Polska

Dziecko w 9 miesiącu ciąży zabito zastrzykiem z chlorku potasu. Teraz sprawę bada prokuratura

opublikowano:
laboratory-563423_1280.webp
Zdjęcie ilustracyjne (fot. Pixabay)
- Twoje dziecko przygotowuje się już do przyjścia na świat. Jego ruchy są bardzo ograniczone przez coraz mniejszą ilość miejsca w jamie macicy - tak o dziecku w 37 tygodniu ciąży piszą dostępne w sieci serwisy parentingowe. Dokładnie takie dziecko, w pełni przystosowane do samodzielnego życia poza brzuchem mamy, w 9 miesiącu ciąży, zabito zastrzykiem chlorku potasu w serce. Teraz tę sprawę bada prokuratura. Komentują ją także politycy, w tym wiceminister zdrowia.

Jak czytamy w "Gościu Niedzielnym", temat nagłośniła Fundacja Pro – Prawo do Życia, później temat podjęły kolejne media.

- Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, prok. Karolina Stocka-Mycek potwierdziła w rozmowie z „Gościem”, że w Prokuraturze Rejonowej w Oleśnicy toczy się śledztwo w sprawie przerwania ciąży za zgodą kobiety, z naruszeniem przepisów ustawy – gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety. To czyn z art. 152§3 kk w zw. Z art. 152 §1 kk. - czytamy w tekście.

Śledczy zainteresowali się tematem po licznych informacjach medialnych. 

Reportaż proaborcyjnej dziennikarki

Jako pierwsza zainteresowała się tą sprawą "Gazeta Wyborcza". Autorką tekstu była dziennikarka, która na co dzień blisko współpracujące z przedstawicielkami proaborcyjnego lobby. To element istotny dla całej historii, bo w tej sprawie widać wyraźny wpływ środowisk proaborcyjnych na główną bohaterkę.

abor

Wspomniany tu pierwszy tekst w tej sprawie, który wywołał ogromne zainteresowanie innych mediów, to pełen bólu, emocji i cierpienia reportaż, który opisuje traumatyczne przeżycia matki, która zdecydowała się na terminację ciąży.

W artykule zasugerowano, iż pacjentka, która przebywała na oddziale ginekologii i patologii ciąży w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, mogła być wprowadzana w błąd przez lekarzy na temat stanu swojej ciąży. 

Według autorki tekstu, dopiero w połowie ciąży miała uzyskać informację o tym, iż jej syn będzie cierpiał na wrodzoną łamliwość kości. Lekarze nie mieli jednak pewności, jak poważna będzie ta wada, a ok. 34. tygodnia ciąży poinformowali pacjentkę, że sprawa jest na tyle poważna, iż chłopcu może grozić niepełnosprawność. Nie byli jednak w stanie określić tego, jak poważne będą konsekwencje tego schorzenia.

Ostatecznie kobieta podjęła, wspólnie ze swoim mężem, decyzję o terminacji ciąży.

Tłumaczyła, iż zdecydowała się na tę decyzję, bo “chciała oszczędzić synowi cierpienia”. Do organizacji proaborcyjnych, które miały ułatwić jej przeprowadzenie terminacji ciąży, skierowała ją siostra.

Zanim jednak do tego doszło, kobieta trafiła - na trzy dni - na izolatkę oddziału psychiatrycznego, ze względu na sugestię lekarzy o możliwości wystąpienia próby samobójczej. Jednocześnie w szpitalu zaproponowano jej cesarskie cięcie przy pełnym znieczuleniu, po którym mogłaby zrzec się praw rodzicielskich. Zaproponowano także specjalistyczną opiekę i pomoc w załatwieniu spraw dotyczących adopcji, gdyby nie chciała się opiekować dzieckiem.

