Miller mocno odpowiedział Żukowskiej za nazwanie go "obleśnym dziadem". Jak określił młodszą koleżankę z Lewicy?

Iskrą zapalną była śmierć Brigitte Bardot i wpis Leszka Millera, który przypomniał kontrowersyjną, ale autentyczną wypowiedź francuskiej aktorki. BB mówiła wprost, że nie czuła się ofiarą molestowania i że komplementy na temat urody nie były dla niej krzywdą. Cytat – jakkolwiek niewygodny dla współczesnej, radykalnej narracji – stał się dla Millera pretekstem do refleksji o zmianach obyczajowych.
Dla Anny Marii Żukowskiej był to jednak punkt wyjścia do frontalnego ataku. Posłanka Nowej Lewicy nie bawiła się w półśrodki. W odpowiedzi na wpis Millera napisała, że „chętnie by ją klepnął znienacka w tyłek” i nazwała go „obleśnym dziadem”. Internet zawrzał, a konflikt – zamiast wygasnąć – wszedł na wyższy poziom.
Leszek Miller, który dotąd demonstracyjnie ignorował zaczepki Żukowskiej, tym razem postanowił odpowiedzieć. I zrobił to w swoim stylu – długim, ironicznym wpisem, pełnym jadu i sarkazmu. Zarzucił posłance łamanie „lewicowych zasad”, ageizm oraz hipokryzję, a całość podsumował określeniem „więdnąca wiedźma”. Przy okazji dorzucił, że reaguje z „obrzydzeniem” i „rzadko”, ale najwyraźniej uznał, że tym razem warto.
Żukowska nie pozostała dłużna. W kontrze oskarżyła byłego premiera o seksizm, twierdząc, że komentował jej wygląd, a jego zachowania wobec kobiet w SLD miały być „legendarne”. Wbiła szpilę bez znieczulenia, podpisując się ironicznie jako „Stara Wiedźma”.
Cała ta wymiana ciosów wygląda jak polityczna telenowela, w której dawna lewica i nowa lewica spotykają się nie po to, by rozmawiać o prawach pracowniczych, mieszkaniach czy inflacji, ale by publicznie okładać się epitetami rodem z osiedlowej awantury.
To dość niesamowite, że przyczyną wybuchu tego sporu była śmierć słynnej francuskiej aktorki.
źr. wPolsce24 za x











