Nie wybaczą mu stanu wojennego. Koreańska opozycja chce odwołać prezydenta
Jak informowaliśmy wczoraj, we wtorek o 22:23 czasu lokalnego prezydent Yoon ogłosił wprowadzenie stanu wojennego. Stwierdził, że próby wszczęcia przez Zgromadzenie Narodowe procedury impeachmentu wobec członków rządu i zmniejszenie jego budżetu to była działalność antypaństwowa, która podburza do zdrady, a stan wojenny jest konieczny, by wyeliminować wspierające Koreę Północną siły antypaństwowe.
Stan wojenny potrwał jednak zaledwie sześć godzin, bo posłowie zdecydowali w głosowaniu, że został wprowadzony nielegalnie, a ok. 4:30 nad ranem na spotkaniu gabinetu formalnie go odwołano.
Chcą, by odszedł
Posłowie opozycyjnej Partii Demokratycznej żądają teraz od Yoona, który objął urząd w 2022 roku, by zrezygnował ze stanowiska.
Ogłoszenie stanu wojennego przez prezydenta Yoon Suk Yeola było jasnym naruszeniem konstytucji. Nie spełniło żadnych warunków niezbędnych do jego ogłoszenia – napisali w oświadczeniu. Dodali, że był to poważny akt rebelii i zagrozili, że jeśli sam nie zrezygnuje, to usuną go ze stanowiska, wszczynając procedurę impeachmentu. Żądają też rezygnacji członków jego gabinetu. Część doradców prezydenta już zadeklarowała, że odejdzie z rządu.
Aby pokazać, że nie żartują, Partia Demokratyczna i pięć mniejszych partii opozycyjnych złożyły już wniosek o impeachment. Głosowanie nad nim odbędzie się w piątek. Aby usunąć prezydenta ze stanowiska, będą potrzebowali 200 głosów w liczącym 300 posłów. Opozycja ma ich 192, co oznacza, że będą potrzebowali głosów posłów z prezydenckiej Partii Władzy Ludowej. 18 z nich zagłosowało wcześniej za wnioskiem o odrzucenie stanu wojennego, a jej lider Han Dong-hun, który znał Yoona w czasach, kiedy nie był jeszcze politykiem, stwierdził, że to, co zrobił, było złamaniem konstytucji. Zażądał wyjaśnień od prezydenta i dymisji ministra obrony, który miał mu podpowiedzieć wprowadzenie stanu wojennego.
Jeśli uda im się pozyskać te głosy, to Yoon zostanie pozbawiony władzy, a jego obowiązki przejmie premier Han Duck-soo. Następnie o jego losie zadecyduje Trybunał Konstytucyjny. Ten formalnie składa się z dziewięciu sędziów, a do usunięcia głowy państwa z urzędu potrzeba zgody co najmniej sześciu. Trzech z nich odeszło jednak niedawno na emerytury, a Zgromadzenie nie wyznaczyło jeszcze ich następców. By zająć się impeachmentem, potrzeba ich co najmniej siedmiu, więc najpierw trzeba kogoś nominować.
Yoon złamał konstytucję
Według koreańskiej konstytucji prezydent może wprowadzić stan wojenny w czasie wojny, sytuacji zbliżonej do wojny lub w porównywalnych sytuacjach, w których ograniczenie wolności mediów, prawa do zgromadzeń itp. jest koniecznie do przywrócenia porządku.
Stan wojenny były niegdyś w Korei Południowej powszechnym zjawiskiem. Władze dość regularnie wysyłały żołnierzy i czołgi na ulice, by uniemożliwić antyrządowe demonstracje. Zjawisko to znikło jednak w latach 80. XX wieku, kiedy Korea Południowa stała się w pełni demokratycznym państwem. Stan wojenny, który ogłosił Yoon, był pierwszym od ponad 40 lat.
Wielu ekspertów uważa, że przez sposób, w jaki Yoon wprowadził stan wojenny, złamał konstytucję. Ta bowiem nie daje mu prawa do ograniczenia działania parlamentu, a on wysłał żołnierzy, by nie wpuścili posłów na obrady. To ostatecznie nic nie dało, bo 190 posłom udało się dostać do budynku i głosowanie i tak się odbyło. Lider Partii Demokratycznej Park Chan-dae wezwał do przeprowadzenia śledztwa przeciwko prezydentowi pod zarzutem chęci wywołania rebelii. Prezydent Korei Południowej ma immunitet, ale nie dotyczy on rebelii i zdrady stanu.
źr. wPolsce24 za AP