Sąd Najwyższy pokazał, jak wyglądały „giertychówki”. Aż głupio się śmiać z tych niby-protestów wyborczych

Przypomnijmy, że były dwa rodzaje protestów wyborczych nazywanych „giertychówkami”. Pierwszą pulę stanowiło 49 598 identycznych protestów, skopiowanych z wzoru zamieszczonego w internecie przez Romana Giertycha – pozostawiono je bez dalszego biegu, bo nie spełniały warunków formalnych (protest musi być jednostkowy i dotyczyć wyborcy, który go słada).
Ale oprócz „ksero-giertychówek” do Sądu Najwyższego trafiły także innego rodzaju pisma, nazywane przez nadawców „protestami wyborczymi”.
- Te krótkie pisma, niekiedy składane na skrawkach papieru, nie były dołączane do wspomnianej grupy 49 598 protestów, dla których wyrażano w ten sposób poparcie. Są one rozpatrywane osobno. W grupie tej znajdują się również pisma sporządzone nie w oparciu o wspomniany wzór protestu, ale w oparciu o treść wiadomości e-mail, w której poseł Giertych instruował, jak należy złożyć protest wyborczy z wykorzystaniem jego wzorca. Wyborcy drukowali tę korespondencję, dopisywali na niej swoje dane wraz z numerem PESEL (zgodnie z instrukcją) i przesyłali do Sądu Najwyższego, mimo że wydruki te nie zawierały żadnych zarzutów przeciwko ważności wyboru Prezydenta RP – informuje Sąd Najwyższy.
SN opublikował przykłady tych kuriozalnych pism. Brzmią one na przykład tak: „Protest przeciw wybraniu prezydenta w dniu 1.06.25 rok” (i nic więcej). Albo po prostu „Protest wyborczy Romana Giertycha”.
Zresztą, zobaczcie Państwo sami:
To jest oczywiście śmieszne, ale także - smutne. Widać, że niby-protesty pisali starsi, zmanipulowani ludzie, którzy są zapewne święcie przekonani, że prawdziwym prezydentem jest Rafał Trzaskowski.
źr. wPolsce24