Dlaczego Donald Tusk jest tak aktywny w sprawie mieszkania Nawrockiego? Podpowiadamy: Oto belka, której zdaje się nie dostrzegać

Partia, która w 2023 roku przyjęła od deweloperów i przedsiębiorców budowlanych 5,5 miliona złotych jest w kiepskiej pozycji do tego, aby występować w roli Katona w sprawach związanych z nieruchomościami. Zwłaszcza jeśli ktoś przypomni jeszcze to, co ujawnił i opracował analityk giełdowy Łukasz Firek, który poinformował, że wspomniana kwota to aż 30 procent wszystkich wpłat na utrzymanie partii.
Do tego mamy przecież cały szereg patologii związanych z aferą reprywatyzacyjną, która w ogromnym stopniu związana jest z działaniami polityków wywodzących się z Platformy Obywatelskiej. Szereg nigdy do końca nie wyjaśnionych spraw, które pokazywały niejasne związki między następcami prawnymi dawnych właścicieli nieruchomości i urzędnikami stołecznego ratusza, to do dziś jedna z najbardziej mrocznych opowieści z III RP.
Co gorsza, to wciąż nie wszystkie grzechy polityków Platformy, o których przez lata całe pisały media.
Nawet jeśli Donald Tusk nie wiedział o aferze reprywatyzacyjnej i nigdy nie słyszał o tym, ile pieniędzy na konto jego partii wpływa od deweloperów i ludzi z branży budowlanej, to nie mógł nie słyszeć o sprawie, która działa się tuż pod jego domem.
Zwłaszcza, iż lokalny Dziennik Bałtycki - w którym pracowali przecież bliscy przyjaciele Tuska - podejmował ten tematu już w 2008 roku:
- Scenariusz jest w takim wypadku prosty. Inwestor kupuje tanie mieszkanie, niekoniecznie w Sopocie, po czym kontaktuje się z osobą, która już w kurorcie jest najemcą lokalu komunalnego. Oferuje jej zamianę mieszkania. Zadowolone są obie strony. Najemca, którego nie było stać na wykupienie mieszkania, dostaje na własność inny lokal, zaś inwestor wykupuje od miasta z 80-procentową bonifikatą mieszkanie komunalne i staje się właścicielem atrakcyjnej nieruchomości w mieście, w którym ceny mieszkań są najwyższe w kraju i osiągają nawet pułap 20 tys. zł za metr kwadratowy - w takich słowach gazeta opisywała mechanizm przejmowania i handlu lokalami komunalnymi w Sopocie.
W tym samym mieście mieszkał Tusk, wokół którego nieruchomości również przez całe lata pojawiało się mnóstwo pytań i wątpliwości. Większości z nich do dziś nie wyjaśniono.
Podobnie tajemnicza była historia, o której pisała w 2009 roku Rzeczpospolita:
- Ulica Ludwika Mierosławskiego leży w atrakcyjnej willowej dzielnicy Sopotu, kilka minut od centrum. Dwie przecznice dalej mieszka premier Donald Tusk, znajomy byłego prezydenta Sopotu, a obecnie marszałka województwa pomorskiego i szefa PO w tym regionie Jana Kozłowskiego - czytamy w tekście "Tani lokal dla marszałka".
Autorzy opisywali w nim bliskie sąsiedztwo Donalda Tuska, gdzie ceny nieruchomości należą do najwyższych w kraju. To niezwykle ciekawy tekst, dlatego zacytujmy go raz jeszcze.
- Jak Kozłowscy weszli w posiadanie mieszkania komunalnego na Mierosławskiego? W 2006 r. spotkali 88-letnią dziś panią Genowefę. – Przyjechała do nas pani Ewa (małżonka Jana Kozłowskiego – red.) po odbiór portfela męża – opowiada syn pani Genowefy. – Znalazłem go podczas pracy na plaży w Gdyni. Był telefon, zadzwoniłem. Nie wiedziałem wówczas, o kogo chodzi. Pani Ewa przyjechała i powiedziała, że mieszkanie jej się podoba. Chyba wtedy zaproponowała zamianę. Starsza i schorowana pani Genowefa miała kłopoty z opłatą rachunków. Brakowało jej pieniędzy na wykup mieszkania i remonty. Przystała więc na propozycję, bo i tak chciała mieszkanie zamienić. W styczniu 2007 r. doszło do porozumienia i za zgodą gminy Kozłowscy stali się najemcami lokalu komunalnego. Rodzina pani Genowefy dostała dwa mieszkania własnościowe - czytamy we wspomnianym artykule.
Tekst opisuje też, że jeszcze w maju tego samego roku Kozłowscy z najemców stali się właścicielami, bo wykupili mieszkanie od miasta z 80-procentową bonifikatą. Autorzy tekstu zauważają też, że "w tym, że miasto udzieliło bonifikaty, nie było nic nadzwyczajnego (otrzymywali je rutynowo najemcy wykupujący lokale). Zaskakiwała wartość mieszkania, od której bonifikatę naliczono. W styczniu 2007 r. rzeczoznawca oszacował ją na 361 tys. 827 zł, czyli niespełna 5,2 tys. zł za mkw".
- Kozłowscy, wliczając dwa mieszkania i zapłatę gminie, wydali na sopocki lokal ok. 270 tys. zł. Ostatnio jedno z biur nieruchomości wystawiło na sprzedaż podobne mieszkanie na tej samej ulicy. Cena: 870 tys. zł - pisali autorzy tekstu w "Rzepie".
Dodajmy, iż dziś już nieco zapomniany bliski sąsiad Donalda Tuska nie był i nie jest postacią anonimową. To były prezydent Sopotu, który działał w Partii Konserwatywnej i Stronnictwie Konserwatywno-Ludowym, a także Akcji Wyborczej Solidarność. W 2001 przystąpił do Platformy Obywatelskiej, od 2003 do 2010 był przewodniczącym wojewódzkich struktur tej partii.
On sam wówczas nie widział w tej sprawie nic nagannego. Podkreślał, że wszystko działo się na "warunkach rynkowych". Bogu dzięki, że o całej transakcji nie słyszała wówczas osoba, która w 2025 roku prowadzi konto Donalda Tuska na portalu X. Strach pomyśleć, co myślałaby wówczas o bliskim sąsiedzie premiera i być może o nim samym.
źr. wPolsce24 za Rzeczpospolita