Świat

Francja wydała fortunę, by ukryć prawdę o testach nuklearnych

opublikowano:
Operation_Upshot-Knothole_-_Badger_001 (1).webp
(fot. National Nuclear Security Administration / Nevada Site Office)
Media ujawniły, że francuska Komisja Energii Atomowej (CEA) wydała dziesiątki tysięcy euro by zdyskredytować autorów książki, która opisywała francuskie testy broni atomowej. Wynikało z niej, że obrażenia na ich skutek odniosło znacznie więcej osób, niż rząd się przyznawał.

Francja rozpoczęła swój program atomowy tuż po końcu II wojny światowej, a ostateczną decyzję o budowie bomby podjął po powrocie do władzy, w 1958 roku, prezydent Charles de Gaulle. Pierwszy ładunek atomowy Francuzi zdetonowali 13 lutego 1960 r. na Saharze, w będącej wtedy ich kolonią Algierii.

Kłamali o skutkach 

Francja nie podpisała Częściowego Zakazu Testów Nuklearnych z 1963 roku. Podpisała dopiero całkowity zakaz w 1996 roku. W latach 1966-96 dokonała aż 193 testów nuklearnych, z których wiele miało miejsce w francuskiej Polinezji. 46 z nich miało miejsce w atmosferze, od 1974 roku testów dokonywano pod ziemią.

W 2021 roku do księgarni trafiła książka "Toxique". Jej autorzy skupili się na sześciu testach, których dokonano na atolach Morurora i Fangataufa. Na podstawie rozmów i odtajnionych dokumentów ustalili, że rząd w Paryżu kłamał o skutkach tych testów. 

Zdaniem autorów CEA długo zaniżała oficjalne dane dotyczące promieniowania, bo rząd w Paryżu nie chciał, by zbyt dużo osób domagało się odszkodowania. Do 2023 roku wniosków o odszkodowanie wpłynęło zaledwie 2846, z czego więcej niż połowa została odrzucona. Tymczasem zdaniem naukowców tylko w wyniku jednego takiego testu, którego dokonano w 1974 roku, liczba osób, które dostały kwalifikującą na odszkodowanie dawkę promieniowania, wyniosła 110 tys. Każdy z nich mógłby je otrzymać jeśli zachorowałby na jeden z 23 typów nowotworów, których ryzyko to zwiększało. 

Dyskredytowano jej autorów 

Publikacja tej książki wywołała we Francji gigantyczny skandal. Prezydent Macron udał się nawet do Polinezji, by osobiście przeprosić jej mieszkańców. Przyznał, że mają wobec nich dług i obiecał większą transparencję w temacie testów nuklearnych. Obecnie trwa też śledztwo parlamentarne, które ma ustalić m.in. prawdziwy wpływ i skutki tych testów.

Jak informuje Guardian, podczas śledztwa wyszło na jaw, że CEA wydała 90 tys. euro, by podważać ustalenia autorów tej książki, cenionych naukowców i dziennikarzy. Za te pieniądze wydali m.in. własną publikację, która była dystrybuowana w Polinezji. Jej autorzy twierdzili, że autorzy Toxique nie mają doświadczenia z bronią atomową, skażenie było ograniczone, a Francja zawsze zachowywała się w transparentny sposób i z szacunkiem do mieszkańców Polinezji. CEA wysłała tam również czteroosobową ekipę, która miała poprzez spotkania z lokalnymi urzędnikami i wywiady w mediach podważać ustalenia ich autorów. 

Urzędnicy twierdzą, że wszystko było w porządku 

CEA napisała w oświadczeniu, że celem ich publikacji było zapewnienie Polinezyjczykom wiedzy o tych testach i ich skutkach, oraz, że stworzono ją z zachowaniem rygoru naukowego i transparentności. Były szef DAM, czyli wojskowej części CEA odpowiedzialnej za broń atomową, powiedział posłom, że nie była ona odpowiedzią na Toxique. Równocześnie jednak ASNR, czyli francuska agencja zajmująca się bezpieczeństwem atomowym, potwierdziła, że obliczenia CEA budzą wątpliwości i nie da się w jednoznaczny sposób stwierdzić, czy poszkodowani dostali dawkę promieniowania, która była na tyle mała, że nie kwalifikuje ich do odszkodowania.

