Piotr „Liroy” Marzec – od piekła domu rodzinnego do legendy polskiego hip-hopu
„Liroy – raper z osiedla, który zmienił polski hip-hop”
Piotr Liroy Marzec to jeden z najważniejszych raperów w historii polskiego hip-hopu. Dla jednych – „Scyzoryk” z Kielc, dla innych – chłopak znikąd, który sprzedał ponad pół miliona płyt i trafił do Księgi Rekordów Guinnessa. Ale za tą historią sukcesu stoi dzieciństwo na przemocowym osiedlu, alkoholizm ojca, ucieczka w muzykę i lata życia „na własnych warunkach”, nawet jeśli oznaczało to spanie na klatkach schodowych.
Korzenie: Kielce, osiedla Sady i Pocieszki, „Scyzoryk”
Liroy wychował się w Kielcach, na robotniczym osiedlu Sady i Pocieszki. To miejsce wspomina z mieszanką miłości i twardej lekcji życia. Osiedle powstało na ruinach dawnego getta żydowskiego. Przy budowie bloków w ziemi znajdowano ludzkie kości, a do nowych mieszkań obok robotników wprowadzono Romów w starych, niewyburzonych domach. Konflikt był wpisany w DNA tego miejsca od początku.
Ksywa „Scyzoryk” przylgnęła do niego na stałe – niezależnie od tego, dokąd jechał. Jedna z teorii wiąże ją z legionami Piłsudskiego tworzonymi w Kielcach, gdzie matki miały dawać synom scyzoryki – stąd „oddział scyzoryków”. Liroy nie musi już tej ksywy tłumaczyć – dziś to część popkultury.
Dom dziecka i kata: ojciec jako anty-wzór
Rodzina Liroya była dysfunkcyjna. Kochał swoją mamę, ale o ojcu mówi wprost: był katem rodziny. Alkoholik, skrajny przemocowiec, który przepijał wypłaty i nie przynosił pieniędzy do domu. Mama dbała, by dzieci były czyste i miały co jeść, ale żyli na granicy nędzy.
Liroy wolał nie wracać do domu, uciekając na osiedle. Ojciec stał się dla niego antybohaterem – kompasem ustawionym w złym kierunku. Żeby być dobrym człowiekiem, wystarczyło robić dokładnie odwrotnie niż on. Gdy tylko Liroy zaczynał schodzić na złą drogę, widział w sobie ojca – i zawracał.
Bywało, że kradł – także ojcu pieniądze, żeby zdążyć oddać je mamie, zanim ten je przepije. Po pierwszym dużym koncercie oddał jej ponad połowę gaży, większą niż to, co zarabiała przez dwa–trzy miesiące. Chciał pokazać, że muzyka może przynieść realne pieniądze.
Ojciec w jego sukces nigdy nie uwierzył. Tuż przed największą trasą koncertową sugerował, że w zakładzie Hemar zwolniło się miejsce na ślusarza. Niedługo potem popełnił samobójstwo.
Bruce Lee, bójki i kurator. Chęć obrony rodziny
W latach 70. dla młodego Piotra bohaterami byli piłkarze, artyści i Bruce Lee. To właśnie Bruce Lee stał się jego ostoją i pierwszym wzorem. Zainspirowany nim Liroy zaczął ćwiczyć sztuki walki, bo od najmłodszych lat chciał bronić rodziny.
Stąd wzięła się też ksywa „Liroy” – jako nawiązanie do „Bruce Liroy”. Bicie się było na osiedlu codziennością. Liroy bronił słabszych, ale kiedy sam atakował, konsekwencje bywały poważne. Zadawał się ze starszymi, co skończyło się problemami z milicją i kuratorem. Koledzy wystawiali go do walk z większymi od siebie, obstawiając je „za pieniądze i alkohol”.
Pisanie, pierwszy rap i ucieczka do Francji
Od małego pisał – najpierw wiersze, potem w drugiej klasie podstawówki pierwszą powieść science fiction. Pisanie było jego ucieczką od rzeczywistości.
W 1982 roku u dziadków na wsi zobaczył DJ-a z Warszawy i postanowił, że sam chce zostać DJ-em. Rok później, mając 11 lat, poprowadził pierwszą dyskotekę – z Motown, czarną muzyką i Hendrixem, którego poznał dzięki wujkowi. Wtedy usłyszał „Rapper’s Delight” Sugar Hill Gang – moment, który go „odpalił”.
