Kiedy siedem lat temu za sprawą inicjatywy rządu Beaty Szydło powoływano Wojska Obrony Terytorialnej, wielu polityków dzisiejszej koalicji rządzącej a ówczesnej opozycji, protestowało. Dziś nawet oni przyznają, że to była dobra decyzja.

Inwazja migrantów Łukaszenki na granice Polski, klęski żywiołowe, takie jak tegoroczna powódź, trąba powietrzna, która w 2019 roku spustoszyła województwo lubelskie czy pożar w Biebrzańskim Paku Narodowym, a nawet epidemia koronawirusa. Ze wszystkimi tymi problemami na pierwszej linii walczą właśnie żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej - dziś nie wyobrażamy sobie, że tej formacji miałoby nie być. Terytorialsi świętują dziś swoje urodziny.

Przypomnijmy, że formacja jest jednym z 5 rodzajów sił zbrojnych, opiera się głównie na żołnierzach, którzy mogą łączyć służbę z pracą lub nauką. W WOT służy obecnie 40 tys. żołnierzy.

- To wojsko jest zwyczajnie blisko ludzi - mówi w Wiadomościach wPolsce24 poseł Zbigniew Kuźmiuk.

Nawet poseł Lewicy Tomasz Trela przyznał, że był sceptyczny wobec powołania tej formacji, a dziś mówi, że jego ówczesna ocena była błędna.

Co ciekawe podobne słowa płyną z ust polityków KO. Paweł Jaskulski z Koalicji Obywatelskiej mówi, że wojska OT sprawdzają się i nie przekonuje, że nikt nie zamierza ich likwidować.

A jeszcze kilka lat temu politycy PO gardłowali, że WOT to będzie „prywatna armia Macierwewicza”.

Jak widzimy, terytorialsi dziś ratują ludzi i są wszędzie tam, gdzie potrzebna jest pomoc.

wPolsce24