Skandal! Władza wyrzuciła rotmistrza Pileckiego. Za zmiany zapłacili ćwierć miliona z naszych podatków

Obecne, związane z ekipą Donalda Tuska władze Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku zdecydowały o usunięciu z wystawy ekspozycji poświęconych polskim bohaterom: rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu, św. Ojcu Maksymilianowi Kolbemu i rodzinie Ulmów. Gwałtowny opór Polaków sprawił, że Tuskowi nominaci musieli wycofać się z haniebnej decyzji, obiecując, że wielkie postacie naszej historii będą odpowiednio prezentowane w polskim bądź co bądź muzeum.
Zdaniem wielu obietnica dyrektora muzeum prof. Rafała Wnuka nie została jednak dotrzymana. Dlatego pod placówką trwają protesty patriotów.
- Upominamy się o przywrócenie na wystawę, zgodnie z obietnicą Dyrektora, Pileckiego, o. Kolbe i Ulmów w formie sprzed 25 czerwca 2024 roku oraz przeproszenia za haniebne przyrównanie naszych bohaterów do Supermena i Myszki Miki – informuje jeden z organizatorów demonstracji, radny PiS z Gdańska Aleksander Jankowski.
Dziś protestujący podsumowali dotychczasowy przebieg akcji. Pokazali także pismo, przesłane do Jankowskiego w odpowiedzi na wniosek o dostęp do informacji publicznej. Dzięki temu wiemy, ile kosztowały barbarzyńskie (zdaniem wielu ekspertów) zmiany na wystawie i ich późniejsze, częściowo pozorne, odkręcanie.
- W 2024 roku dokonano zmian na łączną kwotę: 279 237,50 zł netto w odniesieniu do 14 stanowisk wystawy, na co składało się wykonanie 38 różnych czynności. Zmiany dotyczące ekspozycji Witolda Pileckiego, rodziny Ulmów i Maksymiliana Kolbe dotyczyły 3 pozycji wystawy, co stanowiło 9 z 38 wszystkich zmian (czynności) wchodzących w skład harmonogramu zmian dokonanych na wystawie – stwierdził prof. Rafał Wnuk.
- Rafał Wnuk wydał ok. 280 tysięcy złotych na usunięcie i „przywrócenie” z wystawy stałej Muzeum II Wojny Światowej ekspozycji dot. Witolda Pileckiego, Rodziny Ulmów i Maksymiliana Kolbe oraz kilkunastu innych ekspozycji. Dlaczego nie przywrócił ekspozycji w poprzedniej formie, z mniejszym kosztem dla podatnika? - pyta Aleksander Jankowski.