Polska na zakręcie: wojna na Ukrainie, presja Unii Europejskiej, wojna kulturowa i powrót postkomunizmu
W tym artykule dowiesz się:
-
jak krytycy opisują rolę Polski w geopolitycznej rozgrywce wokół wojny na Ukrainie,
-
dlaczego relacje polsko-ukraińskie wiążą się z narastającymi emocjami i sporami o pamięć historyczną,
-
na czym polega wojna kulturowa uderzająca w polską tożsamość i Kościół,
-
w jaki sposób nowa koalicja rządząca jest oskarżana o odtwarzanie postkomunistycznych układów i zaniedbywanie interesu narodowego.
Polska w cieniu wojny na Ukrainie: geopolityczna szachownica
W centrum sporu o przyszłość Polski znajduje się wojna rosyjsko-ukraińska, która – w ocenie wielu komentatorów – dawno przestała być jedynie konfliktem regionalnym. W tle ścierają się interesy Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i Rosji, a Ukraina staje się areną wojny zastępczej między NATO a Moskwą.
Według krytyków obecnej linii politycznej, administracja amerykańska – zwłaszcza w otoczeniu Donalda Trumpa – jest skłonna dążyć do zamrożenia konfliktu i jak najszybszego zakończenia otwartej fazy wojny, nawet kosztem trudnych kompromisów terytorialnych. Z kolei elity brukselskie i berlińskie mają, ich zdaniem, grać raczej na eskalację i przedłużanie konfliktu, wykorzystując rosyjskie zagrożenie do przyspieszenia projektu federalizacji Unii Europejskiej, wspólnego długu i integracji obronnej.
W tej optyce Unia jawi się jako „parapaństwo” przeżywające jednocześnie głęboki kryzys gospodarczy i polityczny – mało skuteczne w realnym wymiarze konfliktu, za to niezwykle aktywne w sferze deklaracji i ideologii. Polska – zamiast prowadzić samodzielną politykę bezpieczeństwa i rozważnie dawkować zaangażowanie – ma pełnić rolę „podwykonawcy cudzych interesów”, często kosztem własnego bezpieczeństwa i budżetu.
Relacje polsko-ukraińskie: między solidarnością a narastającą frustracją
Drugim mocnym wątkiem jest bilans polskiej pomocy dla Ukrainy – finansowej, militarnej i humanitarnej. Krytycy zwracają uwagę na kilka warstw problemu:
-
ogromne koszty materialne poniesione przez Polaków (sprzęt wojskowy, wsparcie socjalne, przyjęcie uchodźców w domach),
-
brak wyraźnych gestów wdzięczności i politycznego wsparcia ze strony Kijowa,
-
narastające napięcia społeczne, gdy obok zwykłych uchodźców Polacy widzą na ulicach przedstawicieli ukraińskich elit w luksusowych samochodach.
W tle pojawia się też temat zbrodni wołyńskiej, która – według części środowisk patriotycznych – została w czasie wojny faktycznie „odpuszczona” w imię jedności przeciw Rosji. To uznawane jest za moralną i polityczną porażkę, bo otwarte rany pamięci historycznej pozostają nierozwiązane.
Kontrowersje budzą również sugestie o roszczeniach terytorialnych Ukrainy wobec Polski oraz teorie, że niektóre diasporowe środowiska żydowskie blokują uczciwe rozliczenie ludobójstwa na Wołyniu – obawiając się ujawnienia skali zbrodni popełnianych także na Żydach.
Na tym tle część komentatorów dochodzi do wniosku, że Polska występuje w roli „frajera”, który ponosi gigantyczne koszty, a w zamian nie otrzymuje ani politycznej wdzięczności, ani realnego wzmocnienia własnej pozycji międzynarodowej.
Wojna kulturowa: spór o historię, Kościół i symbole narodowe
Równolegle do konfliktów geopolitycznych trwa – w ocenie krytyków – planowa wojna kulturowa wymierzona w polską tożsamość, Kościół katolicki oraz pamięć historyczną.
