Niesamowite odkrycie w nowojorskim muzeum. Znaleziono nieznaną kompozycję Szopena!
Odkrycia dokonano późną wiosną w Muzeum i Bibliotece Morgana na Manhattanie. Jak informuje dziennik "New York Times", kustosz Robinson McClellan porządkował kolekcję pamiątek, która zawierała m.in. pocztówki od Pabla Picassa czy listy napisane przez Johannesa Brahmsa czy Piotra Czajkowskiego. Jego uwagę zwrócił przedmiot o numerze początkowym 147. Był to ręcznie zapisany arkusz nut, podpisany przez Fryderyka Szopena.
McClellan również jest kompozytorem. Jego uwagę zwróciło to, że patrząc na nuty, nie mógł rozpoznać tego walca. Zrobił zdjęcie zapisowi nutowemu i zagrał wieczorem w domu na swoim fortepianie. Uznał, że ten walc nie brzmi jak inne walce Szopena. Chcąc się upewnić, wysłał nuty do Jeffreya Kallberga, czołowego eksperta od twórczości polskiego kompozytora na Uniwersytecie Pensylwanii.
Dokonano drobiazgowej analizy
Kallberg przyznał w rozmowie z dziennikiem, że jak zobaczył zapis, to opadła mu szczęka. Był pewien, że nigdy wcześniej nie spotkał się z tą kompozycją. Nuty zostały poddane drobiazgowej analizie. Sprawdzono wszystko: od użytego papieru i składu chemicznego atramentu, po charakter pisma i styl muzyczny. Skonsultowano się także z wieloma ekspertami z zewnątrz.
Muzeum w końcu doszło do ważnego wniosku: to, co znalazł kustosz, jest nieznanym dotychczas walcem autorstwa legendarnego kompozytora. To pierwsze takie znalezisko od pół wieku.
To nie oznacza oczywiście, że świat muzyczny, który często zmaga się z podróbkami, od razu uwierzy w autentyczność znalezionego zapisu. Muzeum samo zauważyło, że ta kompozycja ma wiele niecodziennych dla Szopena cech. Jest krótsza niż inne jego kompozycje. Ma także niecodzienną dynamikę. Muzeum jest jednak pewne, że to autentyk, tym bardziej że ma on również wiele cech charakterystycznych dla twórczości tego kompozytora. Poza tym papier i atrament są zgodne z tymi, których używał wtedy Szopen, podobnie jak charakter pisma.
Odnalezienie nieznanej kompozycji Szopena to duże wydarzenie, bowiem polski kompozytor zmarł młodo, w wieku zaledwie 39 lat. Był też mniej płodny od swoich kolegów po fachu. W ciągu swojego życia stworzył ok. 250 kompozycji, w większości na fortepian.
Jak zima na polskiej wsi
"NY Times" poprosił o nagranie tego walca słynnego pianistę Langa Langa. On również jest przekonany, że ta kompozycja jest autentyczna. Powiedział dziennikowi, że początek skojarzył mu się z ostrymi zimami w polskich wsiach.
„To nie jest najbardziej skomplikowana muzyka Szopena, ale to jeden z najbardziej autentycznych stylów Szopena jaki można sobie wyobrazić” - podkreślił.
Według ekspertów muzeum nuty zapisano w latach 1830-1835. Szopen nie lubił wielkich sal, preferował kameralne koncerty dla swoich fanów. Prosili go oni czasem o drobne kompozycje, jak na przykład walce. Szopen czasami spełniał te prośby, ale prosił jednocześnie obdarowanych, by ich nie upubliczniali. Muzeum podejrzewa, że znalezione nuty powstały właśnie w takiej sytuacji.
Zauważyli, że zapis powstał na niewielkiej karcie papieru. Szopen zapisał nuty w sposób, który sugeruje, że spodziewał się, że ktoś je kiedyś odegra. Równocześnie jednak mógł mieć wątpliwości co do jakości tej kompozycji, bowiem nie poprawił w niej kilku drobnych błędów i nie podpisał się pod nią. Analiza grafologiczna wykazała, że podpis „Szopen”, który przykuł uwagę kustosza, wykonano cudzą ręką.
Nie wiadomo, skąd się wzięła w USA
Większa część historii tej kompozycji pozostaje niestety nieznana. Wiadomo jedynie, że w pewnym momencie wpadła w ręce A. Sherilla Whitona, dyrektora Nowojorskiej Szkoły Wzornictwa. Whiton, który zmarł w 1972 roku, sam był kompozytorem-amatorem, a jego syn wspomina, że uwielbiał twórczość Szopena i ciągle grał jego kompozycje na fortepianie.
Był także zapalonym kolekcjonerem autografów. Większość swojej kolekcji kupił w sklepie z autografami na Madison Avenue, który należał do słynnego antykwariusza Waltera R. Benjamina. Nigdy się raczej nie dowiemy, czy to właśnie on sprzedał mu te nuty, i od kogo je wcześniej kupił. Po śmierci Whitona wdowa sprzedała nuty i pozostałą część kolekcji przyjacielowi rodziny Arthurowi Satzowi, który następnie przekazał ją w darze muzeum.
Tam spędziły pięć lat w kartonowym pudle, zanim kustosz znalazł je podczas katalogowania zbiorów. Paul Whiton powiedział dziennikowi, że pamięta, że te nuty były wystawiane w jego rodzinnym domu, ale nikt się wtedy nie domyślał, że są tak ważne.
Nie da się wykluczyć, że czekają nas kolejne znaleziska. Eksperci podejrzewają, że Szopen napisał 28 walców, ale tylko osiem opublikowano za jego życia, a dziewięć kolejnych po jego śmierci.
Kompozytor był znany z perfekcjonizmu, potrafił spędzić wiele dni nad jedną stroną nut. Prosił też swoich przyjaciół, by po śmierci zniszczyli dzieła, których sam nie chciał upubliczniać.
Znany kompozytor i pianista Stephen Hough skomentował, że może ten walc jest drobnostką, ale ma swój urok. Dodał, że gdyby Szopen wiedział, że twórczość jest tak szczegółowo badana i utrwalana, to zapewne nie miałby żalu, że ta i ta kompozycja ujrzała światło dzienne.
Źr. wPolsce24 za New York Times