W zobowiązaniu, które pracownicy są zmuszani podpisać, czytamy:
„Zobowiązuję się dbać o strony gazet i czasopism, które zawierają zdjęcia prezydenta Serdara Berdimuchamedowa i (jego ojca, byłego prezydenta - PAP) Gurbanguly Berdimuchamedowa jak o źrenicę oka, nie drzeć ich, przechowywać w czystości, nie używać ich do wycierania rąk, jako podkładki pod jedzenie (...), nie używać tych stron jako papieru toaletowego, nie brudzić ich poprzez zawijanie w nie chleba, nie używać do rozpalania ognia i nie zabierać ich ze sobą w podróże za granicę. Jeśli naruszę to zobowiązanie, zgadzam się na zwolnienie z pracy na własną prośbę".
Przypomina to groteskowe sytuacje rodem z literatury Jaroslava Haška. W jego Przygodach dobrego wojaka Szwejka nieostrożni podpadali władzy, gdy muchy robiły na portret Najjaśniejszego Pana. Turkmenistan zdaje się podtrzymywać tradycje absurdu.
Namierzą każdego!
Władze idą jednak o krok dalej. Funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego ostrzegają, że na stronach gazet będą umieszczane kody QR, umożliwiające identyfikację właściciela egzemplarza, z którego wyrwano podejrzane strony. Z kolei imamowie w meczetach nawołują do szanowania wizerunków Berdimuchamedowów.
Choć prasa w Turkmenistanie jest pełna opowieści o sukcesach władzy, wielu obywateli traktuje ją bardziej użytkowo niż informacyjnie, wykorzystując jako wkładki do butów czy materiał do rozpalania pieca. A jeśli przypadkiem trafią na zdjęcie prezydenta? Lepiej, żeby pamiętali o źrenicy oka.
źr. wPolsce24 za PAP