Sąd nie miał litości dla byłej premier. Usłyszała surowy wyrok

Z tego tekstu dowiesz się:
Hasina jest córką Sheikha Mujibura Rahmana, pierwszego prezydenta Bangladeszu. Karierę polityczną zaczęła robić po jego zabójstwie w 1975 roku. Stanęła na czele islamskiej partii Liga Awami. Była premierem w latach 1996-2001, a następnie od 2009 roku.
Masakra lipcowa
W połowie zeszłego roku w Bangladeszu doszło do rewolucji. Zaczęła się od protestów przeciwko parytetom w przyjmowaniu do pracy na rządowe stanowiska. Zgodnie z nim 30% takich stanowisk było zarezerwowane dla dzieci i wnuków polityków, którzy na początku lat siedemdziesiątych walczyli o niepodległość Bangladeszu, 10% dla kobiet, a kolejne 10% przyznawano poszczególnym dystryktom w oparciu o ich populację. Komentatorzy zauważali jednak, że był to tylko jeden z czynników, a inne – jak oskarżenia o fałszowanie wyborów, korupcję czy brutalne represje opozycji – wpłynęły na masowość tych protestów. Ostatecznie odniosły sukces – system parytetów zlikwidowano, rząd Hasiny oddał władzę, a zastąpił go rząd tymczasowy, na czele którego stanął laureat Nagrody Nobla z ekonomii Muhammad Yunus. Sama Hashina uciekła do Indii, a jej partia została zdelegalizowana. Jako, że w protestach wzięli udział młodzi ludzie, dziś są często uznawane za pierwszą rewolucję pokolenia Z.
Zanim jednak udało im się wygrać, rząd Hasiny próbował pacyfikować te protesty w bardzo brutalny sposób. Według wstępnych raportów, do początku sierpnia 2024 r. zginęło w nich 215 osób, ale raport ONZ twierdził, że ofiar było co najmniej 650. Doradca rządu tymczasowego ds. zdrowia Nurjahan Begum ujawnił, że ofiar było ponad tysiąc, 20 tys. osób zostało rannych, 400 straciło wzrok, a 11 tys. wtrącono do więzień. UNICEF donosił, że wśród ofiar było co najmniej 32 dzieci. Eksperci są zgodni, że w powodu panującej wtedy cenzury, chowania ofiar w masowych, anonimowych grobach i niszczeniu dokumentów i nagrań z monitoringu przez ówczesny rząd nigdy nie poznamy dokładnej liczby ofiar „masakry lipcowej”, jak nazywają ją mieszkańcy Bangladeszu.
Sąd nie miał litości
Teraz w jej sprawie zapadł dawno oczekiwany wyrok. Jak informuje agencja prasowa Anatolu, działający w Dhace Trybunał Zbrodni Międzynarodowych, po kilkumiesięcznym procesie, skazał ją na karę śmierci za podjęcie decyzji o brutalnym stłumieniu tych protestów. Taki sam wyrok usłyszał minister spraw wewnętrznych w jej rządzie Asaduzzaman Khan Kamal. Były szef policji Chowdhury Abdullah Al-Mamun dostał karę pięciu lat więzienia.
Jak donosi Guardian, trzyosobowy trybunał skazał ją m.in. za zachęcanie do przemocy, rozkazy zabijania protestujących czy brak działań, by powstrzymać przemoc. Czytając wyrok, sędzia Golam Mortuza Mozumder powiedział, że oskarżona premier popełniła zbrodnie przeciwko ludzkości poprzez rozkaz użycia dronów, helikopterów i broni przeciwko cywilom. Jak donosi Guardian, obecni na sali członkowie rodzin zamordowanych rozpłakali się, gdy sędzia odczytał wyrok.
Na razie nie jest jasne, czy skazani faktycznie poniosą karę. Wyrok zapadł in absentia, bo oboje przebywają w Indiach, a tamtejszy rząd ignoruje prośby o ich ekstradycję. Jak informuje DW, po tym wyroku Ministerstwo Spraw Zagranicznych Indii wydało jedynie krótkie i bardzo ogólne oświadczenie, w którym napisało, że rząd Indii odnotował wyrok wydany przez Trybunał Zbrodni Międzynarodowych w Bangladeszu i podkreśliło, że Indie jako bliski sąsiad zawsze mają na uwadze interesy obywateli Bangladeszu w tym dotyczące pokoju, demokracji, uczestnictwa i stabilności w tym kraju. Nie wspomniało jednak ani słowem o wcześniejszych wnioskach o ich ekstradycję.
Nie czuje się winna
Sama Hashima w oświadczeniu, które jej partia opublikowała na Facebooku, stwierdziła, że wyrok na nią wydał sąd kapturowy stworzony i rządzony przez niewybrany rząd, który nie ma żadnego mandatu demokratycznego. Stwierdziła także, że nie dano jej możliwości obrony. Dodała także, że prawdziwym celem tego niesmacznego, niesprawiedliwego i motywanego politycznie wyroku było zniszczenie jej partii, a jedynym celem jej rządu było przywrócenie spokoju na ulicach.
Jak donosi Guardian, przed wydaniem wyroku przez Dhakę przetoczyła się fala przemocy politycznej. W mieście zdetonowano tuziny prymitywnych bomb, a policja dostała rozkaz, by strzelać do osób, które je podkładają lub podpalają samochody. Po tym, gdy jedna z tych bomb wybuchła w poniedziałek w pobliżu trybunału, policja, wojsko i organizacje paramilitarne objęły go kordonem.
źr. wPolsce24 za Guardian, Anatolu Agency











