We wtorek Amerykanie ruszą do urn. Ale na poznanie zwycięzcy wyborów możemy trochę poczekać
W USA istnieją dwie zasadnicze metody głosowania. Klasyczna polega na tym, że w dniu wyborów zarejestrowany wyborca pojawia się w lokalu wyborczym i oddaje swój głos. Osoby, które nie mogą lub nie chcą tego zrobić, mogą jednak oddać tzw. absentee ballot. W zależności od stanu mogą to być głosy wysłane pocztą, co jest najpopularniejszym sposobem, lub wrzucone do specjalnej skrzynki. W ten sposób głosują także Amerykanie mieszkający poza granicami USA, żołnierze i marynarze.
Wczesne głosowanie było bardzo popularne w wyborach w 2020 roku, gdyż pandemia sprawiła, że wielu wyborców bało się iść do lokalu wyborczego. Było też obiektem kontrowersji. Zwolennicy Trumpa twierdzili, że oddane w ten sposób głosy nie są wystarczająco bezpieczne, przez co łatwiej jest dokonać oszustwa wyborczego. W tym samym czasie Demokraci twierdzili, że ta forma głosowania zwiększa frekwencję i walczyli o to, by była jak najbardziej dostępna.
Na wyniki trzeba będzie poczekać
Ten sposób głosowania sprawia jednak, że na dowiedzenie się, kto wygrał wybory, może przyjść nam poczekać. Sondaże pokazują bowiem, że wyniki obojga kandydatów są bardzo zbliżone do siebie. W takich warunkach każdy głos może mieć znaczenie. Szczególnie ważne jest to w siedmiu z tzw. swing states, gdzie nie ma wyraźnego lidera. Liczenie głosów korespondencyjnych może jednak nie być szybkie.
W Arizonie taka forma głosowania jest niezwykle popularna, większość głosów jest oddawana w ten sposób. Pracownicy komisji wyborczych mogą je liczyć od razu po oddaniu, ale wyniki mogą być ogłoszone dopiero godzinę po zamknięciu głosowania. Problemem są tutaj głosy, które dotrą do komisji w dniu wyborów. Często jest to znacząca część oddanych głosów. Ich liczenie można zacząć dopiero po zamknięciu lokali wyborczych i może potrwać kilka dni.
W Georgii głosy korespondencyjne muszą być policzone do 8 wieczór w dniu wyborów, a urzędnicy zwykle kończą liczenie głosów do północy. Głosy oddane przez diasporę i żołnierzy są jednak akceptowane przez trzy dni po wyborach, o ile zostały wysłane przed nimi. W tym roku zażądano wydania aż 21 tys. kart do głosowania w tej formie, co oznacza, że przy bliskim wyniku zwycięzca może zostać ogłoszony dopiero po ich policzeniu.
Zmiany w sposobie liczenia głosów
W Michigan od ostatnich wyborów zaszła istotna zmiana. Komisje, w których zarejestrowanych jest więcej niż 5 tys. wyborców mogą zacząć liczyć głosy korespondencyjne już osiem dni przed wyborami, a mniejsze na dzień przed nimi. Władze liczą, że ta zmiana przyspieszy proces liczenia głosów w porównaniu z 2020 r.
Zmiany wprowadzono także w Nevadzie, gdzie liczenie głosów w 2020 potrwało rekordowo długo. Pracownicy komisji zaczęli weryfikować ważność głosów już 21 października, a liczyć je będą mogli zacząć już o ósmej rano w dniu wyborów, nie czekając na zamknięcie lokali. Równocześnie jednak Nevada jest jedynym ze swing states, który akceptuje głosy korespondencyjne, które dotarły już po wyborach. Z tego powodu ostateczne wyniki zostaną ogłoszone dopiero 9 listopada.
Pensylwania to najważniejszy ze swing states. W 2020 roku wszystkie głosy policzono tam dopiero po czterech dniach. Przepisy nie uległy zmianie, więc w tym roku może być tak samo. Taka sama sytuacja ma miejsce w Wisconsin.
Nie warto patrzeć na wczesne wyniki
Podział na głosy korespondencyjne i oddane osobiście sprawia, że mogą wystąpić zmiany faworyta. W USA powszechnie znanym faktem jest to, że głosowanie korespondencyjne jest popularniejsze wśród wyborców Demokratów, podczas gdy wyborcy Republikanów wolą głosować osobiście. W stanach, gdzie głosy korespondencyjne są liczone dopiero po zamknięciu lokali wyborczych, może to dać wczesną przewagę Trumpowi, która później zacznie się zmniejszać. W 2020 roku wielu jego zwolenników uznało to zjawisko za dowód na to, że wybory były sfałszowane.
Jeżeli wyniki będą bardzo zbliżone do siebie, to może dojść też do ponownego, ręcznego liczenia głosów. W niektórych stanach proces ten ma miejsce automatycznie, w innych na prośbę kandydata. W obu wypadkach może to trochę potrwać, zwłaszcza, jeśli równocześnie pojawią się protesty wyborcze w sądach.
Najsłynniejsze takie zdarzenie miało miejsce w 2000 roku na Florydzie. Pierwsze wyniki wskazywały, że wygrał George W. Bush, ale różnica była tak mała, że zgodnie z prawem głosy zaczęły być liczone ponownie. Najpierw policzono je po raz drugi maszynowo, a potem, w wybranych hrabstwach, już ręcznie. Równocześnie policzono też głosy w pozostałych stanach i stało się oczywiste, że zwycięzca z Florydy zostanie kolejnym prezydentem.
W trakcie ponownego liczenia przewaga Busha cały czas malała. On sam walczył w sądzie, by przerwać ten proces. W końcu Sąd Najwyższy USA zdecydował 9 grudnia, że liczenie głosów ma być przerwane. O tym, że Bush wygrał o 537 głosów i będzie kolejnym prezydentem Amerykanie dowiedzieli się dopiero 13 grudnia.
źr. wPolsce24 za Reuters