Amerykanie chcą więcej niewidzialnych bombowców? Zaskakujące słowa prezes Northrop Grumman

W 1989 roku Northrop oblatał jeden z najbardziej niezwykłych samolotów na świecie – bombowiec B-2. Został zbudowany w układzie latającego skrzydła i może przenosić zarówno bomby konwencjonalne, jak i atomowe. Jego najważniejszą cechą jest jednak stealth, czyli mocno obniżona wykrywalność dla radarów, która pozwala zbombardować cele głęboko za liniami wroga. Ten samolot był ucieleśnieniem marzenia założyciela tej firmy Jacka Northropa, który pracował nad latającymi skrzydłami już przed II Wojną Światową. Gdy pod koniec życia zaproszono go do jego firmy i pokazano mu jego model, powiedział, że już rozumie, dlaczego Bóg pozwolił mu żyć tak długo.
Tańszy następca
Mimo tego, że od oblotu B-2 minęło 35 lat, nadal jest uznawany za najnowocześniejszy bombowiec na świecie, a żadne państwo nie ma jego odpowiednika. Ma jednak jedną, bardzo poważną wadę – koszty. Szacuje się, że po wliczeniu kosztów jego opracowania i testów, wyprodukowanie jednej sztuki tego bombowca kosztowało ponad 4 miliardy dolarów. Jego eksploatacja także nie jest tania, godzina lotu kosztuje ok. 135 tys. dolarów. Jeszcze podczas Zimnej Wojny amerykańscy kongresmani kręcili nosami na te koszty, a zamówienie 132 sztuk zostało ostatecznie zredukowane do zaledwie 21, z czego dwie się rozbiły.
W 2011 roku siły powietrzne USA (USAF) rozpoczęły program Bombowiec Uderzeniowy Dalekiego Zasięgu (LRSB), którego celem było stworzenie następcy B-2, który równocześnie mógłby przejąć zadania mocno już antycznych B-52 i szybkiego B-1. Zależało im głównie na tym, by był tańszy niż B-2, bo planują przyjąć ich na służbę znacznie więcej. W 2015 roku kontrakt na ich zbudowanie dostał Northrop Grumman. Z powodu odwołania złożonego przez Boeinga i Lockheed Martina wiemy, że wybrano tę firmę, bo ich propozycja była najtańsza.
Nowy bombowiec dostał oznaczenie B-21 i nazwę Raider. To nawiązanie do Doolitle Raider's – grupy załóg bombowców B-25, którzy w kwietniu 1942 roku zbombardowali Tokio startując z pokładu lotniskowca. B-21 jest nieco mniejszy od B-2 i zabiera mniej bomb, ale jest równie trudno wykrywalny. Do tego, podobnie jak F-35, jest mocno usieciowiony i będzie dużo bardziej uniwersalny od poprzednika. Oczywiście większość informacji o jego możliwościach jest tajna, i jeszcze długo tak zostanie, ale sam Northrop twierdzi, że jest tak nowoczesny, że można go uznać za samolot szóstej generacji.
Northrop inwestuje w produkcję
Wygląda na to, że amerykańskim siłom powietrznym bardzo zależy, by te bombowce jak najszybciej weszły na służbę. Prezes Northrop Grumman Kathy Warden ujawniła, że jej koncern zanotował w pierwszym kwartale tego roku stratę w wysokości aż 477 mln dolarów, głównie z powodu B-21. Dodała, że tym samym straty wywołane tym programem sięgnęły już 2 miliardów dolarów.
Ciekawszy jest jednak powód tych strat. Warden ujawniła, że ich część jest spowodowana ogólnym stanem gospodarki, jak inflacja czy rosnące koszty materiałów. Dodała jednak, że firmę więcej kosztowała zmiana w procesie produkcji. Warden nie ujawniła na czym polegała ta zmiana – co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę tajność tego projektu – ale powiedziała, że umożliwi ona przyspieszenie produkcji tych bombowców. Dodała, że ta zmiana była jednorazowa i w przyszłości firma nie spodziewa się podobnych kosztów.
Warden poinformowała też, że pracują już nad drugą partią tych bombowców w ramach wstępnej, małoskalowej produkcji. Dodała, że zdobyli już dużo doświadczenia w ich budowie, co zmniejsza ryzyko dla tego programu. Powiedziała też, że wprowadzona zmiana w procesie produkcji pozwoli nie tylko na wyprodukowanie zamówionej przez USAF liczby bombowców, ale również na zwiększenie ich produkcji w razie potrzeby. Obecnie USAF planuje zakup stu takich maszyn, ale Warden zauważyła, że niektórzy dowódcy spekulują, że wobec napiętej sytuacji międzynarodowej ta liczba może ulec zwiększeniu. Eksperci spekulują także, że dzięki modułowej budowie być może będzie możliwa sprzedaż tego bombowca sojusznikom, bez elementów, którymi Amerykanie nie chcą się dzielić z nikim. Warto odnotować, że Warden już w 2023 roku ostrzegała inwestorów, że firma odnotuje straty z powodu B-21 zanim zacznie na nim zarabiać.
Wszystko idzie zgodnie z planem
Warden z powodu tajności nie zdradziła zbyt wielu szczegółów dotyczących lotów testowych, ale stwierdziła, że ich samolot zachowuje się zgodnie z przewidywaniami i osiąga kolejne założone cele. Wielu ekspertów i polityków zauważa, że program B-21 postępuje zaskakująco gładko, co w wypadku podobnych programów zdarza się bardzo rzadko.
Dużo większy problem sprawia Northropowi inny program. Obecnie buduje dla USAF także międzykontynentalne pociski balistyczne LGM-35A Sentinel, które zastąpią w arsenale USA pamiętające zimną wojnę pociski Minuteman III. Ten program już teraz zmaga się jednak ze znaczącym wzrostem kosztów. Ich powodem są głównie rosnące koszty budowy koniecznej infrastruktury. Warden poinformowała, że współpracują z USAF by znaleźć sposób na ich obniżenie. Dodała, że niedawna eksplozja w ich fabryce w Utah, w której produkują silniki na paliwo stałe, nie będzie miała wpływu na ten program.
Warden mocno też zasugerowała, że Northrop współpracuje z Boeingiem w ramach programu NGAD. Ten program ma zaowocować F-47, pierwszym na świecie myśliwcem szóstej generacji. Tajność uniemożliwiła jej podanie szczegółów, ale zasugerowała, że Northrop będzie produkował do niego sensory. Northrop i Boeing są także finalistami w programie F/A-XX, który ma stworzyć myśliwiec nowej generacji dla marynarki wojennej, ale Warden nie miała nic do przekazania w tym temacie. Stwierdziła tylko, że spodziewają się, że rząd USA już wkrótce podejmie decyzję o tym, która firma ma zająć się jego opracowaniem.
źr. wPolsce24 za Defence News, Air and Space Forces