Magazyn

Magazyn

Likwidacja części porodówek. Komu utrudni to dostęp do pomocy medycznej?

author

Zespół wPolsce24.tv

Telewizja informacyjno-publicystyczna

  • 4 września 2024
  • Czas: sek

Jest kilka regionów w Polsce, gdzie likwidacja oddziałów, na których rodzi się mniej niż 400 dzieci rocznie, może powodować duże utrudnienia w uzyskaniu pomocy. To są takie województwa jak podlaskie, warmińsko-mazurskie czy podkarpackie – powiedział na antenie telewizji wPolsce24 prof. Krzysztof Czajkowski, kierownik Katedry i Kliniki Położnictwa i Ginekologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Były konsultant krajowy ds. położnictwa i ginekologii był gościem Aleksandry Jakubowskiej w jej programie Magazyn na antenie telewizji wPolsce24. (WIDEO po 18 min. 27 sek.)

Rozmawiano o reformach w ochronie zdrowia zaproponowanych przez minister Izabelę Leszczynę, która zapowiedziała m.in. zamknięcie oddziałów położniczych w szpitalach, gdzie rodzi się mniej niż 400 dzieci rocznie.

WIĘCEJ W WIDEO TUTAJ:

Za nami pierwsze „Wiadomości” na antenie wPolsce24! Świetna forma redaktora Michała Adamczyka

Profesor podkreślił, że sam pomysł uważa za słuszny, bowiem są regiony, gdzie szpitale są w odległości kilkunastu kilometrów i każdy ma mniej nawet niż 300 porodów. _- Jeżeli blisko siebie są oddziały, gdzie na każdym odbywa się jeden poród dziennie, to sens farmako-ekonomiczny tej sytuacji jest żaden. Jeśli chodzi o doświadczenie tych zespołów, to chyba też nie jest duże. Statystyka jest statystyką: przy 300 porodach rzadko będzie jakaś patologia – ocenił.

Natomiast reforma – zdanie byłego konsultanta krajowego ds. położnictwa – nie może polegać na mechanicznym zamykaniu oddziałów, tylko na rozsądnym przyjrzeniu się warunkom i potrzebom każdego regionu. _- Bo inaczej wygląda dostęp do porodu np. na Podkarpaciu w lecie, inaczej w zimie. Powinien zostać opracowany system dotacji rządowych do utrzymania oddziałów, które muszą istnieć ze względu na dostępność. I takie na pewno jakaś liczba będzie w niektórych województwach – uważa prof. Krzysztof Czajkowski.

Przyznał, że często szpitale są największymi pracodawcami w regionie, więc zwolnienia mogą rodzić problemy. - Kilka lat temu przy pierwszym podejściu do tego, by nierentowne oddziały przestawały działać, wspólnie z NFZ zaproponowaliśmy utrzymywanie oddziałów ginekologii diagnostycznej przy oddziałach chirurgii. Bo musi być dostęp do diagnostyki, szczególnie przy starzejącym się społeczeństwie. Natomiast oddział położniczy to taki, gdzie muszą być zmiany położnych, musi być pediatra, najlepiej neonatolog. Zatem skomplikowanie poziom i koszty są dużo wyższe. Likwidacja części bez szkody dla społeczeństwa jest możliwa – uznał.

- Mówimy o reformach, które w USA zostały zrobione pod koniec lat 70. XX wieku - podkreślił.

Aleksandra Jakubowska zauważyła, że cała ochrona zdrowia wymaga reformy, ale od wielu lat żaden rząd nie może się na to zdobyć. - W wielu krajach służba zdrowia to worek bez dna, do którego ile by się nie dosypało, zawsze będzie za mało- powiedziała.

Profesor się z nią zgodził: _- Same reformy typu „zapłacimy więcej za procedury” tylko przesuną nas na inną półkę. Nie rozwiążą zasadniczego problemu. Powinny być reformy strukturalne. W Polsce są np. odwrócone proporcje w porównaniu do tego, co na Zachodzie: więcej pacjentów leczonych jest w szpitalach niż w poradniach specjalistycznych, ale żeby to odwrócić, one też wymagałyby reformy.

Problemem jest też niechęć młodych lekarzy do wybierania niektórych specjalizacji. _- Dwa lata temu średni wiek ginekologów wynosił 60 lat. Wydaje mi się, że powoli się obniża, ale nadal państwo płaci za miejsca rezydenckie w szpitalach, zaś młody lekarz, który skończy rezydenturę, zwykle mówi tak: dyżuruję, mam wielką odpowiedzialność za to co robię i w mniejszych oddziałach liczba dyżurów jest za duża, to może za mniejsze pieniądze pójdę pracować do poradni – relacjonował profesor.

wPolsce24/bw

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych

Najczęściej oglądane

Quantcast