Kanada się rozpada? Premier Alberty zgodzi się na referendum niepodległościowe

Alberta została prowincją w 1905 roku. Wielu jej mieszkańców uważa, że ich prowincja różni się znacząco od reszty Kanady. Głównie dlatego, że w większym stopniu prowadzi handel z USA niż z sąsiednimi prowincjami, a ich kultura jest bardziej zbliżona do kultury sąsiedniej Montany i reszty USA niż do kultury Kanady. Nie podoba im się również to, że mają mniej do powiedzenia niż Ottawa i inne zachodnie prowincje, a także to, że dokładają do budżetu więcej, niż z niego otrzymują. W ostatnich latach problemem stało się także to, że lewicowy rząd Kanady szkodzi przemysłowi petrochemicznemu, podczas gdy jej głównym źródłem dochodu są złoża ropy i gazu.
Premier zorganizuje referendum
To sprawiło, że od początku są tam silne ruchy separatystyczne, które postulują ogłoszenie niepodległości lub dołączenie do USA. Ruchy separatystyczne wzmocniły się po dojściu do władzy lewicowego premiera Justina Trudeau. W 2020 roku aż 41% mieszkańców deklarowało poparcie dla odłączenia się od Kanady.
Premier Smith powiedziała w przemówieniu, że zorganizuje w przyszłym roku referendum niepodległościowe. Ma jednak warunek. Wcześniej chce, by wpłynął wniosek o obywatelskie referendum, a separatyści zdobyli wystarczającą liczbę podpisów by je zorganizować.
Jej konserwatywny rząd niedawno przedstawił projekt ustawy, która ułatwi organizację obywatelskiego referendum. Jeżeli wejdzie w życie, to do jego organizacji będzie potrzeba podpisów od 10% uprawnionych do głosowania mieszkańców Alberty, obecnie to ok. 177 tys. osób. Obecnie potrzeba ich 20%. Osoby chcące zorganizować referendum dostaną też 120 dni na ich zebranie – o 30 więcej niż obecnie.
Mają dosyć Ottawy
Smith podkreśliła, że ona sama nie jest zwolenniczką oderwania Alberty od Kanady i ma nadzieję, że uda im się dogadać z Ottawą. Jeśli Ottawa, z dowolnego powodu, nadal będzie atakować naszą prowincję tak, jak to robiła w ciągu ostatniej dekady,, to zdecydują o tym mieszkańcy Alberty. Zaakceptuję ich decyzję – podkreśliła.
Smith oskarżyła też kolejne lewicowe rządy Kanady o to, że przyjmują ustawy, które ograniczają ich możliwości wydobycia i sprzedaży ropy, co kosztuje Albertę miliardy dolarów. Nie podoba jej się także to, że rząd w Ottawie miesza się w ich wewnętrzne sprawy. Podkreśliła, że nie chcą dotacji czy specjalnego traktowania – a jedynie tego, by rząd nie przeszkadzał im w zarabianiu na sprzedaży surowców naturalnych i nie wtrącał się w to, jak się rządzą.
Smith spotkała się wcześniej z nowym premierem Kanady Markiem Carneyem i powiedziała, że powiedział jej obiecujące rzeczy o zmianie antysurowcowej polityki kanadyjskiego rządu. Dodała, że wyznaczy negocjatorów, którzy będą próbowali przekonać rząd do skończenia z federalnymi zasadami, które szkodzą jej prowincji. Zorganizuje również serię debat, na której mieszkańcy prowincji będą mogli opowiedzieć o swoich bolączkach i pomysłach na przyszłość. Podkreśliła, że chce współpracować z Carneyem w dobrej wierze, ale potrzebuje namacalnych dowodów prawdziwej zmiany.
Zdaniem politologa Johna Soroskiego mieszkańcy Alberty są źli na rząd federalny, ale jego zdaniem perspektywa tego, że ta prowincja odłączy się od Kanady jest wysoce nieprawdopodobna. Zauważył, że nawet we francuskojęzycznym Quebecu mieszkańcy się na to nie zdecydowali, chociaż odbyły się tam już w tej sprawie dwa referenda. Jego zdaniem Smith faktycznie nie popiera separatyzmu, ale uważa, że tak jak w wypadku Quebecu sama jego groźba zwiększy pozycję jej prowincji.
źr. wPolsce24 za AP