„Tykająca bomba” zostanie usunięta z gdyńskiego portu

O sprawie jako pierwsze poinformowało Radio Zet, a decyzja w sprawie jednostki miała zapaść po materiałach tej stacji.
Ministerstwo Infrastruktury poinformowało na platformie X, że Zarząd Morskiego Portu Gdynia będzie się domagać od rosyjskiego armatora zwrotu kosztów za cały okres cumowania jednostki w porcie.
Oprócz tego zarząd portu powinien usunąć jednostkę nie później niż 3 miesiące od chwili wydania decyzji.
– Mamy zielone światło, aby po 8 latach rozwiązać tę sprawę i rozpoczynamy ten proces – zapowiedział w rozmowie z Radiem Zet wiceminister infrastruktury Arkadiusz Marchewka.
Sprawa może nie być taka łatwa, bo statek jest ogromny, waży 15 tysięcy ton, wielkością przypomina blok mieszkalny.
Przez lata nikt nie mógł wejść na jego pokład z jakąkolwiek kontrolą. Jak mówili dziennikarzowi Radia Zet jego informatorzy ze służb specjalnych, nie było wiadomo, czy nie znajdowały się tam rosyjskie urządzenia nasłuchowo-wywiadowcze. A przecież Gdynia to główny port wojenny polskiej armii, a w Bałtyckim Terminalu Kontenerowym przeładowywany jest sprzęt NATO.
– Statek nie jest pilnowany, a to tykająca bomba. "Khatanga" służyła do przewozu ropy naftowej i pochodnych. Tam mogą się gromadzić mocno wybuchowe gazy. Nic nie działa, więc statek nie jest odgazowany. Wystarczy iskra i mamy katastrofę – mówił informator rozgłośni z portu w Gdyni.
Port oszacował koszty i straty wynikające z wieloletniego postoju jednostki na 15 milionów złotych i wystosował notę w tej sprawie do kancelarii prawnej reprezentującej syndyka upadłego właściciela statku. Sęk w tym, że w 2020 r. armator statku, Murmansk Shipping Company, ogłosił upadłość.
źr. w Polsce24 za Radio Zet/X