Komandos, który zastrzelił bin Ladena, znalazł nowe zajęcie. Handluje... marihuaną

Po zniszczeniu wież World Trade Center przez terrorystów bin Laden stał się najbardziej poszukiwanym człowiekiem na świecie. Amerykanie namierzyli go jednak dopiero po dziesięciu latach. W 2011 roku dowiedzieli się, że ukrywa się w kompleksie Abbottabad w Pakistanie. Zadanie jego wyeliminowania powierzono SEAL Team Six – jednostce komandosów US Navy, która podlega pod Łączone Dowództwo Operacji Specjalnych (JSOC). Z przyczyn formalnych – USA nie były w stanie wojny z Pakistanem – kontrola nad nimi została tymczasowo przekazana CIA.
Zaczęło się od katastrofy
Operacja Włócznia Neptuna miała miejsce 2 maja tego roku. Dwa wojskowe śmigłowce Black Hawk, w dwoma tuzinami komandosów na pokładzie, wystartowały z lotniska w pobliżu Jalalabad w Afganistanie, oddalonego o blisko dwieście kilometrów. Oficjalnie komandosi mieli polecenie, by wziąć go żywcem gdyby nie stawiał oporu, ale przedstawiciele rządu przyznawali później, że nikt się nie spodziewał, że tak się stanie i żołnierze mieli świadomość, że ich głównym zadaniem jest jego eliminacja.
Początek akcji był trudny. Plan był taki, że komandosi dokonają desantu na linach w bezpośrednim sąsiedztwie budynków, ale pilot zahaczył ogonem o ścianę i rozbił maszynę. Nikt nie odniósł poważnych obrażeń, ale dzięki zdjęciu z tej katastrofy wiemy, że Amerykanie użyli wersji Black Hawka, która jest niewidzialna dla radarów. Do dzisiaj nie ujawniono oficjalnie jej istnienia. Sam atak poszedł jednak bardzo dobrze. Komandosi znaleźli bin Ladena w domu dla gości. Zastrzelili go, a w strzelaninie zginął także jego dorosły syn Khalid, kurier Abu Ahmed al-Kuwaiti, jego brat i jego żona.
Twierdzi, że to on strzelił
O tym, co tam dokładnie zaszło, do dziś niewiele wiadomo, a relacje są często sprzeczne ze sobą. Jeden z komandosów, Robert J. O'Neill, ujawnił jednak później, że to on miał oddać śmiertelne strzały. Powiedział, że gdy wszedł do sypialni, Osama stał za kobietą, którą popchnął w jego stronę. Komandos miał oddać dwa strzały w jego czoło, a następnie trzeci, gdy upadł już na podłogę. Były członek SEAL Matt Bissonnette, który również brał udział w tej operacji, napisał jednak w swojej książce, że prowadzący natarcie komandos trafił bin Ladena strzelając ze schodów, a gdy O'Neil do niego wystrzelił, był już ciężko ranny. Dziennikarz Peter Bergen twierdzi, że większość komandosów zgadza się z tą wersją zdarzeń, a O'Neil nie wspomniał o zastrzeleniu bin Ladena w raporcie po akcji.
O'Neil odszedł z wojska w 2012 roku, po ponad 16 latach służby, za którą dostał wiele medali, w tym dwie srebrne i cztery brązowe gwiazdy. Twierdził, że zrobił to, bo podczas walki nie czuł już adrenaliny i bał się, że ta rutyna doprowadzi do tragedii. Jego twierdzenie, że zabił bin Ladena, oburzyło wielu wojskowych, którzy zarzucili mu złamanie tajemnicy, ale przyniosło mu ogromną popularność. W cywilu wygłaszał przemówienia motywacyjne i gościł w telewizjach, a także wydał dwie książki.
Zaczął karierę w nowej branży
Dziennik New York Post informuje, że słynny weteran teraz zaczął kolejną karierę. Założył firmę, która będzie wkrótce handlować marihuaną w Nowym Jorku. Ten stan zalegalizował użycie tego narkotyku do celów rekreacyjnych w 2021 roku. Jak zauważa dziennik, w swoim nowym biznesie O'Neil nawiązuje do swojej przeszłości. Nazwał swoją firmę Operator Canna – operator to zwyczajowe określenie na żołnierzy sił specjalnych. Jej strona internetowa jest utrzymana w zielonych kolorach, a kursor ma kształt krzyża celownika – O'Neil miał specjalność snajpera. Także nazwy ich produktów do tego nawiązują – chcą wprowadzić na rynek skręty o takich nazwach jak Wojownik czy Strzelec. Jeden z ich zestawów nazwali Frontem do Wroga – to słowa, które znajdują się na amerykańskich minach przeciwpiechotnych Claymore.
O'Neil powiedział dziennikowi, że wpadł na pomysł wejścia w tę branżę, bo widział, jak weterani cierpią na szok pourazowy. To częste schorzenie u osób, które brały udział w walce, a USA od lat ma problem z samobójstwami weteranów. Były komandos stwierdził, że palenie marihuany to dobry sposób na radzenie sobie z tym schorzeniem. Na swojej stronie jego firma zapewnia, że jej produkty to mniej szkodliwe alternatywy dla alkoholu czy twardych narkotyków - warto odnotować, że większość ekspertów zupełnie nie zgadza się z tą opinią i przestrzega przed bagatelizowaniem uzależnienia od marihuany. Firma deklaruje także, że część z zysków z jej sprzedaży trafi do fundacji pomagających weteranom.
Przypominamy, że w Polsce marihuana jest substancją nielegalną. Jeżeli masz problem z uzależnieniem od narkotyków i potrzebujesz pomocy skontaktuj się z Krajowym Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Wszelkie informacje znajdziesz na stronie https://kcpu.gov.pl/
źr. wPolsce24 za New York Post