Nauczyciele są poruszeni informacją o planach przywrócenia do szkół przyrody, która ma zastąpić biologię, geografię, chemię czy fizykę. Obawiają się, że na skutek tej reformy część z nich straci pracę - informuje „Rzeczpospolita”.

Gazeta przypomina, że dziś przyroda jest tylko w klasie IV szkoły podstawowej. Natomiast jednym z elementów reformy edukacyjnej w 2026 r. ma być przedłużenie nauczania przyrody o kilka lat. Informacja ta wywołała spore poruszenie wśród nauczycieli.

»»Czytaj także tutaj: „Rzeczpospolita”: Biologia i chemia znikną ze szkół?

Według „Rz” Związek Nauczycielstwa Polskiego przyznaje wprost,że takie zapowiedzi wywołują obawy o miejsca pracy - bo, jak przyznają, o ile może to ułatwić łatanie etatów w dużych miastach, o tyle w przypadku mniejszych miejscowości sprawa jest bardziej skomplikowana.

„Mam czasami wrażenie, że te zmiany są projektowane z myślą o dużych miastach. Bo, o ile np. w Warszawie są kłopoty z kadrą nauczycielską, zwłaszcza nauczycielami przedmiotów ścisłych, o tyle już na Podkarpaciu nauczycieli bywa nadmiar” – powiedział „Rzeczpospolitej” Karol Dudek-Różycki z Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych.

On sam jest co prawda zwolennikiem połączenia tych przedmiotów, ale zastrzega, że trzeba uważać, by na tych zmianach nie stracili ani uczniowie, ani nauczyciele. Ekspert zaznacza, że nie może być więc mowy o tym, żeby lekcji przyrody było mniej niż likwidowanych przedmiotów.

Gazeta zwraca uwagę, że aby uczyć przyrody, nauczyciele prawdopodobnie będą musieli uzyskać dodatkowe kwalifikacje, choć część osób już je ma, ponieważ uczyli przyrody w gimnazjach.

ZNP zapowiada, że o rozwiązania dotyczące przyrody będzie pytał MEN na spotkaniu w tym tygodniu.

PAP

Fot. Andrzej Wiktor/Fratria