Latasz dronem? Możesz być potrzebny wojsku

Wojskowe drony są starsze niż się wydaje. Pierwsze tego typu konstrukcje pojawiły się już podczas I wojny światowej, a podczas drugiej były używane bojowo. Ich popularność w siłach zbrojnych zaczęła rosnąć w latach 90. XX wieku. Konflikty w XXI wieku – jak wojny na Bliskim Wschodzie czy wojna na Ukrainie – pokazały, że nawet małe, cywilne maszyny znajdują zastosowanie na polu walki i mogą odegrać istotną rolę.
Równocześnie w ostatnich latach latanie dronami stało się bardzo popularnym hobby. Od szybkich dronów wyścigowych, po bardziej stabilne drony do filmowania z powietrza, coraz więcej osób interesuje się tą formą lotnictwa.
Gen. Bodnar na antenie RMF FM zasugerował, że takie osoby mogą przydać się wojsku. Zauważył, że w naszej armii jest kilka tysięcy operatorów dronów, ale liczba cywilnych operatorów jest nieporównywalnie większa i wynosi ok. 300 tys. osób. - Myślę, że oni byliby zainteresowani wsparciem sił zbrojnych w sytuacjach trudnych – powiedział.
Szef wojsk dronowych powiedział, że założenie jest takie, by w każdej jednostce byli operatorzy dronów. - Mówi się nawet, że każdy powinien być zdolny do operowania tego rodzaju urządzeniem, natomiast nie każdy musi – stwierdził dodając, że ta powszechność musi być zapewniona.
Bodnar zauważył, że czas wyszkolenia operatora różni się znacząco w zależności od typu drona, którym będzie latał. W wypadku małych dronów typu DJI, które na Ukrainie są powszechnie wykorzystywane do zwiadu taktycznego, jesteśmy w stanie przygotować żołnierza od zera do bohatera w ciągu czterech tygodni. W wypadku bardziej skomplikowanych stałoplatów, jak np. polski Flyeye, potrzeba już 12 tygodni. Większe płatowce, jak izraelski Orbiter, wymagają 17 tygodni szkolenia.
źr. wPolsce24 za Interia