Lekarka, która zaleca aborcję

W międzyczasie z pacjentką skontaktowały się aktywistki aborcyjne z organizacji “Federa”, które zaproponowały przeniesienie kobiety do szpitala w Oleśnicy na Dolnym Śląsku. Wiceszefem tej placówki jest ginekolog Gizela Jagielska, która w swojej praktyce wykonywała już późne aborcje. Opisywała to w mediach, m. in. na łamach Gazety Wyborczej.

Warto się tu na chwilę zatrzymać, bo wśród opinii o doktor Jagielskiej - ogólnodostępnych i widocznych na popularnym portalu internetowym oceniającym przedstawicieli służby zdrowia - przeczytać można to, co sądzą o lekarce jej byli pacjenci.

Przytoczmy kilka ich opinii:

 - Po rozpoznaniu choroby u mojej (obecnej już) córeczki, prawie zdecydowałam się na aborcję co delikatnie, ale jednak sugerowała Pani Gizela. Dzisiaj nie wyobrażam sobie, gdybym musiała żyć z tą traumą. Córka, pomimo tego, że początkowo bywała sporo w szpitalu, dziś rozwija się prawidłowo i jest mega inteligentna. Może będzie lekarką, kto wie? Jak pomyślę, że gdybym posłuchała się opinii Pani Gizeli, to nie mogłabym teraz patrzeć na ten jej spokojny sen, to przechodzą mnie ciarki - czytamy w jednej z nich. 

 W innej pacjentka opisuje, że trafiła do lekarki ze zdiagnozowaną wcześniej “nieprawidłową pępowiną”:

 - Do dr Jagielskiej trafiłam z polecenia ze zdiagnozowaną nieprawidłową pępowiną. Doktor Gizela Jagielska przeprowadziła badanie USG i stwierdziła szereg wad rozwojowych oraz anatomicznych u mojego dziecka i zaproponowała mi punkcję (naciskając na mnie) lub kontrole co 2 tyg. Ponieważ pani doktor z każdą wizytą miała dla mnie coraz gorsze wiadomości, a mój lekarz prowadzący nie zgadzał się z jej diagnozami, zrezygnowałam z jej porad. W maju 2023 urodziłam zdrową śliczną dziewczynkę, w terminie, donoszoną bez problemów 10/10 Apgr. Po porodzie córka miała badania usg i okazało się, że wszystkie organy są prawidłowo rozwinięte i dziecko nie ma żadnych wad genetycznych. Nie mam pojęcia dlaczego diagnozy dr Jagielskiej dla mojego dziecka były tak negatywne, wręcz drastyczne i jak to się stało, że widziała tyle nieprawidłowości u zdrowego dziecka. Polecam zachować szczególną ostrożność i kierować się ograniczonym zaufaniem do tego lekarza.

Dodajmy, iż wśród 70 opinii odnoszących się do pracy dr Jagielskiej nie brakuje i takich, które pochodzą od zadowolonych pacjentów. Przytaczamy jednak te dwie, bo obrazują one to, że mamy do czynienia z lekarzem o sprecyzowanych poglądach w kwestii aborcji.  

Lekarka nie tylko nie ukrywała wcześniej swoich poglądów. W wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” mówiła tak: 

 - (...) nie uważam, żeby aborcja była zła. To zabieg medyczny, do którego muszę być przygotowana i który będę wykonywać, jeżeli chcę być ginekologiem położnikiem. Aborcja jest jedną z podstawowych procedur, którą się wykonuje na całym świecie w opiece nad kobietą (...) uważam, że do 22. tygodnia kobieta powinna móc sama zdecydować o tym, czy chce być w tej ciąży, czy nie. Bez podawania przyczyny.

Ostatecznie to właśnie ona pomogła w terminacji opisywanej tu ciąży.

Dziecko zostało zabite zastrzykiem z chlorku potasu, który zatrzymuje akcję serca. 

Reakcje społeczne i minister, która wie, że prawo pozwala zabijać 

Tekst opublikowany w Gazecie Wyborczej wywołał cały szereg różnorodnych opinii. Odniosła się do niego m.in. dyrekcja Centralnego Szpitala Klinicznyego UM w Łodzi, wg której artykuł "w sposób nierzetelny, wybiórczy i krzywdzący przedstawia działania personelu medycznego szpitala". 