\Posłowie usłyszeli też, że od obietnicy większej transparencji, którą złożył Macron, DAN odtajniła zaledwie 380 dokumentów. Dla porównania w tym samym czasie wojsko odtajniło ich 174 tys. Dyrektor DAM Jerome Demoment przyznał, że gdyby tych testów dokonywano dzisiaj, to jest wielce prawdopodobne, że wyglądałyby zupełnie inaczej. 

Jak zauważa Guardian, mieszkańcy Polinezji nieproporcjonalnie często cierpią na nowotwory tarczycy, piersi i płuc, które mogły być spowodowane ekspozycją na promieniowanie, a także na białaczkę i chłoniaki. Wcześniej siły zbrojne przyznały, że podczas tych testów do 2 tys. żołnierzy mogło otrzymać dawkę promieniowania, która była wystarczająco silna, by spowodować raka.

źr. wPolsce24 za Guardian

Świat

Biały Dom z potężnym wsparciem dla Karola Nawrockiego w wyborczym wyścigu. Ta wizyta wywołała wściekłość ludzi Tuska

opublikowano:
bialydom.webp
(fot. screen za X)
Karol Nawrocki przebywa w Stanach Zjednoczonych, w Waszyngtonie. Obywatelski kandydat na prezydenta wziął udział w uroczystościach Narodowego Dnia Modlitwy w Ogrodzie Różanym w Białym Domu. Spotkał się z prezydentem Donaldem Trumpem, a oficjalny profil Białego Domu na portalu X zamieścił wspólne zdjęcia obu polityków.
Świat

„Przeciwko upokorzeniu w kraju i za granicą”. Kandydat konserwatystów głosował w Bukareszcie. Początek „wiosny ludów”?

opublikowano:
mid-epa12111622.webp
George Simion zagłosował pod Bukaresztem (Fot. PAP/EPA)
Lider rumuńskiej partii AUR George Simion zagłosował w niedzielę w drugiej turze wyborów prezydenckich. Towarzyszył mu Calin Georgescu, wykluczony z elekcji przez tamtejsze władze.
Świat

W Rumunii prowadzi Dan, ale eksperci radzą, żeby poczekać

opublikowano:
simion wyniki.webp
Wieczór wyborczy George Simiona (Fot. Artur Ceyrowski)
Prawie 54 proc. dla lewicowego, wpieranego m.in. przez rodzinę Sorosów Nicusora Dana i trochę ponad 46 proc. dla konserwatysty George'a Simiona w drugiej turze powtórzonych wyborów prezydenckich w Rumunii. To wcale nie oznacza jednak, że mamy pewnego zwycięzcę tej elekcji.
Świat

W Rumunii jednak wyborcza niespodzianka. Simion uznał wynik

opublikowano:
mid-epa12115387.webp
Nicusor Dan świętuje zwycięstwo (fot. ROBERT GHEMENT/EPA/PAP)
Lewicowy, prounijny burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan wygrał wybory prezydenckie w Rumunii. Pokonał rywal z prawicy George Simiona. Przegrany początkowo nie uznał porażki, ale ostatecznie złożył Danowi gratulacje. Podkreślił zarazem, że będzie dalej walczył o sprawiedliwość.
Świat

Panika w Berlinie! Niemcy boją się klęski Trzaskowskiego, wieszczą rozpad rządu Tuska i straszą prawicowymi ekstremistami

opublikowano:
MK9_gdlnm_19_09_sss_f_DSC05270.webp
W Berlinie panicznie boją się porażki Rafała Trzaskowskiego (Fot. Fratria)
Pali się! Niemieckie media wpadły w totalną panikę w związku z wynikami pierwszej tury wyborów prezydenckich w Polsce.
Świat

Zakulisowy deal z Tuskiem? Bruksela jest gotowa na wiele, byle tylko wygrał Trzaskowski

opublikowano:
mid-epa12121292 ok.webp
Dziennik „Le Monde” ujawnił, jak Komisja Europejska pomaga obozowi Donalda Tuska w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi. By nie zrazić wyborców i zwiększyć szanse Rafała Trzaskowskiego w rywalizacji z kandydatem popieranym przez PiS Karolem Nawrockim, szefowa KE Ursula von der der Leyen ograniczyła polityczną presję na polski rząd i przesuwa w czasie niewygodne decyzje.