Od lat 60. XX wieku Niemcy mają prowadzić konsekwentną politykę rozmywania swojej odpowiedzialności za II wojnę światową. Jej śladami są m.in.:
-
wprowadzanie do obiegu pojęcia „polskie obozy śmierci”,
-
zastępowanie słowa „Niemcy” neutralnym „naziści”,
-
narracje i materiały medialne, w których Polacy występują jako prześladowcy Żydów, a niemieccy oficerowie – jako wybawcy.
W tej perspektywie szczególne oburzenie wzbudzają przykłady przekazu, w którym Polacy są przedstawiani jako łowcy Żydów i szabrownicy, zaś odpowiedzialność niemieckiego państwa zostaje zepchnięta na margines. Krytykowane są także relacje z wizyt w Yad Vashem, gdzie – według niektórych przewodników – ma padać teza, że „Polacy nie pomagali Żydom”.
Do tego dochodzi atak na katolicyzm – od symbolicznego szkalowania św. Jana Pawła II, po wymazywanie hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna” z tradycyjnych sztandarów i znaków. Dla wielu środowisk to znak, że trwa „inżynieria semantyczna i semiotyczna”, w której krok po kroku podcina się korzenie polskiej tożsamości: wiarę, pamięć o bohaterach, klasyczny patriotyzm.
Kryzys wewnętrzny: powrót postkomunizmu i państwo na kredyt
Obraz dopełnia sytuacja wewnętrzna – kondycja państwa, służby zdrowia i klasy politycznej. Nowa koalicja rządząca jest przez krytyków oskarżana o:
-
rehabilitację postkomunistycznych elit,
-
wpisanie w system osób kojarzonych z dawnymi układami (jak Włodzimierz Czarzasty w roli jednego z najważniejszych graczy parlamentarnych),
-
wykorzystywanie instrumentów takich jak „marszałkowskie weto” do ograniczania inicjatywy prezydenta i zmiany równowagi władz.
W tle mamy gigantyczne problemy finansów publicznych i służby zdrowia. Z jednej strony rosnący deficyt, możliwe procedury unijne i dyskusje o kolejnych pożyczkach; z drugiej – odwoływane operacje planowe i narastająca frustracja pacjentów, szczególnie w onkologii.
Osobnym symbolem tego chaosu są – w oczach krytyków – takie projekty jak e-doręczenia, wprowadzane bez realnego uwzględnienia potrzeb osób starszych i wykluczonych cyfrowo. To ma być przykład „cyfrowej dyskryminacji seniorów”, dla których państwo zamiast być opiekunem, staje się niezrozumiałym, wrogim systemem.
Polska na zakręcie: co dalej z interesem narodowym?
Wszystkie te wątki prowadzą do jednej, mocnej tezy stawianej przez komentatorów: Polska znalazła się w niebezpiecznym momencie, w którym:
-
interes narodowy jest spychany na dalszy plan wobec oczekiwań Berlina, Brukseli i części sojuszników,
-
wewnętrzne elity polityczne odtwarzają postkomunistyczne wzorce władzy,
-
a na poziomie narracji historycznej i kulturowej trwa systematyczne osłabianie polskiej tożsamości.
W najczarniejszych scenariuszach pojawia się ostrzeżenie, że Ukraina może ostatecznie związać się z blokiem Rosja–Białoruś, a Polska – jeśli nie odbuduje własnego potencjału obronnego i nie zacznie twardo definiować własnych interesów – może zostać na marginesie, licząc na sojusze, które w krytycznym momencie „palcem nie kiwną”.
Czy ten obraz jest przesadzony, czy raczej oddaje realne ryzyka – pozostaje przedmiotem gorącego sporu politycznego. Jedno jest pewne: dyskusja o polskiej racji stanu, pamięci historycznej i miejscu Polski w Europie dopiero się zaczyna, a przyszłe decyzje rządzących mogą przesądzić o tym, czy obecny kryzys okaże się tylko ostrzeżeniem, czy początkiem głębszej erozji państwa.
źr. wPolsce24




