Poważny kryzys polityczny w USA. Amerykanom grozi zamknięcie rządu
Rok fiskalny kończy się w USA 30 września. Praktycznie jednak nie zdarza się, by Kongresowi udało się stworzyć do tego czasu nowy budżet. Z tego powodu przyjmowane są tzw. rezolucje kontynuacyjne (CR). To specjalne ustawy, które przyznają rządowi finansowanie na jakiś czas, na poziomie ustalonym przez poprzedni budżet, tym samym dając politykom więcej czasu na przyjęcie właściwego budżetu.
Ustawa się rozrosła.
Przyjmowanie CR zwykle jest rutynową procedurą, która nie budzi większych emocji. W tym roku stało się jednak inaczej. Na skutek negocjacji między oboma partiami ustawa rozrosła się bowiem do ponad 1,5 tys. stron. Dodano do niej np. ponad 110 miliardów dolarów na pomoc ofiarom katastrof naturalnych, pieniądze na odbudowę mostu Francisa Scotta Keya w Baltimore, reformę opieki zdrowotnej, przepisy zwiększające transparentność cen biletów na imprezy masowe, a nawet podwyżkę pensji dla kongresmanów. Wiele z tych poprawek zostało wprowadzonych do niej przez Demokratów.
Wielu republikańskich kongresmanów od początku twierdziło, że przyjęcie tej ustawy to zły pomysł. Ich zdaniem dodatkowe wydatki powinny być przyjęte w ramach normalnego budżetu. Nie podobało im się też to, że będą musieli głosować „na ślepo”, gdyż zapoznanie się z 1,5 tys. stron ustawy w kilka godzin jest fizycznie niemożliwe. Do dyskusji włączył się także Elon Musk, który w serii tweetów krytykował tę ustawę i polityków, którzy chcą ją poprzeć. Nie wszystkie jego wpisy były zgodne z prawdą. Miliarder twierdził na przykład, że ta ustawa zawierała finansowanie na budowę nowego stadionu w Waszyngtonie – w rzeczywistości zawierała jedynie zapis, który oddawał kontrolę nad istniejącym już stadionem RFK w ręce samorządu. To jednak nie miało znaczenia – jego wpisy sprawiły, że wielu zwolenników Republikanów zaczęło ostro krytykować tę ustawę.
Trump stawia warunki
Do dyskusji włączył się też w końcu Donald Trump. Prezydent-elekt wezwał kongres do przyjęcia „czystej” CR, bez zapisów korzystnych dla Demokratów. Równocześnie chce także, by wprowadzono do niej zapisy, które zwiększyłyby limity zadłużenia. Poprzednio zostały zwiększone na dwa lata, co oznacza, że skończą się w pierwszych miesiącach drugiej kadencji Trumpa. To dla niego duży problem, bo w tym czasie najprawdopodobniej będzie miała miejsce próba wprowadzenia radykalnych cięć podatków, które były jedną z jego głównych obietnic wyborczych. Wielu Republikanów boi się, że bez groźby, że rządowi zabraknie pieniędzy, Demokraci nie zgodzą się wtedy na ich podniesienie, a bez tego reforma systemu podatkowego może okazać się niemożliwa.
Ostatecznie spiker Mike Johnson zdecydował, że ta CR nie będzie w ogóle głosowana. Wielu komentatorów uważa, że podjął tę decyzję w trosce o własną karierę. 3 stycznia obrady rozpocznie Kongres w nowym składzie, a jedną z pierwszych rzeczy, jakimi się zajmie, będzie wybór nowego spikera. Johnson raczej na pewno nie dostanie poparcia od Demokratów, a przy minimalnej republikańskiej większości nie może sobie pozwolić na utratę głosów przeciwników tej ustawy jeśli chce zachować swoje stanowisko.
Sytuacja bez wyjścia
Odrzucenie tej ustawy to jednak ogromne ryzyko. Obecne finansowanie rządu skończy się bowiem w piątek o północy. Jeżeli do tego czasu CR nie zostanie przyjęta, to nastąpi tzw. zamknięcie rządu. To zawsze jest duży problem, ale w okresie świąteczno-noworocznym będzie to szczególnie dotkliwe. Będzie bowiem oznaczało, że tysiące pracowników sfery budżetowej nie dostanie pensji na święta. To problem nie tylko polityczny – kiedy podobna sytuacja miała miejsce na przełomie 2018 i 2019 roku, gdy rząd był zamknięty przez 35 dni, wywołało to straty w gospodarce o wysokości 3 mld dolarów.
Wszystko wskazuje jednak, że najbardziej oczywista alternatywa – przyjęcie czystej CR, bez dodatków – nie wchodzi w grę. Lider demokratycznej mniejszości w Izbie Hakeem Jeffries zasugerował dość otwarcie, że lewica nie poprze ustawy w innej formie, niż ta, którą wynegocjowano wcześniej. Dodał, że konsekwencje zamknięcia rządu spadną na Republikanów. W teorii Republikanie mogliby przyjąć taką CR sami, bez głosów Demokratów. W praktyce nie jest to jednak takie łatwe. Niektórzy republikańscy kongresmani sprzeciwiają się bowiem CR jako takim, i nigdy w swoich karierach nie głosowali za ich przyjęciem. Wątpliwe jest, żeby nagle zmienili zdanie, bo Johnsonowi brakuje głosów. Równocześnie każda CR, jaką przyjmie Izba, będzie też musiała być przyjęta przez Senat – a do 3 stycznia to Demokraci mają w nim większość.
Sytuacja jest więc patowa. W obecnym klimacie politycznym to, że obie strony dojdą do porozumienia, które będzie akceptowalne zarówno dla prawicy, jak i lewicy, jest raczej mało prawdopodobne. Oznacza to, że któraś ze stron będzie musiała odpuścić. Równocześnie obie mają świadomość, że poddanie się będzie miało dla nich poważne konsekwencje. Pytaniem pozostaje, kto okaże się teraz być bardziej odpowiedzialnym.
źr. wPolsce24 za Fox News, The Hill, CNN