Piękna relacja ojca z synem. Tak rodziła się więź Karola i Daniela Nawrockich, która trwa do dziś

Popierany przez PiS kandydat na prezydenta ogłosił w środę, że mieszkanie zakupione przez niego i jego żonę od Jerzego Ż. zostanie przekazane organizacji charytatywnej. Decyzja Karola Nawrockiego była poprzedzona licznymi zarzutami, podważającymi jego pomoc drugiemu człowiekowi.
Syn Karola Nawrockiego, Daniel Nawrocki, zamieścił na platformie X wpis, w którym odniósł się do zarzutów kierowanych pod adresem kandydata na prezydenta. Napisał także o początkach swojej rodziny.
- Jak wiecie, Karol Nawrocki nie jest moim biologicznym ojcem, ale był, jest i zawsze będzie moim Tatą. Poznaliśmy się, gdy miałem 2 lata, a on 20. Mieszkałem wtedy z Mamą w jednym małym pokoju, ona była wtedy studentką, która ciężko pracowała – napisał Daniel Nawrocki.
- Tata pojawił się w naszym życiu jak promień słońca – najpierw jako „Karol”, czy „wujek”, a w końcu Tata. To on zabrał mnie na pierwszy mecz piłkarski, na pierwsze wakacje z Mamą, na pierwszą wycieczkę za granicę. W końcu zaprosił nas do siebie, i choć zamieszkaliśmy we trójkę w jednym pokoju, to był początek naszej rodziny – dodał.
Kibicował i przeżywał
Daniel Nawrocki opisał także, jakie wsparcie otrzymywał od swojego ojca oraz łączącą ich relację.
- Pamiętam, jak znalazł ulotkę o zajęciach z judo niedaleko naszego domu. Miałem 7 lat, a on zachęcił mnie, żebym spróbował. Chodziłem na treningi przez sześć lat, a Tata był na każdym turnieju, kibicował i przeżywał moje walki bardziej niż ja. Śmiał się, że to dla niego większy stres niż jego własne mecze piłkarskie czy amatorskie walki bokserskie sprzed lat – czytamy we wpisie.
Nawrocki podkreślił, że to tata pokazał mu, czym jest patriotyzm. Zaznaczył, że Karol Nawrocki: „Opowiadał o polskich bohaterach, takich jak Rotmistrz Pilecki czy Żołnierze Niezłomni”.
- Dzięki niemu nauczyłem się, co to miłość do ojczyzny, pomoc słabszym i odwaga – przyznał.
Każdy zasługuje na pomoc
Syn kandydata na prezydenta napisał także o tym, jak jego ojciec pomagał innym i – jak podkreślił – „nie można mu tego odebrać”.
- Od dziecka widziałem, jak wyciąga rękę do potrzebujących – nieważne, czy to ktoś z rodziny, jego kolega, mój przyjaciel, czy obcy człowiek – napisał.
- Czy to jak o 22 po mszy w jednym z kościołów w Gdańsku odwoziliśmy z parafii starszego pana, któremu życie nie szczędziło trudności, ale imponował on swoją wiarą i zapałem do życia. Kiedy Tata widzi na ulicy osobę w potrzebie, nigdy nie przechodzi obojętnie, zawsze mówi mi i mojemu rodzeństwu, że ta osoba ma w życiu ciężko, za takimi osobami chodzą różne ciężkie i trudne historię i trzeba im pomagać jeżeli możemy. Daje jedzenie, zostawia pieniądze, rozmawia - to co ma, tym się dzieli. Robi to z serca, nie dla kamer – dodał.
Nie miał nikogo
Daniel Nawrocki opisał także początki znajomości z Jerzym Ż., którego poznał, będąc małym chłopcem.
- Pamiętam, jak z Tatą poszliśmy do sklepu kupić mu telewizor, jak nosiłem mu siatki z zakupami, jak w Wielkanoc odwiedziliśmy go, by złożyć życzenia i dać mu prezent, bo nikogo innego oprócz sąsiada Karola Nawrockiego nie miał, nikt inny się nim nie interesował. Tata pomagał panu Jerzemu przez lata, nie dla pochwał, ale bo tak trzeba. Tego mnie uczył – empatii, która stała się jedną z najważniejszych wartości w moim życiu – wspomina syn prezesa IPN.
- Czytałem kłamstwa i manipulacje na temat mojego Taty. Zarzuty, które mijają się z prawdą, bolą, bo ja znam go najlepiej. To człowiek, który dał mi dom, miłość i wiarę, że mogę być lepszy. Człowiek, który każdego dnia pokazuje, co to znaczy być przyzwoitym – napisał Daniel Nawrocki.
źr. wPolsce24 za X/@DanielNawrocki_