Dodano, że zawarte w nim informacje w istotny sposób mijają się z prawdą i wprowadzają opinię publiczną w błąd.

- Podkreślamy, że lekarze naszego szpitala działali zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa oraz standardami etyki lekarskiej, kierując się dobrem pacjentki i należytą troską o każdy aspekt jej zdrowia. Sugestie, jakoby personel medyczny wykazał się brakiem empatii czy profesjonalizmu, są nieuzasadnione i niepoparte obiektywnymi faktami – zaznaczyła dyrekcja szpitala.

Do sprawy odniosła się także minister zdrowia Izabela Leszczyna, która zleciła NFZ i Rzecznikowi Praw Pacjenta kontrolę w CSK UM w Łodzi. Sprawę skomentowała też w rozmowie z reporterem Polsatu wiceminister Urszula Demkow. Warto tę rozmowę przytoczyć w całości: 

 - Jedyny sposób, żeby to dziecko nie żyło, to artykuł z chlorku potasu dosercowo, jeszcze jak to dziecko znajduje się w łonie matki - tłumaczyła polityk. 

 - Czy to nie jest okrutne? - retorycznie pytał red. W. Dąbrowski z Polsat News.

 - Jest to dla mnie ogromnie trudne jako dla człowieka, ale w wielu krajach, np. we Francji takie są przepisy i tak to się robi (...) nie wiem czy tak powinno być u nas. Nie ma tu dobrej odpowiedzi - tłumaczyła minister.

Reporter zauważył, że w Polsce ta sytuacja jest możliwa dlatego, że w sierpniu br. rząd Donalda Tuska zmienił tzw. “realia stosowania prawa dotyczącego stosowania legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży”.  

Premier Tusk, wraz z szefową resortu zdrowia Izabelą Leszczyną i ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem, wskazali we wspomnianym dokumencie, iż aborcja ze względu na stan zdrowia psychicznego kobiety jest dopuszczalna i wystarczy w tej sytuacji opinia jednego lekarza. 

- Tu mamy taki przypadek. 9 miesięczne dziecko tuż przed porodem jest zabijane. Jak pani to komentuje?- dopytywał Dąbrowski. 

- Dla mnie to jest ogromne trudne, jako dla człowieka, matki, lekarza i pracownika resortu zdrowia - odpowiadała polityk. 

 - Ale to pani resort wydał zalecenia, które to umożliwiają? - dopytywał Dąbrowski. 

 - Z jednej strony to może ta mama mogła podjąć decyzję i oddać takie dziecko do adopcji, ale podjęła inną decyzję. Mi się wydaje, że nie jesteśmy kompetentni, żeby ją oceniać - tłumaczyła minister.

- Została namówiona przez środowisko aborcyjne - ripostował reporter. 

- To konflikt dwóch wolności, mamy i tego człowieka... - kluczyła polityk. 

- A nasze prawo pozwala tego człowieka zabić w 9 miesiącu ciąży? - zapytał w końcu reporter. 

- No wiem - podsumowała wiceminister. 

Redaktor Agnieszka Huf, autorka wspomnianego wcześniej tekstu w Gościu Niedzielnym, cytuje w swoim artykule przedstawiciela Fundacji Małych Stópek, która zajmuje się ochroną życia dzieci nienarodzonych i niesie pomoc kobietom w ciąży:

 - Ofiarą tej dramatycznej sytuacji jest nie tylko Felek. Również jego matka, która – będąc w ogromnym kryzysie – została naszym zdaniem zmanipulowana przez środowiska promujące aborcję. Zamiast otrzymać realne wsparcie i pomoc, wybrano dla niej drogę nieodwracalnej tragedii.

Dziennikarka przytacza też dane, które odnaleźć można także w tekście Gazety Wyborczej.

