Służbowa limuzyna i ochrona SOP, czyli minister Gawkowski bawi się na stadionie w Bydgoszczy. Odpowiedź resortu w tej sprawie zdumiewa

Pan minister się bawi
Jeden ze zbulwersowanych czytelników wysłał nam zdjęcia pokazujące wizytę ministra Gawkowskiego na stadionie w Bydgoszczy. Liczna świta, członkowie rodziny, a do tego wszystkiego służbowa limuzyna, która z piskiem opon opuściła miejsce sportowej rywalizacji.
Zapytaliśmy w ministerstwie, jakie to służbowe sprawy ściągnęły szacownego pana ministra na sportową arenę. Na odpowiedź czekaliśmy kilka dni, a kiedy w końcu przyszła, to w zasadzie można byłoby ją sprowadzić do słów, które historia zapamięta z aktywności Marty Lempart.
Prześledźmy jednak tę sprawę po kolei. Otóż kilka dni po spotkaniu w Bydgoszczy na naszą redakcyjną skrzynkę dotarła wiadomość od jednego z widzów tego spotkania:
- Dnia 27.07.25 podczas meczu żużlowego w Bydgoszczy na trybunach gościł minister cyfryzacji. pan Gawkowski wraz z małżonką. Nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie przyjechał rządową limuzyną, gdzie ochronę zapewniało im około dziesięciu funkcjonariuszy SOP. Podejrzewam, że nie pełnił żadnych czynności służbowych. Pytanie sarkastyczne, kto zapłacił za paliwo i wynagrodzenie dla funkcjonariuszy? Czy rządowa limuzyna i funkcjonariusze SOP służą do prywatnych celów? - zapytał retorycznie jeden z naszych czytelników.
Owszem, na nasze redakcyjne skrzynki wpływają dziesiątki maili od czytelników, często dotykają znaczenie poważniejszych kwestii. Skupmy się jednak na tej konkretnej historii, bo ona doskonale obrazuje czym jest dla polityków - nie tylko Lewicy - służba państwu.
Do maila dołączono filmy, pokazujące ministra na stadionie, w towarzystwie funkcjonariuszy SOP. Nie będziemy ich wszystkich publikować, pokażmy jedynie stopklatkę z jednego z nich:
Na filmie widać więcej. Sam minister nie ukrywał swojej aktywności, ba, chwalił się wizytą w mediach społecznościowych:
Zadaliśmy więc w resorcie cyfryzacji pytania o to, co tak naprawdę szef resortu cyfryzacji robił tego dnia w Bydgoszczy i czy w czasie ww. spotkania towarzyszyli mu, zgodnie z informacjami naszych czytelników, członkowie rodziny. Ilu członków SOP było zaangażowanych tego dnia w jego ochronę i na jakiej zasadzie rozliczał się z używania służbowej limuzyny.
Nie mamy pańskiego płaszcza
Oto pytania, które wysłaliśmy do ministerstwa:
1. Czy prawdziwa jest informacja, iż Szanowny Pan minister Krzysztof Gawkowski był gościem na stadionie w Bydgoszczy 27 lipca br. (m.in. w czasie meczu żużlowego); jeśli tak, to w jakim charakterze uczestniczył w ww. wydarzeniu?
2. Czy ww. ministrowi towarzyszyli w czasie wspomnianej imprezy członkowie rodziny, jeśli tak, to kto?
3. Czy ww. minister w czasie ww. imprezy korzystał z ochrony SOP i z służbowej limuzyny; jeśli tak, to ilu członków SOP pracowało w tym czasie dla ministra Gawkowskiego?
4. Czy minister Gawkowski korzysta z umowy użyczenia służbowego auta do celów prywatnych, jeśli tak, to na jakich zasadach?
Później już tylko kilka telefonów, rozmowy z miłymi pracownikami resortu, którzy tłumaczyli, że "czekają na wsad z ministerstwa" i sami z siebie nie mogą nic odpisać. No i w końcu mamy, po dwóch dobach otrzymaliśmy naszą odpowiedź:
Oto ona, zacytujemy całość:
Szanowny Panie Redaktorze,
Wicepremier Krzysztof Gawkowski był na meczu żużlowym w Bydgoszczy. Obowiązkowa ochrona SOP dla wicepremiera rządu wynika z ustawy o Służbie Ochrony Państwa. Ministerstwo Cyfryzacji nie jest uprawnione do udzielania informacji o szczegółach i zasadach ochrony SOP.
Łączę wyrazy szacunku, Mateusz Pawłowicz, Biuro Komunikacji
Bezczelne i zuchwałe? Można tak pomyśleć.
Do maila załączono kilka osób. Sprawa załatwiona. Teraz już można, zgodnie z ideałami Lewicy, wrócić do prostego, zwykłego życia. Można dalej prezentować słynną lewicową wrażliwość, rozbijając się służbową limuzyną - z rodziną - po tym czy innym mieście. W asyście służbowej ochrony jeździć tu i tam, od czasu do czasu, pozorując zainteresowanie sprawami publicznymi i życiem zwykłego człowieka. A kiedy ktoś zapyta, kto za to płaci i po co to wszystko, trzeba odpowiadać, że to nie nasza ręka.
źr. wPolsce24