Rozwiązano centrum odpowiedzialne za globalną "moderację treści" na Facebooku i Instagramie. Setki lewicowych cenzorów wysłano na "przymusowy urlop"

Trzęsienie ziemi, które w globalnej polityce wywoła prezydentura Donalda Trumpa, dotknęło niemal wszystkich aspektów naszego życia. Zmiany dotyczą nie tylko relacji bilateralnych między państwami, sięgają też kwestii kulturowych i społecznych.
Jedną z takich zmian zapowiedział już styczniu założyciel serwisu Meta, Mark Zuckerberg, którego firma podjęła decyzję o rezygnacji z tzw. "programu sprawdzania faktów". Zuckerbeg złagodził także moderację treści, co miało poprawić relacje z nowym prezydentem.
Teraz, jak czytamy w "El Pais", podjęto decyzję, aby zrezygnować z usług lokalnych podwykonawców, którzy występowali w charakterze cenzorów wdrażających lewicową agendę. Jedną z takich firm była Torre Glòries w Barcelonie, która świadczyła usługi przez podwykonawcę Telus International.
- W czwartek rano Telus powiadomił pracowników (...) o tym, że będą wysłani na płatny urlop i nie mają już wstępu do zakładu - czytamy.
Jednocześnie autor tekstu, powołując się na "źródła pracownicze", informuje, że Meta jest jedynym klientem firmy. Dlatego cała załoga Telus w Barcelonie (licząca 2000 osób), zostanie najpewniej całkowicie dotknięta zwolnieniami.
Warto podkreślić, że w biurze cenzorów Mety w Barcelonie pracują nie tylko osoby hiszpańskojęzyczne. Według "El Pais", już wcześniej miało to być źródłem problemów firmy, bo pracownicy różnych narodowości domagali się "zrównania wynagrodzeń pracowników moderujących treści w języku hiszpańskim z wynagrodzeniami osób moderujących treści w innych językach".
Firma odpowiadała z kolei, że powszechną praktyką jest "różnicowanie wynagrodzeń na podstawie umiejętności językowych" i nie zamierza z tego powodu zmieniać swojej polityki. Cóż, przynajmniej ten kłopot udało im się już rozwiązać.
źr. wPolsce24 za "El Pais"