Megalomania, czy potrzeba? PKP Intercity chce kupić pociągi, które będą jeździć z prędkością 320 km/h

PKP Intercity ogłoszą w przyszłym roku przetarg na dostawę 26 szybkich pociągów, które obsłużą system Kolei Dużych Prędkości (KDP) i będą kursowały z prędkością 320 km/h - poinformował PAP wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak.
System KDP czyli tzw. „Y” ma połączyć Warszawę przez CPK z Wrocławiem i Poznaniem przez Sieradz.
Wiceminister dodał, że przetarg na te szybkie pociągi będzie przewidywał opcję zamówienia kolejnych 20 składów; premiowane będą te oferty, w których producenci zaproponują pociągi mogące przekroczyć 320 km/h, gdyż sama trasa „Y” będzie zaprojektowana do prędkości 350 km/h.
Malepszak powiedział, że dziennie po „Y” kursowałoby 100 składów, które rocznie przejeżdżałyby ponad 12 mln km.
Wiceminister poinformował, że dzięki prędkości 320 km/h czas przejazdu pomiędzy miastami znacznie się skróci, a taki efekt nie byłby możliwy, gdyby wprowadzić do systemu KDP pociągi, które maksymalnie mogą osiągnąć 250 km/h. Przyznał jednocześnie, że kursowanie pociągów z prędkością 320 km/h zwiększy zużycie energii w stosunku np. do składów, które kursują z prędkością 250 km/h, ale podniesie to cenę biletu zaledwie o 8 zł na pasażera.
Malepszak zaznaczył, że ogłoszenie przetargu na najszybsze w Polsce pociągi nastąpi po rozstrzygnięciu zorganizowanego przez PKP Intercity postępowania na pociągi piętrowe, które będą mogły jeździć z prędkością do 200 km/h. W tym postępowaniu oferty złożyły spółki Alstom Polska i Stadler Polska.
Chodzi o zakup 42 elektrycznych zespołów trakcyjnych (EZT) z opcją zamówienia dodatkowych 30 pojazdów. Postępowanie ma zostać rozstrzygnięte w sierpniu.
Powtórka z Pendolino?
Na papierze i w mediach tego typu deklaracje państwowego przewoźnika brzmią pięknie i z pewnością napawają wielu Polaków dumą - wow, będziemy mieli pociągi jeżdżące z niebotyczną prędkością.
Tyle tylko, że 320 km/h w dzisiejszych realiach wcale nie jest osiągiem imponującym (chińskie i japońskie Maglevy, w testach pokonują barierę 600 km/h, a francuski TGV 500 km/h). Po drugie, tego typu gigantomanię już przeżywaliśmy za "poprzedniego Tuska", kiedy do Polski trafiły włoskie Pendolino. Już wówczas kolejowi eksperci zwracali uwagę, że był to zakup nie do końca trafiony i ten element modernizacji kolei można było wykonać lepiej i przede wszystkim dużo taniej. W efekcie dostaliśmy składy, których wciąż nie jesteśmy w stanie optymalnie wykorzystać, prędkość podróży wcale znacznie się nie skróciła, ale za to solidnie wzrosły ceny biletów na te składy, przy jednoczesnym wycofaniu wielu tańszych połączeń kolejowych obsługujących np. popularną trasę Gdynia-Warszawa-Kraków.
PKP Intercity poniosła ogromne koszty, które omal nie doprowadziły do jej upadku (zakup 8 pierwszych pociągów Pendolino wraz z 20-letnim utrzymaniem kosztował 460 milionów euro), pieniądze popłynęły do włoskiej firmy Alstom, a nie do którejś z polskich firm produkujących tabor, o jak dekadę temu donosił portal naKolei.pl w przypadku zakupu pociągów Pendolino mogły zaistnieć liczne nieprawidłowości, które do dziś zresztą nie zostały należycie wyjaśnione.
Czy w przypadku nowych składów, będzie podobnie?
PKP chce być gigantem
PKP Intercity to największy polski operator kolejowy, który zapewnia komunikację między dużymi miastami oraz popularnymi ośrodkami turystycznymi w kraju, a także umożliwia podróżowanie po Europie. Pociągi PKP Intercity przewiozły w ub.r. 78,5 mln pasażerów, czyli o 15 proc. więcej niż rok wcześniej i 33 proc. więcej niż w roku 2022.
Firma oferuje podróże czterema kategoriami pociągów. Twoje Linie Kolejowe (TLK) i InterCity (IC) to połączenia ekonomiczne, zaś Express InterCity (EIC) i obsługiwane pojazdami Pendolino Express InterCity Premium (EIP) - połączenia ekspresowe.
Szacunki przewoźnika zakładają, że w tym roku zwiększy liczbę przewiezionych pasażerów do 88 mln, a w 2030 roku - do 110 mln.
źr. wPolce24 za PAP, krytykapolityczna.pl, nakolei.pl