Didier Reynders kilka dni temu u boku Tuska i Bodnara "przywracał" w Polsce praworządność. Dziś tłumaczy się z prania brudnych pieniędzy
O kłopotach Belga poinformowały jako pierwsze "Le Soir", a za nimi stacja Euronews i serwis "Follow the Money". Według wspomnianych wyżej tytułów, problemy Reyndersa mają swoją genezę w czasach, gdy polityk kierował Belgijską Loterią Narodową (w latach 2007-2011). Jeśli wierzyć dziennikarzom śledczym, powołującym się na ustalenia belgijskiej prokuratury, były minister miał przelewać na swoje prywatne konto zyski z kupowanych nielegalnymi sposobami losów.
Śledztwo, które prowadziła belgijska policja trwało od dłuższego czasu, ale na aresztowanie polityka czekano do momentu, w którym skończyła się kadencja Reyndersa w unijnych strukturach. To był sygnał dla służb, że immunitet przestał go chronić.
Przywracał w Polsce praworządność razem z Bodnarem i Tuskiem
Przypomnijmy, Reynders, który kilka dni temu przebywał z kolejną już wizytą w Polsce, krytycznie wypowiadał się wielokrotnie o rzekomym łamaniu przez Polskę praworządności w czasach rządów PiS. Sojusznik Tuska i Bodnara bardzo często i dużo mówił o "przywracaniu praworządności" przez Polskę.
O ciążących nad nim zarzutach mówiło się od dawna, bo już w 2019 roku media ujawniły protokół przesłuchania byłego agenta wywiadu, który wspominał o tym, iż Reynders miał dokonać licznych przestępstw o charakterze korupcyjnym. Wszczęte wówczas śledztwo umorzono w ciągu kilku tygodni, a prokurator nie doszukał się w działaniach belgijskiego polityka znamion przestępstwa.
źr. wPolsce24 za ftm.eu/Le Soir