Bourbon nie dla Kanadyjczyków. Zakazują sprzedaży amerykańskiego alkoholu
Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki jeszcze przed swoją inauguracją jasno dawał do zrozumienia, co myśli o obecnej kondycji Kanady pod rządami Justina Trudeau oraz polityce tego państwa wobec jego kraju. Przywódca największego mocarstwa świata miał za złe północnemu sąsiadowi, iż ten zbyt mocno wykorzystuje dobre relacje z USA, zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa, nie dając od siebie nic w zamian. Najmocniej oberwało się urzędującemu premierowi Kanady, którego rządy miały się przyczynić do zapaści demograficznej, pogorszenia bezpieczeństwa wewnętrznego poprzez nierozważnie prowadzoną politykę relokacyjną, masowej migracji Kanadyjczyków do Stanów Zjednoczonych oraz kryzysu ekonomicznego, który dotknął to państwo.
Polityk Partii Republikańskiej podjął więc zdecydowane działania wymierzone przeciwko swoim największym sąsiadom – Kanadzie i Meksykowi – nakładając na te kraje wysokie cła wynoszące aż 25 proc. Decyzja amerykańskiego lidera spotkała się z natychmiastową i skrajnie odmienną reakcją państw.
W przypadku Meksyku Trumpowi dość szybko udało się osiągnąć zamierzony efekt, a tamtejsza prezydent postanowiła podjąć dialog z Białym Domem, zobowiązując się do zwiększenia kontroli na granicy z Amerykanami. W efekcie prezydent USA zdecydował się zamrozić tymczasowo cła nałożone na tej kraj.
Kanada podejmuje rękawicę w wojnie celnej
Sytuacja zupełnie inaczej wygląda u północnego sąsiada Stanów Zjednoczonych, który postanowił podjąć rękawicę. Premierzy kilku kanadyjskich prowincji, w odwecie na amerykańskie cła, zdecydowali się na wycofanie z lokalnych sklepów wyrobów alkoholowych pochodzących z USA. Stąd też ze sklepowych półek zaczęły znikać piwa, wina oraz napoje wysokoprocentowe, które przybyły do Kanady od południowego sąsiada. Cała akcja przyczyniła się wręcz do eksplozji patriotyzmu gospodarczego w tym kraju, gdzie władze oraz przedsiębiorcy starają się nakłaniać swoich obywateli do kupowania lokalnych produktów. Dość powiedzieć, że najpopularniejszym obecnie produktem są czapeczki z napisem: „Kanada nie jest na sprzedaż”.
Choć decyzja Donalda Trumpa przyczyniła do zjednoczenia narodowego Kanadyjczyków, premier tego kraju, Justin Trudeau, nie ukrywał, iż jego państwo czekają „trudne czasy”. W znacznie ostrzejszym tonie wypowiadała się jego potencjalna następczyni, była wicepremier Chrysia Freeland.
- To zdrada najbliższego przyjaciela Ameryki — sojusznika, sąsiada, najlepszego partnera na całym świecie. - To akt wojny gospodarczej -grzmiała kanadyjska polityk.
Co na to Donald Trump? Proponuje rozwiązanie całego sporu. Oczywiście w swoim stylu.
- Nie potrzebujemy niczego, co oni mają. Mamy nieograniczoną energię, powinniśmy produkować własne samochody i mamy więcej drewna, niż kiedykolwiek będziemy mogli wykorzystać. Bez tej ogromnej dotacji Kanada przestaje istnieć jako kraj mający szanse na przetrwanie. Brutalne, ale prawdziwe! Dlatego Kanada powinna stać się naszym umiłowanym 51. stanem. Znacznie niższe podatki o wiele lepsza ochrona militarna dla mieszkańców Kanady - I BRAK CEŁ! - napisał na portalu X amerykański lider.
źr. wPolsce24 za "Rzeczpospolita"