Inwazyjny gatunek terroryzuje niemieckie miasta. "Są wszędzie", a wszystko zaczęło się za Hitlera. Czy nas też to czeka?

Szop pracz to ssak, który pochodzi z Ameryki Północnej. Do Niemiec sprowadzono je w latach trzydziestych, by hodować je na futra. Te zwierzęta są jednak wszystkożerne i słyną z wyjątkowych zdolności adaptacyjnych, więc osobniki, które uciekły z ferm i te, które zostały celowo wypuszczone, stworzyły silną dziką populację. Szacuje się, że obecnie mieszka ich w Niemczech ok. półtora miliona.
Miasto szopów
Jedna z największych populacji występuje w mieście Kassel w Hesji. Nikt nie wie dokładnie ile ich tam żyje, ale wszyscy są zgodni, że mowa o co najmniej tysiącach.
- Jesteśmy miastem szopów. Są wszędzie - powiedział dziennikarzom Guardiana jeden z mieszkańców, mężczyzna o imieniu Lars. Lars wyjaśnił, że szopy pojawiają się tuż po zmroku.
Jeśli zostawi się na zewnątrz zakupy, to poczęstują się jedzeniem. Dodał, że nie polują na nie żadne mieszkające w okolicy drapieżniki, więc szopy robią co chcą.
Jak zauważa Guardian, mieszkańcy miasta są podzieleni co do tego, co o nich sądzić. Wielu na nie narzeka, ale na każdej ulicy jest co najmniej jedna osoba, która je dokarmia, zwykle ku irytacji sąsiadów. Wszystkie kosze na śmieci w mieście są też zamykane na kłódkę, żeby żerując nie roznosiły ich po okolicy. Wiele drużyn sportowych z okolicy ma jednak szopa w nazwie lub jako maskotkę.
- Kochamy je, ale także ich nienawidzimy - powiedział dziennikarzom Lars.
Są zagrożeniem dla lokalnych gatunków
Ekolodzy przestrzegają jednak, że mimo sympatycznego wyglądu szopy pracze są w Europie gatunkiem inwazyjnym. Dla ludzi są co najwyżej drobnym kłopotem, ale dla wielu zwierząt stanowią śmiertelne zagrożenie. Marten Winter, ekspert od gatunków inwazyjnych z instytutu iDiv wyjaśnił, że w przeciwieństwie do miejscowych drapieżników, szopy potrafią się wspinać – a lokalne gatunki nie są przystosowane do takieto zagrożenia.
- Ptaki gniazdujące na ziemi, nietoperze w jaskiniach, ptaki w budkach lęgowych, płazy - są w stanie zjeść niemal wszystko – powiedział.
Winter powiedział, że w Europie jest już tyle szopów, że prawdopodobnie na stałe zostaną częścią ekosystemu na stałe. Ekolodzy nie są jednak zgodni, co z nimi zrobić. Daniel Willcox, ekspert od małych drapieżników i wiceprzewodniczący Międzynarodowego Związku dla Konserwacji Natury (IUCN) uważa, że ich populacja powinna być ściśle kontrolowana na poziomie UE, a jej rozrost powstrzymany.
- Nie ma w Europie biologicznego odpowiednika szopów i nie są czymś, co powinno się tolerować - podkreślił.
Winters przyznaje, że szopy mają w Niemczech wpływ na lokalne ekosystemy, ale uważa, że najpierw potrzeba więcej badań, by ustalić jak jest duży. Dodaje też, że wiele zwierząt, na które szopy polują, pada także ofiarą innych drapieżników, tj. łasice czy koty.
Niemcy już teraz walczą z inwazją szopów. Tylko w zeszłym roku niemieccy myśliwi odstrzelili ok. 200 tys. sztuk. Oni sami twierdzą jednak, że mimo tych wysiłków zauważają coraz więcej szopów, w miejscach, w których wcześniej nie żyły. Telewizja CNN donosiła też, że co najmniej jeden niemiecki rzeźnik przerabia ich mięso na kiełbasy. Powiedział dziennikarzom, że bardzo smakują jego klientom.
źr. wPolsce24 za Guardian