Bogaci Europejczycy płacili fortunę, by strzelać do kobiet i dzieci? Prokuratura rozpoczęła śledztwo

Z tego tekstu dowiesz się:
-
Prokuratura w Mediolanie bada tzw. „snajperskie safari” – rzekome wyjazdy bogatych Europejczyków do oblężonego Sarajewa w latach 90., by strzelać do cywilów.
-
Śledztwo prowadzi prokurator Alessandro Gobbis, specjalista ds. terroryzmu, który bada możliwy udział Włochów w procederze.
-
Dochodzenie rozpoczęło się po raporcie dziennikarza Ezio Gavazzeniego, który zebrał zeznania świadków i byłych urzędników Sarajewa.
-
Zebrane dowody wskazują, że uczestnicy mieli płacić nawet 100 tys. euro za możliwość strzelania do cywilów.
-
Brytyjscy żołnierze, którzy służyli w Bośni, poddają te doniesienia w wątpliwość, twierdząc, że „snajperskie safari” to miejska legenda.
-
Sprawa może stać się jednym z najgłośniejszych śledztw dotyczących wojny w Bośni i współudziału cudzoziemców w zbrodniach wojennych.
W 1990 roku w Bośni i Hercegowinie miały miejsce pierwsze demokratyczne wybory. Efektem było Zgromadzenie Narodowe, w którym luźna koalicja trzech partii etnicznych pozbawiła władzy komunistów. Wkrótce potem parlament musiał odpowiedzieć na pytanie, czy pozostać częścią rozpadającej się Jugosławii, co woleli Serbowie, czy też ogłosić niepodległość, co postulowali Bośniacy i Chorwaci.
Najdłuższe oblężenie świata
29 lutego i 1 marca 1992 roku 99,7% uczestników referendum poparło niepodległość, ale to referendum zostało zbojkotowane przez większość Serbów. Niemal od razu w nowym państwie zaczęło dochodzić do aktów przemocy. 2 marca serbskie jednostki paramilitarne próbowały dokonać nieudanego zamachu stanu. Nie jest do końca jasne, kiedy zaczęła się wojna, ale historycy najczęściej podają datę 6 kwietnia 1992 roku – dnia, w którym niepodległość BiH została uznana przez społeczność międzynarodową.
Serbska artyleria zaczęła ostrzeliwać Sarajewo już 6 kwietnia. 2 maja miasto zostało całkowicie otoczone. Serbowie odcięli wszystkie prowadzące do niego drogi, uniemożliwiając docieranie do niego jedzenia, leków itp. Nie mogli go jednak zdobyć w walce, więc postanowili je „zmiękczyć” ostrzałem artyleryjskim z otaczających je wzgórz. Oblężenie potrwało aż 1425 dni, do 29 lutego 1996. Tym samym zostało najdłuższym oblężeniem w nowożytnej historii, trwało o rok dłużej niż oblężenie Leningradu podczas II Wojny Światowej.
Ostatecznie miasto zostało uratowane przez siły NATO. 30 sierpnia 1995 Sojusz zaczął naloty. Było to reakcją na ostrzelanie artylerią rynku Markale, na którym zginęły 43 osoby. 1 września NATO zażądało przerwania oblężenia. Gdy termin ultimatum minął, a Serbowie tego nie zrobili, wznowiono naloty na ich pozycje. Razem z ofensywami sił chorwackich i bośniackich pozwoliło to przerwać oblężenie. 9 stycznia 1996 roku pocisk z granatnika zabił 55-letnią kobietę i zranił 19 innych osób. Byli ostatnimi ofiarami tego oblężenia – 29 lutego rząd Bośni oficjalnie ogłosił, że się zakończyło. Zginęło w nim ok. 10 tys. osób.
