Rosyjskie drony nadleciały z Białorusi, tymczasem reżim w Mińsku udaje dziś przyjaciela Polski

Tymczasem Moskwa już zdążyła zaprzeczyć, by jej drony znalazły się nad Polską. Za to białoruskie media państwowe opublikowały komunikat generała Pawła Murawiejki, szefa Sztabu Generalnego w Mińsku. Wojskowy zapewnia, że Białoruś „ostrzegała” Polskę i Litwę o zbliżających się dronach i nawet „zniszczyła część z nich” nad swoim terytorium.
– „Od godziny 23:00 do 4:00 wymienialiśmy informacje z polskimi i litewskimi jednostkami dyżurnymi o sytuacji powietrznej. Pozwoliło to stronie polskiej szybko podjąć działania” – przekonuje Murawiejko. I dodaje, że taka współpraca „wzmacnia bezpieczeństwo i buduje zaufanie w regionie”.
Narracja dla naiwnych
To klasyczny przykład propagandy: kraj całkowicie uzależniony od Rosji nagle próbuje wcielić się w rolę mediatora i „życzliwego sąsiada”. Tymczasem już za kilka dni Białoruś razem z Rosją organizuje ćwiczenia wojskowe „Zapad 2025” tuż przy polskiej granicy.
Dyktator Aleksandr Łukaszenka od lat stosuje podobne chwyty. Czasem wykonuje gesty w stronę państw Zachodu, które mają sprawiać wrażenie jego rzekomej neutralności. W rzeczywistości pozostaje w pełni lojalny wobec Kremla. Wystarczy przypomnieć, że kilkanaście dni temu w Mińsku zatrzymano polskiego zakonnika, oskarżając go o rzekome szpiegostwo.
Czego nie wolno przeoczyć
– „Białoruś nie jest przyjaznym państwem wobec Polski. To satelita Putina, który w wojnie hybrydowej pełni funkcję tuby propagandowej i potencjalnego zaplecza wojskowego. Ich narracja o 'współpracy' ma jeden cel: wprowadzić zamieszanie i podważyć zaufanie do polskich działań obronnych” – ocenia ekspert ds. bezpieczeństwa.
Rosyjskie drony, białoruskie komunikaty o „wymianie informacji”, a do tego ćwiczenia wojskowe tuż za granicą – to układanka, która pokazuje, że atak hybrydowy na Polskę trwa równolegle w przestrzeni militarnej i informacyjnej.
źr. wPolsce24 za sb.by