Pegasus: wielkie śledztwo na glinianych nogach. Bodnar ujawnia dokumenty i... potwierdza, że nie ma afery

Choć dokumenty zaprezentowane zostały tonem godnym sensacyjnego śledztwa dziennikarskiego, w ich treści nie ma nic, co uzasadniałoby skalę oskarżeń wysuwanych wobec byłych członków rządu.
Szef CBA chciał Pegasusa? Cóż za zaskoczenie!
Jednym z "mocnych punktów" publikacji ma być to, że to ówczesny szef CBA, Ernest Bejda, wnioskował do ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro o środki na zakup systemu. Czyli... zrobił dokładnie to, co leżało w jego kompetencjach. Z dokumentów wynika, że projekt miał kosztować 40 mln zł, z czego 25 mln zł pochodziło z Funduszu Sprawiedliwości. Cała procedura została przeprowadzona zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem.
Polityczny zarzut – legalna procedura
Decyzję o wydaniu środków na zakup Pegasusa podpisał ówczesny wiceminister resortu sprawiedliwości Michał Woś, czego zresztą nigdy nie ukrywał, bo działał zgodnie z obowiązującym prawem!
Dziś Woś ma jednak postawione zarzuty za podpisanie umowy w 2017 roku jako wiceminister sprawiedliwości. Zarzuty te mówią o „niedopełnieniu obowiązków”, choć z dokumentów jasno wynika, że środki zostały wydatkowane zgodnie z procedurą, umowa była podpisana przez obie strony, sprawozdanie zatwierdzone, a pieniądze rozliczone. Fundusz Sprawiedliwości był państwowy, Pegasus – używany przez państwową służbę, a zakup – uzasadniony i zatwierdzony.
Bodnar odsłania kulisy i... kompromituje własne śledztwo
Paradoksalnie, publikacja dokumentów przez Bodnara nie tyle potwierdza sensację, ile ją neutralizuje. Nie ma tu ani śladu nielegalności, manipulacji, ani "wyłudzania" środków. Jest za to pokazowa próba nadania politycznego wymiaru tej sprawie.
W tle: śledztwo, które się sypie
Na domiar złego (dla Bodnara), śledztwo prowadzone przez zespół ds. Pegasusa przeżywa poważny kryzys. Coraz więcej prokuratorów rezygnuje, nie chcąc firmować swoim nazwiskiem działań, które – jak twierdzą – nie mają podstaw prawnych. Mówią wprost: nie ma wystarczających dowodów, a naciski mają charakter polityczny.
Prokuratorzy odchodzą, zarzuty wciąż na papierze
Wczoraj pisaliśmy o rozpadzie Zespołu Śledczego nr 3. Odeszło już kilku doświadczonych śledczych, inni rozważają dymisję. W ich otoczeniu słychać jedno: „nie podpiszemy się pod zarzutami, które nie mają oparcia w prawie”. Przypomnijmy, że cała konstrukcja śledztwa oparta jest na domniemaniu, że zakup i użytkowanie Pegasusa było nielegalne – mimo że sądy, którym przedstawiano wnioski o kontrolę operacyjną, miały pełną świadomość, czym jest to narzędzie.
Oczywiście nie miejmy złudzeń, Bodnar dalej będzie brnął w tę sprawę, bez względu na to jak bardzo jeszcze się ośmieszy.
źr. wPolsce24 za PAP