Magazyn

Magazyn

Mniej dróg, więcej mandatów. Co czeka kierowców tej jesieni?

Piotr Filipczyk

  • 1 września 2024
  • Czas: sek

Perspektywa rosnących cen benzyny, opłaty za przejazdy autostradami, a wkrótce także za przejazdy drogami ekspresowymi i do tego wstrzymanie części inwestycji drogowych. To problemy, z jakimi niebawem będą musieli zmierzyć się polscy kierowcy. Dla naszej branży transportowej to może być kolejny cios, a dla biedniejszych regionów naszego kraju – ograniczenie szans na rozwój.

Minister infrastruktury Dariusz Klimczak kilka tygodni temu zapowiedział, że kierowcy samochodów ciężarowych i autobusów w Polsce muszą przygotować się na wprowadzenie od listopada dodatkowych opłat za korzystanie z dróg szybkiego ruchu.

Nowe myto

Według wstępnych wyliczeń, nowe myto trzeba będzie uiścić na 1600 kilometrów tras. Obejmie ono wszystkie nowe odcinki dróg krajowych i autostrad wybudowanych po 2016 roku.

Zmiana jest potężna: mówimy o zwiększeniu sieci płatnych dróg aż o 44 procent w stosunku do tego, co mamy dzisiaj. Co to oznacza dla firm transportowych i przewozowych, ale także dla zwykłych konsumentów? Wyższe opłaty za przewóz towarów i osób, czyli w konsekwencji – wyższe ceny na sklepowych półkach i to przy wciąż niepewnej sytuacji inflacyjnej.

Opłaty, które mają wejść w listopadzie wpłyną na to, ile wydamy na świąteczne zakupy. „Wzrost kosztów transportu stanowić będzie dodatkowy impuls inflacyjny, przekładając się także na wyższe koszty dla polskiej gospodarki narodowej, na obniżenie jej konkurencyjności oraz na zmniejszenie realnego popytu na rynku wewnętrznym” – czytamy w stanowisku Związku Pracodawców: Transport i Logistyka Polska, które zostało złożone w ramach konsultacji społecznych.

»» Czytaj także tutaj:

Kierowcy miejcie się na baczności. Będzie więcej pomiarów prędkości

Jego przewodniczący Maciej Wroński w rozmowie z redakcją RMF24.pl wprost przyznał, że to kolejny cios w branżę, która i tak musi mierzyć się z poważnym kryzysem. – Czas największego od 25 lat kryzysu na rynku przewozów drogowych nie jest dobrym momentem na zwiększanie kosztów transportu – wyjaśniał.

Tajemnicą poliszynela jest, że dodatkowymi opłatami rząd planuje zasypać rosnącą dziurę w budżecie. Choć oczywiście oficjalne stanowisko brzmi inaczej.

Minister Klimczak przekonuje bowiem, że wprowadzenie opłat to nic innego, jak wdrażanie unijnej zielonej strategii i próba zachęty, by zamiast transportu samochodowego kontrahenci wybierali przewóz towarów koleją.

Tyle tylko, że kondycja polskiego kolejowego przewoźnika – PKP Cargo – również pozostawia wiele do życzenia, a na kluczowe inwestycje kolejowe, takie jak rozbudowa terminala przeładunkowego w Małaszewiczach, także zaczyna brakować rządowych pieniędzy. Coraz głośniej mówi się, że w polski przemysł towarowy chętnie zaangażowaliby się Niemcy i ich kolejowa spółka DB Cargo, która w ostatnim czasie otrzymała od federalnego rządu spory zastrzyk finansowy.

Wstrzymane inwestycje

Opłaty i rosnące koszty to nie jest jedyne zmartwienie polskich kierowców. Obecny rząd zamierza również rezygnować z planowanych przez poprzedni gabinet inwestycji w infrastrukturę drogową, m.in. we wschodniej Polsce.

Wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak stwierdził, że inwestycje w drogi należy wstrzymywać, ponieważ… wymieramy i jest coraz mniej kierowców. Gdy tymczasem z roku na rok rośnie liczba pojazdów jeżdżących po polskich drogach.

– Inwestycje w drogi trzeba hamować. Idziemy siłą inercji i już są pomysły, żeby dublować ekspresówki bez zważania na bardzo silne tendencje, które pojawiły się w ostatnich latach, a które są związane z demografią. Zaczyna brakować kierowców, więc nie ma potrzeby budowy dróg wysokiej przepustowości – powiedział Piotr Malepszak podczas spotkania na Campus Polska.

Niestety za słowami idą czyny, czego już doświadczają mieszkańcy wschodnich województw Polski, których w ostatnich latach cieszyła rozwijająca się infrastruktura. Utworzony wtedy Rządowy Fundusz Rozwoju Dróg został jednak pozbawiony pieniędzy. Najbardziej „ukarano” w ten sposób województwo lubelskie. Rząd obciął pulę dostępnych środków o 200 milionów złotych – zamiast blisko pół miliarda, tamtejsze samorządy dostaną na drogi zaledwie 258 mln zł. Mniej pieniędzy na drogi dostanie również województwo podkarpackie.

Mieszkańcy tych regionów mają o tyle szczęście, że sztandarowe projekty rządów PiS dotyczące „ściany wschodniej” – takie jak Via Carpatia czy autostrada A2 do granicy z Białorusią – są już w znacznej mierze zrealizowane, albo w zaawansowanym stopniu realizacji. Dlatego dziś raczej nikt z nich nie zrezygnuje, choć przykład CPK pokazuje, że i te inwestycje mogłyby być okrojone lub skasowane. Poprzednia koalicja PO-PSL przed 2015 rokiem uważała je bowiem za niepotrzebne.

Im więcej mandatów, tym wyższa premia

Nie będzie wielu nowych dróg, za to będzie więcej mandatów, które też mają zwiększyć wpływy budżetowe. To kolejny pomysł rządzących, budzący spore kontrowersje. Inspektorzy Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego skierowali do Ministerstwa Infrastruktury oraz premiera Donalda Tuska pełne oburzenia pismo, w którym protestują przeciwko zaleceniom nowego kierownictwa GITD.

Inspektorzy opisują w nim „gradację parametrów czynności kontrolnych, mających wpływ na ewentualne nagrody uznaniowe”. W skrócie oznacza to, że ich premie mają być uzależnione od liczby wystawionych mandatów i zatrzymanych dowodów rejestracyjnych. Związkowcy zauważają, że „uczyniono to z niskich pobudek związanych z uzyskaniem preferowanych przez organy naczelne wyników”.

Ceny paliw wyhamowały, ale czy na długo?

W ostatnim czasie polskich kierowców mogą natomiast cieszyć spadające ceny benzyny. Choć nie mamy co liczyć na to, że w perspektywie kilku tygodni za paliwo będziemy płacić 5,19 zł, jak zapowiadał obecny premier Donald Tusk w czasie kampanii wyborczej. Dzisiejsze ceny na stacjach benzynowych nie są wynikiem działań rządu, tylko sytuacji na globalnych rynkach – niestety, ta wkrótce najprawdopodobniej ulegnie zmianie.

Kontrolujące wydobycie ropy OPEC już zapowiada, że zamierza przywrócić limity zawieszone w czerwcu, co przyczyni się do podniesienia cen tego surowca na rynkach. Nie zapominajmy również, że wojnę samochodom spalinowym wypowiedziała Unia Europejska, której celem jest zmniejszenie tego typu pojazdów na europejskich drogach m. in. poprzez specjalne opłaty i podatki. Tankujmy zatem dopóki jest tanio, bo wkrótce może się to zmienić.

Piotr Filipczyk

Na zdjęciu: Bramki na autostradzie/Fot. Andrzej Wiktor/Fratria

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych

Najczęściej oglądane

Quantcast