Ten rząd to kompromitacja. Wprowadzają w Wigilię idiotyczny przepis, sami go na razie nie przestrzegają

- Od 24 grudnia każde ogłoszenie o naborze do pracy, napisane niezgodnie z przepisami, może cię słono kosztować. Zaczną bowiem obowiązywać regulacje, w myśl których ogłoszenia o naborze na stanowisko pracy muszą być neutralne – ostrzegał już jakiś czas temu szef Państwowej Inspekcji Pracy Marcin Stanecki.
Co to znaczy „neutralne”? Ano – nie wskazujące na płeć osoby, którą ktoś chce zatrudnić. Jeśli więc firma potrzebuje budowlańców, nie może tak napisać w ogłoszeniu, bo będzie dyskryminować budowlanki (bo chyba tak można nazwać panie pracujące na budowach). Jeśli zaś ktoś zatrudnia sekretarkę, obraża panów, chcących wykonywać ten zawód. Musi więc użyć nazwy neutralnej.
Za złe (czyli normalne) ogłoszenie grozi grzywna – prawie 5 tysięcy złotych.
O nowych przepisach mówiła we wtorek w TVP w likwidacji minister rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Zapytana o to, w jaki sposób dać ogłoszenie, jeśli chcemy zatrudnić stolarza, odrzekła:
- Szukam osoby do prac stolarskich.
Wypowiedź Dziemianowicz-Bąk wywołała falę śmiechu w internecie. Dziennikarz Patryk Słowik sprawdził zaś, że jak dotąd resort pani minister daje ogłoszenia jak najbardziej „nie neutralne”, a więc określające płeć poszukiwanego pracownika.
- Dzień dobry. Chciałbym uprzejmie donieść, że na stronie KPRM widzę trzy ogłoszenia o pracę w ministerstwie rodziny: starszy specjalista, starszy specjalista i specjalista. Dlaczego szukacie samych mężczyzn, a żadnych specjalistek? – napisał Słowik do Agnieszki Dziemianowicz-Bąk.
Rzeczywiście, na stronie resortu wiszą „złe” ogłoszenia. Czy rząd będzie stosował własne przepisy? Czas pokaże.








