Jak dwie wizyty u lekarza uruchomiły machinę służb przeciw szefowi BBN

O czym piszemy w tekście
- Służby podległe premierowi Donaldowi Tuskowi rozpoczęły kontrolę szefa BBN Sławomira Cenckiewicza po tym, jak ustalono, że kilka lat wcześniej był dwa razy u lekarza i wykupił recepty na leki działające na ośrodkowy układ nerwowy.
-
SKW uznała, że w ankiecie bezpieczeństwa Sławomir Cenckiewicz „zataił” informacje o leczeniu, co miało podważać jego „rękojmię zachowania tajemnicy” i doprowadziło do cofnięcia poświadczeń bezpieczeństwa.
-
Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”, sugerując niedwuznacznie, że powodem decyzji SKW jest zatajenie informacji o „leczeniu psychiatrycznym” Cenkiewicza.
-
Sąd administracyjny orzekł, że szef BBN podał prawdę: nie leczył się psychiatrycznie, a przepisane leki nie są substancjami psychotropowymi; tym samym decyzja SKW była bezzasadna.
-
Mimo korzystnego dla Cenckiewicza wyroku, premier Donald Tusk złożył kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
„Rzeczpospolita”, która opisuje całą historię, podkreśla, że publikuje materiał, „kierując się ważnym interesem społecznym i rangą sprawy”.
Nieprawdziwe informacje "Gazety Wyborczej"
Zaczęło się od tego, że szef SKW gen. Jarosław Stróżyk decyzją z 30 lipca 2024 r., cofnął Sławomirowi Cenckiewiczowi poświadczenie bezpieczeństwa z 2021 r. dotyczące dostępu do wszystkich klauzul informacji niejawnych. Powodem odebrania poświadczenia miało być to, że w tzw. ankiecie bezpieczeństwa osobowego z 2021 r. Cenckiewicz miał „zataić” informacje, a to miało sugerować, że nie daje on „rękojmi zachowania tajemnicy”.
Rok później prezydent Karol Nawrocki mianował Cenckiewicza na szefa BBN, w którym dostęp do państwowych tajemnic jest kluczowy. Historyk zaskarżył decyzję SKW do sądu, a ten uznał, że Cenckiewicz nie wprowadził nikogo w błąd, bo w ankiecie bezpieczeństwa odpowiedział zgodnie z prawdą.
Sprawą zajęła się kibicująca obecnej władzy „Gazeta Wyborcza”, która pisała: „historyk ukrył informację, że w przeszłości leczył się psychiatrycznie” i choć „samo leczenie nie jest okolicznością dyskwalifikującą”, to „ukrycie tej informacji już tak”. Według gazety sąd administracyjny przywrócił mu uprawnienia tylko dlatego, że uznał, że „wykroczenie popełnione przez Cenckiewicza nie jest istotne”.
Nie błąd, a prawda
„Rzeczpospolita” prześledziła historię i z jej ustaleń wynika, że było zupełnie inaczej niż pisze dziennik z Czerskiej. Sąd wcale nie uznał, że Cenckiewicz popełnił błąd w ankiecie. Przeciwnie, stwierdził, że historyk podał prawdę.
Sekwencja zdarzeń, którą prześledziły dziennikarki „Rz” wyglądała następująco.
Dwie wizyty i pięć recept
Sławomir Cenckiewicz w 2020 r. dwukrotnie (wiosną i latem) skorzystał z konsultacji lekarza specjalisty i w ciągu kilku miesięcy wykupił pięć recept na dwa leki mające działać na ośrodkowy układ nerwowy przepisane mu przez lekarza. Przy drugiej wizycie lekarz wypisał mu większą ilość jednego z medykamentów – z zapasem na cztery miesiące. Na tej podstawie SKW uznała, że profesor leczył się przez prawie osiem miesięcy.
Kontrwywiad ocenił, że Sławomir Cenckiewicz w ankiecie bezpieczeństwa osobowego z 2021 r. podał nieprawdę – celowo zataił odbyte konsultacje u specjalisty i zaprzeczył, by zażywał w przeszłości „środek odurzający lub substancję psychotropową”. A kto taki fakt z życiorysu ukrywa, może być podatny na szantaż lub presję i – co za tym idzie – powstaje wątpliwość, czy daje on tzw. rękojmię zachowania tajemnicy (o czym mówi art. 33 ust. 1 ustawy o ochronie informacji niejawnych).
SKW rusza z kontrolą
SKW uruchomiła kontrolne postępowanie sprawdzające w 2024 r., mimo posiadanego przez Cenckiewicza poświadczenia, wydanego w 2021 r. i wciąż aktualnego. Miano w bazach ZUS i NFZ sprawdzać szczegóły jego leczenia. Nie było w nich wzmianki, by korzystał ze świadczeń typu opieka psychiatryczna czy z leczenia uzależnień. Nie było też śladu, aby z tych powodów brał zwolnienia lekarskie. Według źródeł "Rz" Cenckiewicz powiedział o konsultacji medycznej podczas rozmowy z SKW w 2021 r.
SKW odebrała mu jednak poświadczenia bezpieczeństwa do wszystkich posiadanych przez niego poziomów: „ściśle tajne”, „tajne” i „poufne” – oraz dostęp do informacji niejawnych międzynarodowych w trzech systemach: NATO, UE i Europejskiej Agencji Kosmicznej. Uznano, że skoro zażywał leki działające na ośrodkowy układ nerwowy i bywał u specjalisty, to powinien podać to w ankiecie.
Premier Donald Tusk decyzję SKW utrzymał, choć – jak odpowiada Biuro Bezpieczeństwa Narodowego na jedno z pytań przesłanych przez „Rzeczpospolitą” – KPRM „wycofała się z niektórych zarzutów pierwotnie sformułowanych przez SKW”.
Cenckiewicz idzie do sądu
Cenckiewicz twierdził, że nigdy nie zażywał i nie zażywa „środków odurzających lub substancji psychotropowych”, więc ankietę wypełnił zgodnie z prawdą. Publicznie oskarżał SKW, że kontrolne postępowanie sprawdzające służyło jedynie „załatwieniu osobistych i politycznych porachunków”. W konsekwencji poszedł do sądu.
Sąd potwierdza wersję Cenckiewicza
Co ustalił sąd?
- Że dolegliwość nie ogranicza sprawności umysłowej i nie zakłóca psychiki.
- Że żaden z dwóch przepisanych skarżącemu leków nie jest substancją psychotropową, a „podciąganie” pod tę kategorię leków działających na ośrodkowy układ nerwowy jest sprzeczne z pytaniem ankiety, w której chodzi o ustalenie wątpliwości dotyczących uzależnienia od alkoholu, środków odurzających i substancji psychotropowych.
Sąd uznał więc, że Sławomir Cenckiewicz nie wprowadził SKW w błąd, bo w ankiecie bezpieczeństwa odpowiedział zgodnie z prawdą, że substancji psychotropowych nie zażywał. A twierdzenie SKW o celowym zatajeniu brania przez osiem miesięcy leków działających na ośrodkowy układ nerwowy – według sądu – „nie ma racjonalnego uzasadnienia”. Zaś sugestię ukrywania czy świadomego podawania nieprawdziwych informacji w ankiecie osobowej lub w postępowaniu sprawdzającym sąd uznał za „nieuprawnioną”.
Tusk się nie poddaje
W konsekwencji WSA uchylił decyzję premiera. Wyrok jest nieprawomocny. Premier Tusk złożył kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
źr. wPolsce24 za "Rzeczpospolita"