Bez USA ani rusz. Rynek broni weryfikuje pohukiwania von der Leyen. Nawet w Rheinmetall decydują Amerykanie

Europejskie państwa NATO w ostatnich pięciu latach ponad dwukrotnie zwiększyły import broni, a większość tej broni pochodziła z USA. Aż 64 procent nowego uzbrojenia sprowadzanego na Stary Kontynent ma amerykańskie pochodzenie – co oznacza, że niezależność militarna Europy pozostaje jedynie politycznym sloganem.
Wielkie plany kontra realia rynku
Plan ReArm Europe, przedstawiony przez von der Leyen, ma uruchomić nawet 800 miliardów euro na dozbrojenie kontynentu. Jednak już teraz widać, że państwa członkowskie nie potrafią dojść do porozumienia w kwestii tego, skąd kupowana za te fundusze broń powinna pochodzić. Francja naciska na rozwój własnego przemysłu, Niemcy chcą otworzyć rynek na partnerów spoza UE, a w tle niezmiennie króluje amerykański sprzęt.
W praktyce europejskie kraje nie mają wyjścia. Jak zauważa w swoim raporcie SIPRI (Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań Pokojowych), UE importuje z USA samoloty F-35, systemy Patriot i inne kluczowe technologie wojskowe, które są trudne do zastąpienia. Nawet państwa, które miały napięte relacje z Waszyngtonem, jak Dania, Belgia czy Holandia, nie wyobrażają sobie obronności bez amerykańskich dostaw.
Ursula von der Leyen mówi o stopniowym przechodzeniu na europejskie technologie, ale eksperci podkreślają, że zajmie to lata i pochłonie gigantyczne fundusze. Tymczasem potrzeby wojskowe rosną teraz.
Rosja? Nikt już nie chce jej broni
Jednym z największych przegranych na rynku zbrojeniowym jest Rosja. Jeszcze przed inwazją na Ukrainę Moskwa eksportowała 38 procent swojego uzbrojenia do Indii. Dziś ta liczba dramatycznie spadła.
Sankcje, słaba jakość rosyjskiego sprzętu i ryzyko uzależnienia od Kremla sprawiają, że tradycyjni klienci Rosji, jak Indie czy Algieria, szukają alternatyw. Chiny wciąż kupują rosyjską broń, ale silna pozycja Moskwy w tym sektorze jest już historią.
Niemiecki kolos na amerykańskich funduszach
Symbolem europejskich złudzeń w kwestii niezależności zbrojeniowej jest historia Rheinmetall – niemieckiego giganta produkującego m.in. czołgi Leopard. Wartość firmy wzrosła dziesięciokrotnie od początku wojny na Ukrainie, ale kontrola nad nią nie jest już w pełni niemiecka. Wśród największych akcjonariuszy znajdują się amerykańskie fundusze inwestycyjne, takie jak BlackRock, Goldman Sachs czy Bank of America. To one, a nie rząd niemiecki, mają dziś kluczowy wpływ na przyszłość tej firmy. Wartość aktywów Rheinmetall, jakie znajdują się w posiadaniu podmiotów amerykańskich, jest ponad dwukrotnie większa niż znajdujących się w europejskich rękach.
Gdy więc europejscy politycy debatują nad przyszłością przemysłu zbrojeniowego UE, rynek już podjął decyzję. Europa może chcieć kupować broń u siebie, ale to USA kontrolują dostawy, technologie i kapitał.
Jak widać, w globalnym układzie sił „bez USA ani rusz” – i to nie tylko na froncie politycznym, ale przede wszystkim na rynku zbrojeniowym.
źr. wPolsce24 za lidovky.cz/sipri.org