Wynika z nich, iż jedynie w 2024 r. aktywistki Aborcji Bez Granic pomogły przy 47 tys. aborcji. Najwięcej osób skorzystało z tabletek w pierwszym trymestrze – 44,5 tys. Ponad 1,3 tys. zrobiło to w drugim, a ponad 1,1 tys. w trzecim.

źr. wPolsce24 za Gość Niedzielny/Gazeta Wyborcza/Polsat News

Polska

Kosiniak-Kamysz o skandalicznej wystawie w gdańskim muzeum. "Nie służy polskiej pamięci"

opublikowano:
AWIK6739 (2) (1).webp
(fot. Andrzej Wiktor\Fratria)
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz skomentował skandaliczną wystawę w Muzeum Gdańska. Nie ukrywał, że nie podoba mu się pomysł jej organizacji.
Polska

Prezydent ułaskawił Bąkiewicza. Chodzi o karę za „Babcię Kasię”

opublikowano:
AW_Ustawa447_25022019_07.webp
Lider Ruchu Obrony Granic Robert Bąkiewicz (Fot. Fratria/Andrzej Wiktor)
Prezydent Andrzej Duda podpisał postanowienie o darowaniu kary Robertowi Bąkiewiczowi - przekazała prok. Anna Adamiak, rzecznik pasowa Prokuratora Generalnego. Chodzi o wyrok za naruszenia nietykalności cielesnej agresywnej aktywistki znanej szerzej jako „Babcia Kasia”.
Polska

Tak rząd chroni teścia swojej funkcjonariuszki. Wymazany z listy zbrodniarzy

opublikowano:
1994495_4.webp
Sznepf usunięty z listy zbrodniarzy (fot. wPolsce24)
Ofiary Obławy Augustowskiej pozbawiono najpierw życia, a potem prawa do chwały. W domu Turka w Augustowie otwarty został Dom Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. To miejsce, które upamiętnia największą zbrodnię dokonaną na Polakach po II wojnie światowej. Niestety zabrakło nazwiska komunistycznego zbrodniarza.
Polska

Obrzydliwy atak Onetu na siostrę Mateusza Morawieckiego

opublikowano:
1994365_6.webp
Teresa Gaj odpowiada na skandaliczny atak Onetu na siostrę Mateusza Morawieckiego (fot. wPolsce24)
Wstrętny paszkwil - tylko tak można określić artykuł Onetu, w którym niemiecko-szwajcarski portal informuje o rzekomym wykorzystywaniu przez siostrę Mateusza Morawieckiego byłej żołnierz Armii Krajowej Teresy Gaj. Sama kombatantka przesłała do naszej redakcji list, w którym zaprzecza skandalicznym oskarżeniom redaktora Jacka Harłukowicza.
Polska

Sawicki uderza w rząd Tuska i spółki. "Pracują tam ludzie dla zewnętrznych koncernów"

opublikowano:
1994527_5.webp
Marszałek senior Marek Sawicki był gościem redaktora marka Pyzy (fot. wPolsce24)
- W spółkach związanych z energetyką, z sektorem paliwowym, mamy tak hamujących ludzi, którzy mam wrażenie, że pracują bardziej dla zewnętrznych koncernów energetycznych, niż dla państwa polskiego i dla polskich spółek - mówił w rozmowie z Markiem Pyzą poseł PSL Marek Sawicki.
Polska

Prawie milion złotych za pobyt pracowników ministerstwa klimatu i środowiska w Brukseli. Gigantyczne pieniądze na luksusowy hotel

opublikowano:
_MIL4194_Wycinka.webp
(fot. Fratria/ Liudmyla Kazakova)
Luksusowy samochód czy mieszkanie w centrum Warszawy? Na takie zbytki można byłoby wydać to, na co poszły publiczne pieniądze w kwocie: 874 tys. zł. Tyle miały kosztować pobyty pracowników MKiŚ w luksusowym hotelu w Brukseli. To równowartość 1750 noclegów.