Maryla Rodowicz okradziona podczas koncertu w Wadowicach. Zabrali jej papieskie kremówki
- Nie mam pojęcia, jak [do tego] doszło (...). Gdy przyjechałam na miejsce, powiedziałam do mojego kierowcy: "Panie Arturze, na rynku na pewno jest kilka cukierni i wszystkie robią słynne papieskie kremówki. Niech mi pan kupi ze cztery'". Weszliśmy do garderoby, a tam był catering - małe co nieco. Były też akurat cztery kremówki. Stały w zamkniętej paczce. Od razu wzięłam tę paczuszkę i położyłam na swojej torebce, żeby o niej nie zapomnieć - relacjonuje przebieg całej sytuacji w rozmowie z "Super Expressem".
Wcześniej o "podprowadzeniu" jej kremówek pisała na Facebooku.
Jak zaznaczyła Rodowicz w rozmowie z tabloidem, o zuchwałej kradzieży kremówek dowiedziała się dopiero w domu
- Nigdy nie jem przed koncertem. Nie jem też po. Pomyślałam: "Jak dojadę do domu, to chętnie zjem je w nocy". Niestety, po koncercie patrzę, a kremówek nie ma - powiedziała gwiazda.
Maryli nie pozostaje nic innego, jak wrócić do Wadowic i zjeść kremówki na miejscu.
źr. wPolsce24 za se.pl