Donald Tusk załatwi darmowe mieszkania. Komu? Członkom swojego rządu

Obecnie osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe muszą płacić za najem rządowych mieszkań – 50,55 zł za metr kwadratowy. Po zmianach ministrowie i wicepremierzy zostaną z tych opłat zwolnieni. Koszt najmu przejmą resorty i KPRM. Sami politycy pokryją jedynie opłaty eksploatacyjne.
Darmowe mieszkania od dawna przysługują prezydentowi, premierowi, marszałkom Sejmu i Senatu oraz posłom i senatorom, którzy nie mają własnego lokalu w stolicy. W praktyce więc większość ministrów, będąc jednocześnie parlamentarzystami, i tak już korzysta ze służbowych mieszkań opłacanych z budżetu Sejmu.
Puste osiedle za "żółtymi firankami"
Większość rządowego zasobu mieszkaniowego to trzy bloki przy ul. Grzesiuka na warszawskiej Sadybie. Lokale mają od 26 do 76 m² i kosztują od 1300 do 3800 zł miesięcznie. Jednak zainteresowanie nimi jest minimalne – na koniec października 2023 roku wolnych było aż 30 mieszkań, a obłożenie z roku na rok spada.
– Jednym z celów nowelizacji wydaje się poprawa obłożenia osiedla przy Grzesiuka, za którego utrzymanie podatnicy płacą, nawet jeśli mieszkania stoją puste – komentuje była posłanka Hanna Gill-Piątek.
Standard nie zachęca
Choć w latach 2021–2023 wydano ponad 5 mln zł na modernizację budynków i wyposażenia, standard wciąż pozostaje niski. – To raczej styl gierkowski, jak w hotelu – mówił kilka lat temu senator Antoni Mężydło, który sam mieszkał w rządowym bloku.
Krytycy pytają, czy w sytuacji, gdy wielu obywateli ma problem z dostępem do mieszkań, rząd powinien fundować darmowe lokale kolejnym grupom polityków. Szczególnie, że – jak zauważają eksperci – jeśli zabraknie mieszkań w zasobie rządowym, przepisy dopuszczają możliwość wynajmowania lokali na wolnym rynku, również na koszt podatnika.
źr. wPolsce24 za rp.pl