Chcieli sobie postrzelać do ludzi
Jednym z największych problemów mieszkańców podczas tego oblężenia byli snajperzy. Stacjonowali zarówno na wzgórzach, jak i wewnątrz miasta. Brali na cel nie tylko żołnierzy, ale przede wszystkim cywili, w tym dzieci. Wyjście na ulicę mogło oznaczać wyrok śmierci, a stałym elementem miejskiego krajobrazu stały się tablice z napisem „Pazite, snajper!” (uwaga, snajper). Ich najsłynniejszymi ofiarami była bośniacko-serbska para, Admira Ismić i Bosko Brkić, zwani „Romeem i Julią z Sarajewa”. Jak donosiła CNN, nie udało się jednak ustalić, czy została zastrzelona przez Serbów, czy przez Bośniaków. Zdjęcia ich zwłok, które przez kilka dni leżały na moście, gdzie ich zastrzelono, wstrząsnęły światową opinią publiczną. Bulwar Mesa Selimovicia, główną ulicę biegnącą do Sarajewa, nazywano „aleją snajperów”.
Niemal od początku tego oblężenia w zachodnich mediach pojawiały się doniesienia o tzw. snajperskich safari. Według dziennikarzy bogaci mieszkańcy Zachodniej Europy mieli płacić Serbom z sił Radovana Karadzicia, skazanego w 2016 r. za zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości, za możliwość postrzelania do sarajewskich cywili. Nie miało to motywacji politycznej czy religijnej, chcieli zabijać dla rozrywki.
Teraz to, czy to prawda, chce ustalić biuro prokuratora publicznego w Mediolanie. Śledztwo w tej sprawie prowadzi specjalizujący się w sprawach dotyczących terroryzmu prokurator Alessandro Gobbis. Samo śledztwo prowadzone jest jednak na razie pod kątem morderstwa i dotyczy potencjalnego udziału Włochów w tym procederze, chociaż z medialnych doniesień wynika, że do cywili strzelali obywatele wielu innych państw zachodniej Europy, a także z USA i Rosji.
Zainteresował go film dokumentalny
Rozpoczęcie tego śledztwa było możliwe dzięki lokalnemu dziennikarzowi i pisarzowi Ezio Gavazzeniemu, który specjalizuje się w tematyce mafijnej i terrorystycznej. Jak donosi BBC, Gavazzeni po raz pierwszy dowiedział się o „snajperskich safari” jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, z artykułu w Corriere della Sera. W 2022 roku obejrzał głośny film dokumentalny "Sarajevo Safari". Gavazzeni przeprowadził własne śledztwo dziennikarskie, którego efektem był 17-stronnicowy raport, który przekazał prokuratorowi. "Sarajevo Safari" było punktem startowym – powiedział – Rozpocząłem korespondencję z reżyserem i stamtąd rozszerzyłem moje śledztwo, aż zebrałem wystarczająco dużo materiałów, by móc przekazać je prokuratorom.
W rozmowie z La Repubblicą, że w tym procederze brało udział wiele osób, co najmniej setka. Płacili ogromne kwoty za możliwość strzelania do cywili, do 100 tys. euro. Cena miała być zależna od tego, czy chcą strzelać do mężczyzn, kobiet czy dzieci. Jak donosi BBC, włoska prokuratura ma już listę świadków, których chce przesłuchać. Gavazzeni twierdzi, że ustalił tożsamość niektórych uczestników tych wyjazdów. Zdobył też zeznanie ówczesnego burmistrza Sarajewa.
Nicola Brigida, pomagająca mu prawnik. Powiedziała, że udało mu się zebrać dużo konkretnych dowodów które mogą doprowadzić do poważnego śledztwa, by zidentyfikować podejrzanych. Brytyjscy żołnierze, którzy służyli w Sarajewie i w jego rejonie, powiedzieli jednak BBC, że „snajperskie safari” w rzeczywistości nie miały miejsca. Zauważyli, że z racji ogromnej liczby checkpointów przemycenie cywili na stanowiska strzeleckie byłoby trudne logistycznie, a oni sami nie widzieli żadnych dowodów na to, że taki proceder faktycznie miał miejsce. Ich zdaniem to tylko miejska legenda.
źr. wPolsce24 za BBC, Guardian











