Te piosenkę znają wszyscy Polacy. Autor opowiada jak została mu ukradziona
Piosenka narodziła się w połowie lat 60. w bardzo kameralnych okolicznościach. Kilku nastoletnich kolegów, po około 15 lat, spotykało się, by grać i tworzyć własne utwory. Wśród nich był Janusz Kreft. W 1966 roku nagrał „Białego Misia” nie z myślą o karierze czy scenie, ale jako pocztówkę dźwiękową dla swojej ówczesnej dziewczyny. W tamtych czasach był to popularny sposób wysyłania muzycznych wiadomości pocztą.
I właśnie wtedy wydarzyło się coś, co zmieniło losy piosenki. Pracownicy studia nagrań skopiowali utwór i zaczęli go sprzedawać. „Biały Miś” ruszył w Polskę – a potem w świat – bez wiedzy autora. Popularność przyszła błyskawicznie, ale wraz z nią… spór o autorstwo.
Dowody są bezsporne
Gdy piosenka stała się wielkim przebojem, pojawili się inni, którzy zaczęli twierdzić, że to oni są jej twórcami. Sprawa trafiła do sądu i ciągnie się od lat. Janusz Kreft przedstawił jednak twarde dowody: oryginalną taśmę z 1964 roku, nagraną przy użyciu dwóch magnetofonów, zachowaną pocztówkę dźwiękową oraz zapis tekstu piosenki.
„Biały Miś” z czasem stał się czymś więcej niż tylko przebojem. Wielu uważa go za prekursora dzisiejszego disco polo – prosty, melodyjny, emocjonalny, z tekstem łatwym do zapamiętania. Trafił do filmów, był cytowany i przerabiany, a dla wielu Polaków to muzyczne wspomnienie młodości, wojska, pierwszych zabaw i wesel.
Dziś Janusz Kreft nie ukrywa, że po latach walki chciałby, by „Biały Miś” wreszcie formalnie do niego wrócił. Tym razem już na zawsze. Bo choć losy tej piosenki były burzliwe, jedno pozostaje niezmienne: „Biały Miś” to utwór, który zna i nuci niemal cała Polska.
Zapraszamy do obejrzenia materiału o oryginalnym "Białym Misiu" i jego twórcy z Wiadomości wPolsce24.
źr. wPolsce24