Swój pierwszy kawałek nagrał w grudniu 1982 roku, używając loopu z Jamesa Browna. Sprzedawał kasety na osiedlu, wrzucając tam także swoje nagrania. Musiał tłumaczyć kolegom, że rap to nie „monodeklamacja”, tylko alternatywa dla śpiewania – element kultury hip-hop.
Po 9 latach tłumaczenia ludziom w Polsce, czym jest rap, w 1991 roku wyjechał do Francji. Kupił najdalszy bilet, jaki znalazł, i pojechał bez planu, z kilkoma pieniędzmi od dziadka Stasia. Przez miesiące bawił się, poznawał kulturę, dziewczyny – i spał na klatkach schodowych, mieszkał w metrze. Był trochę bezdomny, ale czuł się szczęśliwy, bo żył na własnych warunkach.
W hostelu pod Lyonem poznał Ricka, z którym założył zespół. Grali po klubach w Europie „za kurczaka i piwo”. W 1992 roku wydał pierwszą kasetę projektu PM Collize, którą puszczał w paryskim metrze.
Rekordowe sprzedaże, „Ciemna strona” i wojna z show-biznesem
W połowie lat 90. Liroy – chłopak z osiedla, który spał w metrze – stał się numerem jeden w Polsce. Jego płyta sprzedała się w ponad pół miliona egzemplarzy i trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa jako najszybciej sprzedający się album.
Dla części środowiska show-biznesu był to szok: nagle ktoś spoza układów sprzedaje więcej niż Edyta Górniak. Zderzenie z „salonem” było brutalne. Tuż przed wręczeniem odebrano mu Fryderyka za debiut roku – uznano, że trzy nagrody dla takiego człowieka jak on to „za dużo”, szczególnie gdy Edyta nie dostała statuetki za debiut.
Od 1995 roku część prasy – jak wspomina, np. „Gazeta Wyborcza” – pisze o nim „odwrotnie”. Liroy komentuje to po swojemu: czasem lepiej wiedzieć, gdzie stacjonują twoi wrogowie, niż mieć wroga, który poklepuje cię po plecach.
Szczególne znaczenie miał utwór „Ciemna strona” – o przemocy w rodzinie i wobec dzieci. Dla wielu młodych słuchaczy był to pierwszy moment, w którym ktoś głośno nazwał to, co działo się w ich domach.
Dla kogo jest jego muzyka? Poglądy i marzenia
Liroy podkreśla, że nie gra dla „inteligencji” – bo ta często nie rozumie, o czym mówi. Jego muzyka jest głosem zwykłych ludzi – z osiedli, blokowisk, rodzin robotniczych. Dzieci inteligencji słuchały jego płyt, ale dorośli często nie dopuszczali do siebie myśli, że w ich własnych domach także mogą dziać się te same patologie, o których rapuje.
Dziś jego marzenia są mniej egoistyczne. Bardziej niż o sobie myśli o bliskich: chciałby, żeby rodzina i przyjaciele byli szczęśliwi, a on sam – żeby mógł być dla nich realnym wsparciem.
Jego życiowa konkluzja jest gorzka, ale uczciwa:
nie ma wielkich ludzi bez cierpienia.
Zły ojciec stał się dla niego anty-wzorem, czymś w rodzaju kompasu ustawionego w złą stronę – wystarczyło iść dokładnie w przeciwnym kierunku, żeby nie skończyć tak jak on.
Podsumowanie
Historia Piotra „Liroya” Marca to opowieść o tym, jak przemoc, bieda i rozpadająca się rodzina mogą stać się paliwem do walki o własne życie. Z osiedla zbudowanego na ruinach getta, z domu, gdzie królował alkohol i strach, Liroy doszedł do miejsca, w którym jego płyty biją rekordy, a teksty dają głos tysiącom ludzi, którzy wcześniej milczeli.
Nie wybielił swojej przeszłości – przyznaje się do bójek, kradzieży i ucieczki z domu. Ale pokazuje, że nawet z takich doświadczeń można zrobić moralny kompas: widząc, kim był jego ojciec, postanowił być kimś odwrotnym. Hip-hop, pisanie i własne zasady stały się dla niego drogą wyjścia.
To nie jest historia o idealnym idolu. To historia o przeżyciu, buncie i odpowiedzialności za swoich ludzi – dokładnie taka, jakiej oczekuje kultura, z której wyrósł.
źr. wPolsce24









