Z Niemiec znikną jarmarki świąteczne? Przez terroryzm przestają się opłacać

Z tego tekstu dowiesz się:
- Koszty organizacji jarmarków świątecznych w Niemczech wzrosły średnio o 44% w ciągu trzech lat, głównie z powodu rosnących wydatków na zabezpieczenia antyterrorystyczne.
- Jarmarki, odwiedzane przez tłumy i zlokalizowane w ciasnych przestrzeniach, są uznawane za wysokie ryzyko ataków, szczególnie po głośnych zamachach w Berlinie (2016) i Magdeburgu (2023).
- Organizatorzy muszą inwestować w betonowe bariery, kontrolę wejść, monitoring i wyszkoloną ochronę, co znacząco podnosi koszty.
- Prywatni organizatorzy i mniejsze miasta mają coraz większe trudności finansowe, zaś dotacje dla dużych miast uznawane są za niewystarczające.
- Trwa spór o to, kto powinien finansować zabezpieczenia – organizatorzy oczekują wsparcia od rządu federalnego, który twierdzi, że to odpowiedzialność policji landowych.
- W obliczu rosnących kosztów jarmarki zaczynają wprowadzać opłaty za wejście – w Berlinie wynosi ona już 2 euro.
- Samorządy ostrzegają, że bez ogólnokrajowych zasad i dopłat część jarmarków może zniknąć, a koszty będą przerzucane na odwiedzających.
Jarmarki świąteczne to niemiecka tradycja sięgająca późnego średniowiecza. W czasie adwentu w wielu miastach organizowane są specjalne jarmarki, na których sprzedawane jest jedzenie, świąteczne ozdoby itp. Ich popularność sprawia, że dla wielu miast i handlarzy są istotnym źródłem dochodu. W ostatnich latach takie jarmarki zdobywają coraz większą popularność na całym świecie, w tym w Polsce.
Ulubiony cel terrorystów
Jak jednak donosi raport Federalnego Stowarzyszenia Marketingu Miast i Miasteczek (BSCD), koszty ich organizacji w Niemczech drastycznie wzrosły. Wykonany przez tę organizację sondaż pokazał, że średnio w ciągu ostatnich trzech lat koszt organizacji takich jarmarków wzrósł aż o 44%. Jak informuje agencja Reuters, głównym winowajcą jest rosnący koszt zabezpieczenia ich przed terrorystami.
Takie jarmarki są odwiedzane przez tłumy mieszkańców i tubylców, którzy poruszają się po ciasnych uliczkach między stoiskami. To sprawia, że są one atrakcyjnym celem dla terrorystów. Najgłośniejszy zamach na taki jarmark miał miejsce w 2016 roku w Berlinie. Imigrant z Tunezji zastrzelił polskiego kierowcę, po czym wjechał jego ciężarówką w tłum, zabijając 11 osób i raniąc kolejne 56. To był jeden z najgorszych islamskich zamachów terrorystycznych w historii Niemiec, ale nie nie był jedyny. W grudniu zeszłego roku lekarz z Arabii Saudyjskiej wjechał wynajętym samochodem w jarmark w Magdeburgu, zabijając sześć osób i raniąc 323 kolejne.
Te zamachy, a także wiele innych, jak zamach w Monachium w lutym czy w Mannheim w marcu, sprawiły, że wymogi bezpieczeństwa na jarmarkach stały się dużo ostrzejsze. Wymagania są coraz bardziej rygorystyczne – przyznał David Russ, szef produkcji berlińskiego jarmarku Gendarmenmarkt. W tym roku organizatorzy zainwestowali w betonowe bariery, punkty kontroli przy wejściach, monitoring i wyszkolonych ochroniarzy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przyznaje, że istnieją obawy o ich bezpieczeństwo. Z racji spodziewanej dużej liczby gości, ich głównie centralnych lokalizacji i otwartego dostępu, organizowane w całym kraju jarmarki świąteczne stanowią szczególne zagrożenie – cytuje urzędników portal Handelsblatt.
Coraz mniej na nich zarabiają
Rosnące koszty zabezpieczeń i ochrony sprawiają, że te jarmarki przynoszą coraz mniejsze zyski ich organizatorom, zwłaszcza prywatnym firmom i mniejszym miejscowościom. Większe miasta mogą liczyć na dotacje z budżetu, ale twierdzą że są one zbyt małe w porównaniu z rosnącymi kosztami. Uważają, że te zabezpieczenia podlegają pod walkę z terroryzmem, a tym samym to władze landów lub federalne powinny ponosić ich koszt. Kanclerz Friedrich Merz powiedział w zeszłym tygodniu, że rząd federalny nie może dać wsparcia, bo jest to odpowiedzialnością landowych policji. Ciąży na mnie to, że już nie możemy mieć jarmarków świątecznych nawet w małych miasteczkach bez złożonej ochrony – cytuje jego słowa Bild.
Niemieckie Stowarzyszenie Miast i Gmin, które reprezentuje interesy ok. 10 tys. samorządów, powiedziało, że bez dodatkowych dopłat organizatorzy nie będą mieli innego wyjścia, niż przerzucić te opłaty na gości jarmarków. Reuters donosi, że w Berlinie już wprowadzono opłatę za wejście, 2 euro, która częściowo ma pomóc w sfinansowaniu kosztów ochrony. Potrzebujemy ogólnonarodowych, pewnych zasad, bo inaczej nie znajdzie się nikt chętny do wzięcia na siebie coraz większej odpowiedzialności za te eventy i poniesienia ich rosnących kosztów – powiedział Gerold Leppa, przewodniczący BCSD.
źr. wPolsce24 za Reuters











