wielkim zaskoczeniem. Simion był dopiero czwarty, z wynikiem 14%. Przy 99.9% podliczonych głosów drugie miejsce zajęła Elena Lasconi z centroprawicowego Związku Zbawienia Rumunii. Kandydat socjaldemokratów był trzeci. Zwyciężył niespodziewanie, z wynikiem 22,9% głosów, mało znany prorosyjski populista Calin Georgescu.
Georgescu jest doktorem gleboznawstwa. Na swojej stronie internetowej informuje, że zajmował różne stanowiska w Ministerstwie Środowiska w latach dziewięćdziesiątych, a w latach 1999-2012 był reprezentantem Rumunii w narodowym komitecie Programu Środowiskowego ONZ.
Prorosyjski populista
Podczas swojej kampanii Georgescu wystąpił z populistycznym, pozbawionym konkretów programem. Obiecywał m.in. wsparcie rumuńskich rolników, zmniejszenie zależności od importu czy zwiększenie produkcji energii i żywności. Wyjątkową popularność zdobył też jego TikTok, na którym pokazywał jak chodzi do kościoła, uprawia judo czy biega po torze.
Rumuński konsultant polityczny Cristian Andrei powiedział agencji AP, że jego zdaniem zaskakujące zwycięstwo Georgescu zdaje się być dużym protestem lub rewoltą przeciwko establishmentowi. Jego zdaniem duże partie straciły związek ze zwykłymi wyborcami, nie mają silnych przywódców ani silnych kandydatów.
Innego zdania jest profesor politologii Sergiu Miscoisu. Uważa, że nie da się wykluczyć, że w zwycięstwie pomogły mu rosyjskie służby. Georgescu nie ukrywał swojej sympatii do Rosji. W wywiadzie dla telewizji Metropola, który był szeroko rozpowszechniany przez rosyjską propagandę, przedstawiał USA jako imperialistów, którzy wywołali wojnę na Ukrainie, by zarobił ich przemysł zbrojeniowy. Ostro krytykował też NATO, twierdził, że nie przyjdzie nikomu z pomocą w razie rosyjskiego ataku i że tarcza antyrakietowa w Deveselu to wstyd dyplomacji.
Jego potencjalne zwycięstwo to bardzo złe wiadomości dla Ukrainy. Rumunia, która dzieli z nią 650 km granicy, jest bowiem jednym z jej najważniejszych sojuszników. Nie tylko przyjmowała uchodźców i przekazała broń, w tym system przeciwlotniczy Patriot, ale także umożliwiła jej korzystanie z portu w Konstancy do eksportu płodów rolnych. W Rumunii prezydent ma ogromny wpływ na politykę zagraniczną.
źr. wPolsce24 za Guardian, ziaristii.com