Coraz więcej pożarów przez baterie. Tym razem ogień wybuchł na pokładzie samolotu!

Pożar na wysokości kilku tysięcy metrów – takie sceny rozegrały się na pokładzie samolotu Air China lecącego z chińskiego Hangzhou do Seulu. W pewnym momencie w kabinie pojawił się dym, a chwilę później jeden ze schowków na bagaż podręczny płonął już żywym ogniem. Jak ustalono, doszło do samozapłonu baterii litowej znajdującej się w bagażu jednego z pasażerów.
Załoga natychmiast zareagowała, a piloci zdecydowali się na awaryjne lądowanie w Szanghaju-Pudong.
– W celu zapewnienia bezpieczeństwa lotu samolot został przygotowany do lądowania na lotnisku Pudong – przekazały linie Air China w oświadczeniu cytowanym przez chińskie media.
Na szczęście nikt nie został ranny, a pasażerowie kontynuowali podróż podstawioną maszyną.
W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać unoszący się dym i pracę stewardów gaszących ogień. Linie lotnicze potwierdziły autentyczność materiału.
Problem, który narasta
Nie jest to odosobniony przypadek. W ostatnich latach coraz częściej dochodzi do pożarów urządzeń bateryjnych na pokładach samolotów. Baterie litowo-jonowe, które napędzają telefony, laptopy czy powerbanki, mogą w określonych warunkach ulegać samozapłonowi – wystarczy przegrzanie lub uszkodzenie ogniwa.
Chińska administracja lotnictwa cywilnego już w czerwcu 2025 roku wprowadziła zakaz przewożenia powerbanków bez certyfikatu bezpieczeństwa 3C oraz sprzętów wycofanych przez producentów. Ma to zapobiec kolejnym pożarom, które w ostatnich latach zdarzały się coraz częściej. W marcu tego roku samolot Hong Kong Airlines również musiał awaryjnie lądować po tym, jak w schowku bagażowym zapalił się powerbank.
Eksperci ostrzegają, że rosnąca liczba urządzeń elektronicznych – zwłaszcza tanich i niesprawdzonych – zwiększa ryzyko podobnych zdarzeń.
Nowe wyzwanie dla lotnictwa
Baterie litowe są dziś wszędzie – w telefonach, hulajnogach, dronach, a nawet szczoteczkach do zębów. Problem w tym, że w zamkniętym środowisku samolotu każdy taki pożar może być śmiertelnie groźny.
Jak podkreślają eksperci bezpieczeństwa lotniczego, linie lotnicze będą musiały opracować nowe procedury kontroli bagażu, a producenci – bardziej rygorystycznie testować baterie, zanim trafią na rynek.
Na szczęście tym razem skończyło się dobrze
Dzięki błyskawicznej reakcji załogi i zimnej krwi pilotów tragedii udało się uniknąć. Ale przypadek Air China to kolejny sygnał ostrzegawczy, że era „bateryjnych pożarów” w lotnictwie dopiero się zaczyna.
źr. wPolsce24 za polsatnews.pl